<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Choroby wieku
Podtytuł Studjum pathologiczne
Wydawca Piller i Gubrynowicz & Schmidt
Data wyd. 1874
Druk Kornel Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XX.

— Jedziemy! odezwała się Anna, wszak należy, potrzeba... odmówić nie można.
— Byle nie na długo, rzekł stryj — mnie tu bez was tęskno będzie — o to mniejsza, na to są starzy żeby tęsknili, a młodzi żeby ich męczyli — ale co wy tam będziecie robić? Michaś nie nauczy się gospodarstwa nowomodnego, a ciebie wątpię żeby do literatury i jakiego współzawodnictwa z sobą namówiła pani Demborowa.
— Alboż to ja czytać nie lubię? trochę urażona odparła Anusia.
— Czytać to co innego, bo któżby tego nie lubił, rzekł stary — choć zaprawdę nadto wy już w tych książkach siedzicie — ale masz tyle rozumu, że wiesz jak pisać nie łatwo, a z pisania robić sobie zabawkę, niegodziwa i świętokradzka rzecz prawie. Dla wujenki waszej to czysto tyle co stroik i kwiatek, ubiera się w korespondencje jak w mantylki, w powieści jak druga w szale i brylanty.
— Stryjaszku! litości!
— Wierzcież mi że to nie ze złego serca mówię — żal mi kobieciska, ale po kadukaż, dobrowolnie się śmieszną czyni taką komedją? No! no! niech mi tylko Michaś się strzeże żeby nie został praktycznym człowiekiem!
— Zdaje mi się że do tego najmniej mam usposobienia.
— Ucz się sobie czego chcesz — dodał rotmistrz rzucając kalendarz na stół — poprawuj powoli gospodarstwo, pracuj, ale sercu nie daj się przemienić w płodozmian, a głowie w księgę rachunkową... o to cię proszę! Jest coś lepszego i ważniejszego nad to wszystko — wejrzenie ku niebu i podniesienie duchem.
Dla protestanta który raz w niedzielę przeczyta sobie wymierzoną porcję biblji i westchnie do swojego nabożeństwa skleconego własnemi rękami przyzwoicie a chłodno, wszystko to w sam raz, ale dla nas, ten niemiecki rozum praktyczny licha wart, ciasna suknia. — Nie żyje się samym chlebem, a całe życie o tem myśląc, może na tamtym świecie, gdy przyjdzie się do Ś. Piotra, a nie znajdzie tam miejsca ani na rachmistrza, ani na agronoma, bo tam ani sieją ani orzą, ani handlują — gotowi z kwitkiem za drzwi wyprawić... Ale ja gadam a gadam swoje, a nie daję się wam naradzić — więc taki jedziecie do Demborowa? zapytał rotmistrz.
Anna podała mu list, spojrzał i pokiwał głową.
— A! jedźcie, rzekł, jedźcie! rady proście, ale nie bardzo słuchajcie jej, jakbym widział że chcą was tam przytrzymać, żeby porobić z was niemców i nauczyć gwałtem praktyczności... ja wolę moje dziatki widzieć niepraktycznemi, ubogiemi jak dziś, a tak serdecznemi jak dziś. — Praktyczni ludzie, gdy ostatni wasz grosz oddacie złają was, żeście lada włóczędze dali na podsycanie jego próżniactwa, to co mogło być w waszych rękach nasionkiem owocującego kapitału, ja wam nigdy poświęcenia nie naganię... Więcej ma Bóg niż rozdał, a pierwsza rzecz mieć serce poczciwe.
To mówiąc, stary ruszył się z kanapy i szybko wyszedł z pokoju.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.