Człowiek goniący za fortuną

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Człowiek goniący za fortuną
Pochodzenie Bajki
Księga siódma
Wydawca Jan Noskowski
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Noskowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga siódma
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BAJKA  XII.
CZŁOWIEK GONIĄCY ZA FORTUNĄ.

Żal mi, gdy patrzę na szaleńców zgraję,
Co za Fortuną w pogoni
Wszerz i wzdłuż obce przebiegając kraje,
Czas, siły i życie trwoni.
Kędyż ich nie ma na świata przestrzeni?
Roją się wszędzie: od morza do morza
Pędzą, gorączką zdobyczy trawieni,
Przez góry, rzeki, ścieżki i bezdroża,

Lasów głębiny i stepów obszary,
Wierni dworacy niedościgłej mary.
Nie gońcie, radzę; próżny trud, niestety!
Raczej się w płochym wstrzymajcie zapędzie:
Wtedy Fortuna (jak zwykle kobiety)
Na wasz próg sama przybędzie.

W odludnym świata zakątku
Mieszkali dwaj przyjaciele:
Jeden szczęśliwy, chociaż nie miał wiele;
Drugi, choć zasobniejszy, pożądał majątku
I do Fortuny wzdychał dniem i nocą.
Raz tedy rzecze: «Powiedz, panie bracie,
Czy ci nie nudno żyć w tej ciasnej chacie,
Pracować w znoju, Bóg wie na co, po co?
Wiesz, że nikt nie jest mędrcem na swej niwie:
Chodź w świat, szukać lepszej doli.
— Szukaj, odparł przyjaciel; jam przyrosł do roli,
Żyję wesoło, szczęśliwie,
I nie pożądam zamiany;
Idź, kiedy wola; przeczuwam, niestety,
Że, zanim dojdziesz do mety,
Wrócisz biedniejszy, smutny i sterany,
Bo nikt nie utył na wędrownym chlebie.
Ja zaś, chcąc skrócić rozstania godziny,
Przyrzekam uroczyście, druhu mój jedyny,
Spać ile mogę, czekając na ciebie.»
Poszedł wędrownik. Popłynął za morze

I przybył tam, gdzie zwykle, kapryśna Bogini
W zamian za hołdy, wiele cudów czyni:
Poprostu mówiąc, stanął na królewskim dworze.
Tam, śledząc, czy Fortuna gdzie się nie nawinie,
Bywał przy wstaniu, spaniu i śniadaniu,
Przy wieczerzy i obiedzie,
I o wszelakiej godzinie
Wśród dworzan stojąc na przedzie
Czekał uśmiechu, spojrzenia,
Lub łaskawego skinienia.
Ale z pańskiej łaski stołu,
Pomimo trudu, mozołu,
Nie zdobył ni okruszyny.
«Co to jest, rzecze, czy mnie sen nie zwodzi?
Wszakże widzę Fortunę, jak każdej godziny
Do tego, do owego, do tamtego wchodzi;
Dla czegoż mnie omija? Kto chce, tutaj łowi
Zaszczyty i dostatki; ja tylko, w tem gronie,
Zwodniczą goniąc marę, napróżno czas trwonię.
Bądźcie zdrowi, dworacy; żegnam, bądźcie zdrowi.
Wszak Fortunie w Suracie wzniesiono świątynię:
Tam znajdę moją Boginię.»
Wsiadł na okręt, popłynął. A podczas podróży,
To ścigany przez korsarzy,
To wpośród wichrów i burzy,
Nieraz biedak gorzko marzy
O swojej chatce i o przyjacielu;
Nieraz widział śmierć zblizka; ale na nią przecie

Lepiej w domu zaczekać, niż gonić po świecie.
Nakoniec stanął u celu.
Nowy cios: w opuszczoną gdy zaszedł świątynię,
Dowiedział się, że w tej porze
Fortuna bawi w Pekinie.
Więc znów popłynął na morze,
Do Chin przybywa i słyszy zdumiony,
Że pożegnała oddawna te strony
I odleciała gdzieś za oceany.
Pogonił za nią, smutny i znękany.
Już nawet fale morskie dźwigać go nie chciały;
I tyle tylko zyskał na podróży całej,
Że mu w stepach Ameryki
Indyanin mądry, choć dziki,
Ratując życie, szepnął pokryjomu,
Że wszędzie dobrze, a najlepiej w domu.
Usłuchał rady: wraca do ojczystych progów,
I ujrzawszy zdaleka swą zagrodę cichą,
Rzecze, płacząc radośnie: «Ach! olśniony pychą
Na cóż chciałem po świecie szukać obcych Bogów!
Nie złudzisz mnie, Fortuno; klnę się na mą duszę,
Że odtąd jednym krokiem z domu się nie ruszę.»
Tak poprzysiągłszy, i pełen wesela
Spieszy do chaty. Wtem, wytęża oko,
Patrzy: Fortuna siedzi u drzwi przyjaciela,
A przyjaciel... śpi głęboko.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Władysław Noskowski.