<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Córka wodza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 10.8.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Dwie zasadzki

Biały Kwiat rozgniewała się, gdy młodzieniec przyprowadził wierzchowce nietylko dla niej i dla siebie, ale również dla starej Indianki. Była też nie mało zdumiona, gdy ujrzała, że koń wiedźmy jest młodym i ognistym mustangiem.
— Orle Pióro jest dobry i szanuje starość... — rzekła Złe Oko. — Przyprowadził mi pięknego konia.. —
Biały Kwiat milczała pogardliwie, ale w duchu była bardzo zła na młodzieńca. Orle Pióro uśmiechnął się nieznacznie i rzekł do wiedźmy z udanym szacunkiem:
— Na prerii hula chłodny wiatr. Złe Oko powinna wziąć ciepłą opończę. —
— Orle Pióro jest dobry.. — mruknęła starucha i udała się do namiotu.
— Dlaczego Orle Pióro czyni mi na złość? — zapytała Biały Kwiat po odejściu starej Indianki
— Nie obawiaj się, Biały Kwiecie... — rzekł łagodnie młodzieniec. — Poczekaj, a przekonasz się, że Złe Oko nie będzie mogła z nami pojechać.
Po chwili wiedźma wróciła, owinięta w opończe, którą znalazła w namiocie Wiotkiej Trzciny. Orle Pióro pomógł jej dosiąść konia, a potem sam skoczył na siodło. Biały Kwiat pierwsza dosiadła konia i była już gotowa do drogi.
Biała dziewczyna ruszyła naprzód, a za nią pogalopował młodzieniec. Stara Indianka uderzyła swego wierzchowca piętami w boki, pragnąc go przynaglić do biegu, gdy nagle stało się coś nieoczekiwanego.
Szlachetny rumak stanął dęba i począł straszliwie wierzgać. Był to zupełnie jeszcze młody i nieujeżdżony mustang, który chciał się jaknajszybciej pozbyć niewygodnego ciężaru. Ponieważ nie udawało mu się to początkowo, puścił się naprzód straszliwym galopem i niebawem znalazł się daleko na prerii. Stara Złe Oko trzymała się kurczowo grzywy końskiej i wrzeszczała wniebogłosy. Jeszcze kilka gwałtownych skoków i koń zatrzymał się nagle. Złe Oko machnęła potężnego kozła i wylądowała na trawie.
Nie wyrządziła sobie żadnej krzywdy, ale potłukła się nieco, a co gorsze, nie mogła schwytać rozbrykanego konia, który swobodnie już teraz galopował po stepie. Tymczasem Biały Kwiat i Orle Pióro byli już daleko.
— Dziękuję ci, Orle Pióro... — rzekła Biały Kwiat. — Przepraszam cię za to, że... —
— Nie przepraszaj mnie, córko wodza! — rzekł uroczyście młody Indianin. — Orle Pióro gotów jest za ciebie umrzeć. —
Dziewczyna zarumieniła się i rzekła cicho:
— Orle Pióro nie powinien okazywać Białemu Kwiatowi tyle... przywiązania. Mój ojciec Żółty Niedźwiedź zabije go, gdy dowie się, że mówi w ten sposób do mnie... Żółty Niedźwiedź zabił białego jeńca tylko za to, że nauczył mnie czytać i pisać w języku białych ludzi... Czy przypominasz sobie, Orle Pióro? —
— Orle Pióro pamięta. Biały człowiek został zabity przez wodza w przystępie strasznego gniewu, ale Orle Pióro nie lęka się gniewu wodza, gdy patrzą na niego jasne oczy Białego Kwiatu. —
Dziewczyna zamyśliła się. Na ustach jej zaigrał uśmiech, gdy rzekła:
— Kim może być ten tajemniczy człowiek, który pisze do mnie listy?... Czy widziałeś go kiedyś, Orle Pióro? On pisze tak pięknie. —
— Może go widziałem... — szepnął Indianin. — Czy rzeczywiście pisze pięknie? Przeczytaj mi jego list, gdyż ja sam nie umiem czytać, choć znam mowę bladych twarzy. —
— Przeczytam ci... — rzekła w zamyśleniu dziewczyna.
Nie zauważyła ona, że na ustach młodego Indianina zaigrał ledwo dostrzegalny uśmiech. Młodzieniec spoważniał jednak natychmiast. Skierował konia ku wielkiemu drzewu, w którego dziupli miał znajdować się list od tajemniczego nieznajomego. Dziewczyna zeskoczyła z konia i podbiegła ku drzewu, podczas gdy młodzieniec stał na straży i rozglądał się pilnie na wszystkie strony, aby w razie niebezpieczeństwa ostrzec swa towarzyszkę okrzykiem.
Biały Kwiat podbiegła do drzewa, rozdartego przez piorun i pochyliła się nad głęboka szczeliną. Zanurzyła rękę w szczelinę i po chwili wydobyła z niej rulonik papieru. Papier pokryty był równym i drobnym pismem, podobnym do pisma białego jeńca, który zginął z ręki Żółtego Niedźwiedzia.
Dziewczyna zagłębiła się w czytaniu, a młodzieniec przypatrywał się jej z wyrazem niezwykłego szczęścia na twarzy. Biały Kwiat czytała z napięciem. Wreszcie skończyła, ukryła kartkę papieru i odwróciła się w stronę swego czerwonoskórego towarzysza.
Nagle jakaś gałązka trzasnęła w pobliżu. Dziewczyna i młodzieniec spojrzeli w tamtym kierunku i ujrzeli oddział wojowników, zbliżających się do nich galopem.
