Człowieku, czy nie widziałeś?/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Człowieku, czy nie widziałeś? |
Podtytuł | Z niedawnej przeszłości |
Pochodzenie | Czerwony kogut |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka |
Data wyd. | 1913 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków; New York |
Tłumacz | Kazys Puida |
Tytuł orygin. | |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
W kilka dni potem w chacie Jana stały dwie trumny.
Jedna większa — Jagusi; druga malutka — nowo-narodzonego syna. Izba pełna ludzi.
U wezgłowia umarłych siedział Jan. Włosy rozczochrane, koszula rozpięta, głowa ciężko pochylona. Niekiedy podnosił ją, błyszczącemi oczyma poglądał, to na jedną, to na drugą trumnę i uśmiechał się...
Przybyli spoglądali na Jana, szeptali między sobą, jednak nikt doń słowa rzec nie śmiał.
Czterech mężczyzn wzięło wieka trumien, nakryli je. Jan spojrzał i uśmiechnął się wesoło...
Wynieśli trumny i położyli na saniach.
Jan wstał i wyszedł razem z tłumem. Na podwórzu stanął, obejrzał się, pokiwał głową i poszedł do stajni. Wyprowadził Siwka, puścił go i wrócił do sań; Siwek postępował za nim.
Nad trumnami stanął, wziął konia za kark i nachylił jego głowę do trumien. Siwek pociągnął powietrza. Jan zaśmiał się głośno. Siwek spojrzał na swego pana i cicho, gorzko zarżał.
Konie ruszyły i sanie, odprowadzane przez tłum, skierowały się w stronę cmentarza. Ostatni szedł uśmiechnięty Jan, za nim z głową spuszczoną Siwek.
Cmentarz był niedaleko za Monikuniami — dojechali prędko. Jedna szeroka jama dała schronienie Jagusinej i dziecięcej trumnom...
Ludzie poczęli wracać do swych chat, Jan tylko siedział u wezgłowia mogił, zapatrzony w nie. Czasem podnosił wzrok na stojącego tuż przy nim Siwka i — śmiał się.
Ktoś próbował namówić Jana, by już wracał, lecz Jan go nie słyszał.
Na cmentarzu pozostał już tylko Jan i Siwek. Długo tam byli.
Nareszcie Jan wstał. Oblicze jego, dawniej łagodne, naiwne, stało się groźnem. Zmarszczki na wysokiem czole i przygasły wzrok świadczyły, że walczy z jakąś ciemną, straszną zagadką: ową twarz wesołą powlokła jakaś mgła, z poza której przebijały się promienie tęsknoty...
Ciężko, machinalnie podniósł rękę, pogłaskał po karku Siwka i wracał do domu. Siwek szedł za nim.
Na drodze do wsi spotkali jakiegoś starego nędzarza i jego po raz pierwszy zapytał Jan:
— Człowieku dobry, czy nie widziałeś mojej Jagusi?...
I chodził od tej chwili i pytał, nikomu nic złego nie czyniąc. Ludzie od niego uciekali, stronili, a on — szukał i pytał...