Człowiek śmiechu/Część druga/Księga czwarta/Rozdział piąty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Człowiek śmiechu
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1928
Druk Zakłady Graficzne „Bibljoteka Polska“ w Bydgoszczy
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Tytuł orygin. L’Homme qui rit
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ PIĄTY
Niebezpieczne miejsce.

Wapentake wszedł tuż za Gwynplainem.
Po nim urzędnik straży bezpieczeństwa.
Następnie reszta orszaku.
Poczem drzwiczki się zamknęły.
Ciężka ta fu rta wróciła szczelnie się przyczepić do kamiennej swojej oprawy tak, że nie widać było ani kto ją otworzył, ani kto zamknął. Rygle nawet zdawały się tam same się zasuwać. Kilka tych mechanizmów, wymyślonych przez starożytną grozę, istnieje jeszcze w bardzo starych więzieniach. Bramy, w których nie widać odźwiernego. Upadabniało to próg więzienia do progu grobu.
Furta, o której mowa, była wejściem do ciemnic Southwarku.
Zresztą, coprawda, sama już powierzchowność tych murów opleśniałych i ponurych zgóry zdawała się zapow iadać ich przeznaczenie.
Świątynia pogańska, zbudowana przez starych cattienchlans dla Mogonów, którzy są dawnemi bogami angielskiemi, przemieniona na pałac dla Etheluta i na twierdzę dla świętego Edwarda, a podniesiona do godności więzienia w 1199 r. przez Jana bez Ziemi, oto była Katownia Southwarku. To więzienie, przez które przechodziła ulica, tak jak przez Chenouceaux przechodzi rzeka, było przez jeden czy dwa wieki tak zwaną gate, to znaczy bramą przedmiejską; potem zamurowano przejście. Jest jeszcze w Anglji kilka więzień tego rodzaju; w Londynie, Newgate, w Canterbury, Westgate; w Edynburgu, Conougate. We Francji Bastylja była początkowo bramą.
Prawie wszystkie więzienia Anglji wyglądały podobnie: wielki mur nazewnątrz, w środku ul cel więziennych. Nic niema tak grobowego, jak te gotyckie więzienia, w których pająki i sprawiedliwość nastawiają swoje sieci; do których John Howard, ten promień światła, jeszcze nie był przeniknął. Wszystkie, tak jak starożytna gehenna brukselska, mogłyby być nazwane Treurenberg, domami łez.
Na sam już widok takich budowli dzikiego i niemiłosiernego pozoru, podobna ogarniać musiała trwoga, jakiej doznawali pewnie starożytni żeglarze, kiedy im płynąć przyszło obok tych kaźni, zgrzytających żelazem, ferricrepiditae insulae, jak je Plaut nazywa, a które były piekłem niewolników.
Katownia Southwarku zrazu wyłącznie przeznaczona była na więzienie i badanie czarowników, jak o tem przekonywał dwuwiersz następujący, nieco już zatarty w kamieniu ponad głównem wejściem:

Sunt arreptitii vexati daemone multo,
Est energumenus quem daemon possidet unus[1].

. Zachowano tu, jak widzimy, delikatny odcień pomiędzy potępieńcem i opętańcem.

Ponad tym napisem przybita była napłask przy murze, jako znak najwyższego sądu, drabina kamienna, właściwie nawet drewniana, tylko że nurzana aż do skamienienia w słynnem z wapiennych pierwiastków trzęsawisku Aspley-Gowis, znajdującem się wpobliżu opactwa Woburnui.
Więzienie Southwarku, dziś już zburzone, jako brama miejska łączyło z sobą dwie ulice i z tego powodu miało dwa wejścia: jedno od strony wielkiego przejazdu, służące wyłącznie dla osób znakomitych i przeto bardzo okazałe; drugie od zaułka, istne wrota boleści, przeznaczone dla reszty żyjących. A także i dla zmarłych, tędy bowiem wywożono i trupy.
Śmierć to rozszerzenie się w nieskończoność.
Otóż Gwynplaine wszedł był do tego gmachu przez wrota boleści.
Uliczka była poprostu szczupłą drożyną, zaciśniętą pomiędzy dwoma z obu stron murami. W podobnym do niej rodzaju istnieje w Brukseli zaułek, noszący nazwę: Ulicy na jedną osobę. Mury, jak powiedzieliśmy, nierównej były wysokości; wyższy należał do więzienia, niższy stanowił otoczenie cmentarza. Ten ostatni nie przechodził wysokości człowieczego wzrostu. Przecinały go drzwi, znajdujące się wprost wejścia więziennego. Umarli tedy, jak widzimy, z mąk więziennych niedaleką mieli ku wiecznemu spoczynkowi drogę. Dość im było tylko przebyć szerokość uliczki. Podczas kiedy po jednej stronie przygwożdżona była nad drzwiami szubieniczna drabina, po drugiej, u wejścia na cmentarz, wyszczerzała zęby z kamienia wykuta trupia głowa. Jedno nie rozweselało drugiego.




  1. W potępieńcu demonów tłum się tłoczy dziki,
    W opętańcu jednego tylko słychać ryki.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: Felicjan Faleński.