— Uciekaj! Uciekaj! — Zawołał Orle Pióro. — To Sjuksowie!... —
Ale było już za późno. Orle Pióro nie miał żadnej broni prócz lancy i po krótkim szamotaniu się został obezwładniony i związany. Jednocześnie kilkunastu wojowników otoczyło ze wszystkich stron konia dziewczyny.
Po chwili oboje byli jeńcami Sjuksów. którzy otoczyli ich ze wszystkich stron i czekali na zarządzenia dowódcy, wojownika potężnego wzrostu, którego wspaniały pióropusz świadczył o wysokiej godności, jaką pełnił jego właściciel.
— Kim jesteś? — zapytał wódz dziewczynę. — Masz białą skórę, jak blade twarze, ale nosisz strój córki wodza plemienia Creek. W twoich włosach tkwi orle pióro, ale włosy twoje są jasne, jak włosy squaw bladych twarzy... —
— Jestem waszą branką... Czy to nie wystarczy?... — rzekła dziewczyna ze smutkiem.
Biały Kwiat wskazała palcem Orle Pióro, który wyniośle patrzył na swych przeciwników i rzekła:
— Darujcie mu wolność... —
— Żądasz wolności dla niego? — rzekł ze zdumieniem dowódca Sjuksów. — Dlaczego nie żądasz abym uwolnił przede wszystkim ciebie? Czy to twój brat? Chyba nie. —
— Jestem tylko squaw i mogę umrzeć, ale nie mogę skazywać na śmierć mojego przyjaciela, który przybył tu tylko z mojego powodu. —
Sjuks uśmiechnął się i rzekł:
— Nie umrzesz. Zawieziemy cię do naszego obozu. —
Wojownicy otoczyli ze wszystkich stron jeńców i oddział ruszył naprzód przez las. Gdy znaleźli się w pewnej odległości od obozu plemienia Creek, dowódca Sjuksów zbliżył się do dziewczyny i rzekł:
— Jestem jednym z wodzów Sjuksów i nazywają mnie Szarym Wilkiem. Niech biała dziewczyna nie obawia się niczego. Nie stanie się jej nic złego. Gdy spotykamy wodza Czarnego Mustanga, on zadecyduje o twoim losie.
Dziewczyna nie odpowiedziała, lecz smutnie opuściła głowę. Nie lękała się o siebie, ale niepokoił ją los Orlego Pióra. Obawiała się, że Sjuksowie stracą go przy palu męczarni, gdyż pomiędzy Sjuksami i Creekami wykopano już przed miesiącem topór wojenny.
Oddział Sjuksów galopował przez las, potem wydostał się na prerię, przebył kilka mil i znów zagłębił się w las. Biały Kwiat obserwowała drogę i słońce. Rozumiała, że Sjuksowie kierują się na południowo-zachód, a więc w kierunku, w którym udała się Wiotka Trzcina i jej wojownicy.
Zbliżał się wieczór i wojownicy poczęli rozglądać się za miejscem odpowiednim na rozbicie obozu. Oddział zatrzymał się przed wejściem do wąwozu, w którym łatwo można było rozbić obóz. Szary Wilk wydał kilka krótkich rozkazów i po chwili wojownicy poczęli zagłębiać się w wąwóz.
Gdy znaleźli się w kotlinie, nad brzegiem małego strumienia, wódz zatrzymał się, a wojownicy naśladowali go. Szary Wilk zeskoczył z konia l wyciągnął rękę, aby pomóc dziewczynie zejść z konia.
W tej samej chwili w powietrzu rozległ się straszliwy okrzyk wojenny Creeków. Siuksowie odpowiedzieli natychmiast okrzykiem bojowym swego plemienia, a w chwilę potem rozpoczęła się straszliwa walka.
Creekowie, na których czele stała Wiotka Trzcina, byli znacznie liczniejsi, tak że pięciu ich przypadało na jednego Sjuksa. Mimo to Sjuksowie walczyli dzielnie i niezwykle zażarcie. Męstwo Sjuksów znane jest zresztą na całym Zachodzie, tak że ich zacięta obrona nie dziwiła bynajmniej wojowników Wiotkiej Trzciny.
Ale wojownicy Wiotkiej Trzciny nacierali gwałtownie i nieustępliwie. W powietrzu świstały kule, błyskały tomahawki i noże bojowe. Wojownicy ścierali się pierś w pierś, wydając ogłuszające okrzyki.
Wreszcie szala zwycięstwa poczęła przechylać się na stronę Creeków. Opór Sjuksów słabł co raz bardziej, aż wreszcie walka zakończyła się zupełnym zwycięstwem wojowników Wiotkiej Trzciny.
Szary Wilk został wzięty do niewoli, a większość jego wojowników powędrowała do szczęśliwej Krainy Wiecznych Łowów.
Orle Pióro wydarł się z rąk wojowników zaraz na początku walki i wyrwawszy jednemu ze Sjuksów tomahawk, rzucił się w najgorętszy wir boju. Biały Kwiat patrzyła z przerażeniem na straszliwą walkę i choć wychowana wśród Indian i przywykła do ciągłych bitew i barbarzyńskich uroczystości, była blada jak chusta.
Gdy walka została zakończona, zwycięscy wojownicy rozpalili na dnie wąwozu ognisko i rozłożyli się obozem. Szary Wilk i kilkunastu wojowników z plemienia Sjuksów, którzy dostali się do niewoli, zostali związani i rzuceni na ziemię.
Wiedzieli on dobrze, że zostaną poddani torturom u pala męczarni.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.