<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Chłop, Lis i Pies
Pochodzenie Bajki
Księga jedenasta
Wydawca Jan Noskowski
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Noskowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga jedenasta
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BAJKA  III.
CHŁOP, LIS I PIES.

Lis, wyjadacz starej daty,
Co różne w życiu przebył tarapaty,
Nadaremnie, przez czas długi,
Kręcił się koło kurnika.
Przepłoszony raz i drugi,
Zdala wietrzy, ślinkę łyka,
Widzi kury, i koguty,
I kurczęta, i kapłony,

I głodem wielce dręczony,
Chodzi jak struty.
«Tfu, do licha! pomyślał; jam nie bity w ciemię,
A znoszę takie męczarnie!
Dokądże to chamskie plemię
Drwić ze mnie będzie bezkarnie?
Śledzę, czatuję od zmroku do świtu,
I już mi nawet konceptu nie staje
Na lada figiel wart lisiego sprytu;
Biedzę się, trudzę, aż mi pęka głowa,
A Chłop wykarmi, utuczy, sprzedaje,
I bez zachodu grosz do skrzyni chowa.
Onegdaj, wpadł mi w łapy jakiś kogut stary:
Twardy, chudy jak trzaska, sama skóra, kości,
A przecie (wstyd powiedzieć), szczęśliwy bez miary,
Zjadłem go, płacząc z radości!
Czekaj, Chłopie! masz rygle, masz wrota i pieski,
Lecz jam ci przysiągł zemstę do grobowej deski:
Zobaczym, czyje na wierzchu.»
Kiedy to mówił, o zmierzchu
Wraca Chłop z karczmy, po kwaterkach pięciu;
Zatoczył się do chaty, padł koło komina,
I w Morfeusza objęciu
Chrapać zaczyna.
Tego czekał Lis zażarty:
Gdy noc zapadła, do kurnika bieży,
Patrzy — i oczom nie wierzy:
Kurnik otwarty!

Dał susa — i na początek
Zadusił troje pisklątek;
Potem wziął się do kokoszy,
Chwyta, goni, łowi, płoszy,
Gryzie i dławi,
We krwi się pławi,
A gdy już zemstę nasycił zajadłą,
Porwał, co mu w paszczę wpadło,
Resztę zostawił, i nie tracąc czasu,
Drapnął do lasu.
Nad ranem Chłop wytrzeźwiał; wziął przetak pośladu
I jeszcze nawpół senny, powlókł się do sadu,
Kędy stał kurnik. Wszedł w otwarte wrota:
Leżą kurczęta, kapłony, koguty!...
«O rety! krzyknie, Lis tu był, niecnota!
Gdzie Pies?... a łotr! a zdrajca! a skórka na buty!
Dać tu Psa!» Już parobek ciągnie go za ucho.
«Ha, psi synu, Chłop krzyknął, czy widzisz tę szkodę?
Nie ujdzie ci to na sucho:
Kamień do szyi — i w wodę!
Czemuś nie szczekał, czemuś nie ujadał
Gdy Lis do kur się zakradał?
Ty jesteś sprawcą mej straty!
Na ten raz jeszcze daruję ci życie;
Lecz, abyś służbę pełnił należycie,
Dostaniesz baty.
— Szczekałemci ja, Pies odrzecze na to,
Lecz ty, wróciwszy wieczorem,

Tak... niby... pod dobrą datą,
Drzwi zostawiłeś otworem;
A potem... i jam zasnął, wyznaję to szczerze;
Bo jeśli tobie wcale się nie chciało
Dbać o swe mienie, dla czegoż ja, zwierzę,
Mam być mędrszym od ciebie i czuwać noc całą?»
W ustach człowieka takie argumenta
Byłyby wielce cenione;
Lecz gdy je na swą obronę
Zechcą przywodzić bydlęta,
To bajki, brednie wierutne!
I Pies z tej racyi wziął cięgi okrutne.

Na co Psa winić? chcecie nie być stratni,
Wstańcie pierwsi do pracy, idźcie spać ostatni.
Przez posły wilk nie tyje. Jest to prawda święta;
I człek się nie zbogaci przez plenipotenta.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Władysław Noskowski.