Chrobry/Bracia Zmartwychwstańcy
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Chrobry |
Podtytuł | Bracia Zmartwychwstańcy |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1919 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Rycerze Chrobrego piękną zostawili pamięć, skoro lud oczekuje na ich przebudzenie, by sprawiedliwość zapanowała na ziemi, — w znacznej jednak mierze jest to zasługą ich wodza. Bolesław nagradzał męstwo, sile i odwadze dawał szlachetne pole walki w obronie kraju, ale zarazem wymagał karności, karcił nieposłuszeństwo, a dla występnych bardzo surowym był sędzią.
Jest naprzykład podanie, iż w czasie pokoju rozmieszczone po grodach królewskich rycerstwo przez swawolę czy chciwość zaczęło napadać podróżnych, wydzierając im własność, a nawet i życie.
W owych czasach było to rzeczą zwyczajną, w Niemczech rycerze bogacili się taką zdobyczą, ale Bolesław, mądry i sprawiedliwy monarcha, na wieść o tem uniósł się gniewem.
On kocha swych rycerzy, ale nie rozbójników, mordujących bezbronnego i słabszego. On chce, aby kraj jego był bezpieczny, gościnny dla swoich i dla obcych. Wszakże po to budował drogi, aby zachęcić do przyjazdu kupców, ułatwić tak potrzebny handel. Swawolna napaść odstraszy każdego, a ileż razy staje się przyczyną wojny, odwetu, klęski?
To też surowo skarcił te rozboje i na przyszłość zagroził śmiercią winowajcy.
Czy to nie wiedząc o tem, czy przez lekkomyślność dwaj bracia, młodzi rycerze, dopuścili się znowu rabunku. Sądzili pewno, że się to ukryje.
Nie ukryło się jednak. Król surowy i zapalczywy rozkazał obu natychmiast ściąć głowy. Niech ten przykład odstraszy innych.
W milczeniu wysłuchali groźnego wyroku. Nikt nie odważył się prosić za nimi, bo król w gniewie nie znosił żadnego oporu. Więc szli oddać głowy za chwilę swawoli, młodzi, zdrowi, odważni. Żaden z nich nie miał jeszcze lat 20.
Upłynęło lat parę.
Król ucztował z drużyną przed nową wyprawą. Ze wszystkich stron ściągali do niego rycerze, a wszyscy pełni męstwa i odwagi. Bolesław witał przybyłych gościnnie, spoglądał na nich z dumą i miłością: oto obrońcy kraju, towarzysze trudów, jego chwała i sława; za ojczyznę oddają krew i życie, weselą się dzisiaj, a iluż nie wróci do domu?
Przy stole gwar panował: liczono obecnych, mówiono o tych, którzy jeszcze nie przybyli, ktoś wspomniał o ukaranych młodzieńcach. Szkoda ich: byli młodzi i odważni, kochali kraj i króla, mogli być pożyteczni. Marnie zginęli.
Król westchnął głęboko i zasępił oblicze.
Spostrzegła to królowa i spytała:
— Czy radbyś, mężu, widzieć ich jeszcze przy życiu?
— Tak — rzekł Bolesław — szkoda krwi i sił młodych, niechby je oddali na służbę krajowi.
Wtedy królowa schyliła się do nóg mężowi, wyznając, że ocaliła młodzieńców, że dotąd żyją, ukryci w klasztorze, pokutując surowo za swe przewinienie.
— Chcesz im przebaczyć, panie? Wszystko w twojej mocy...
Król był rad i wzruszony; żonę uściskał, posłał gońca po uwięzionych, a gdy stanęli przed nim pełni skruchy, przebaczył winy, kazał dobijać się sławy, wiernie służąc ojczyźnie.
I pozyskał w nich dzielnych rycerzy, których dla tego dziwnego zdarzenia zwano powszechnie: bracia zmartwychwstańcy.