[205]
Djabłów pięćkroć sto tysięcy
Na hulankę prysło w świat,
[206]
Mieli humor, lecz nic więcej,
Bo pieniędzy ani ślad!
Każdy przyzna, że golizna
To najtwardszy w świecie sęk.
Więc gromada w rozpacz wpada
Rozpoczyna djabli jęk!
Aż Belzebub z śmiechu w piekle
Dostał kolek słysząc to,
Boże, wrzasnął, jak też wściekle
Te djabliska głupie są!
A tu pięćkroć djabłów jęczy,
Aż w posadach ziemia drga,
Kto pożyczy? kto poręczy?
Kto na kredyt wina da?
Hej! rzekł Pipifax najmniejszy:
Głupcy z was przyznajcie to,
Jam od wszystkich rozumniejszy,
Bom ja djabeł „comme il faut.“
Chcecie pić a nie ma za co,
Patrzcie światło w oknach tam,
Tam rozumy ludzie tracą,
Tam się kielich wdzięczy nam.
Tam się winko gracko ściąga,
Butli, beczek pełen sklep,
[207]
Prawda w kabzdzie ni szeląga,
Lecz od czego djabli łeb?
Wszak nam rygiel nie dokucza,
Piekło przeszkód ani zna!
Dziurką każdy z nas od klucza,
Pięknie ładnie nurka da.
Hura! krzykną wszyscy djabli
I już ich w piwnicy masz,
Wnet węgrzyna, bordeaux, chabli,
Wypróżnili milion flasz.
I śpiewali w późną porę:
Pić i kochać to mi rzecz,
I spijali „con amore“
A noc uciekała precz!
Wtem zbudzony kogut raniej
Zapiał w przeraźliwy głos,
A tu djabli już pijani
W koło nich butelek stos.
Wszedł Belzebub, schmurzył czoło,
Pięćkroć djabłów do flasz wbił,
Zakorkował, zalał smołą,
Ścisnął drutem co miał sił.
Pięćkroć djabłów od tej pory
Na butelek siedzi dnie,
[208]
A świat do pomysłów skory,
Djabli sok szampanem zwie.
Kiedy korki grzmią ochoczo,
Piosnka płynie z piersi lżej,
Djabli się z butelek tłoczą,
I po głowach wiodą rej!