Przybiegła Marta: — „Brat mój ciężko chory —
„Śpiesz, dobry Panie! Jedno Twe spojrzenie
„Uzdrowić może, Tyś był zawsze skory
„Nieść ulgę w trosce, dobroć Twoja nie da
„Ostać się prochom, kto w Twe wierzy słowo;
„Moc wszelką traci śmierć na Twe skinienie,
„Przed Tobą pierzcha niemoc, smutek, bieda,
„Twa ręka stroi drzewa w liść na nowo,
„A krzew uwiędły w świeże, wonne kwiaty;
„Więc go uzdrowisz, jak niewiastę ową,
„Co się dotknęła rąbka Twojej szaty!
„Na Magdalenę pomnij nawróconą,
„Która z mojemi prośby łączy swoje;
„Pomnij na błogość tej radosnej chwili,
„Gdy pył z nóg twoich włosem swym zmiatała
„I nardą skronie obmywała Twoje;
„Nadzieja w Tobie, Panie, nasza cała —
„Niech do próśb kornych serce się przychyli,
„Podąż z pomocą ku naszej ustroni!“
A Jezus milczał. Próżno Go błagały
I brat im skonał. Ciało w wonne szaty
Wnet owinęły, i z palmami w dłoni
Poniosły złożyć w grocie nagiej skały.
W blaskach zachodu dzień już dogorywał,
Gdy Chrystus zdążał do skalnego złomu
Od wrót Bethanii gościnnego domu,
W którym przed zdrajcą Judaszem się skrywał,
Co — niby jastrząb, gdy krążąc z wysoka
Śledzi ofiarę — czyhał na Proroka.
Z domu wybiegła doń Marta stroskana:
W oczach, zapadłych od płaczu i bólu,
Gorzka wymówka z niemym żalem tkwiła;
Łkając, przed mistrzem padła na kolana:
„Wielka Twa dobroć, Panie nasz i Królu,
„Gorących życzeń“ woła „nie ziściła!
„Późno przychodzisz! Śmierć nam wzięła brata!“
—„Nie płacz, niewiasto“, rzekł Zbawiciel świata,
„Brat twój nie skonał, bowiem tylko drzemie,
„Zbudzić go może jedno moje słowo.
„Wskażcie, gdzie leży, a wstanie na nowo“.
I wielkim głosem do trupa zawoła,
Aż w swych posadach drgnęło skały brzemię:
— „Łazarzu, powstań! wynijdź z grobu łona!“
I martwy powstał, szerząc strach dokoła.
— „Łazarzu, powstań!...“ echo brzmi i kona,
Gdy on, w opończę owinięty białą,
Na tłum zebranych spogląda ciekawie.
Radością serce każde wnet zadrgało
I tylko Chrystus jeden zadumany
Stał wciąż w milczeniu, spoglądając łzawie.
Kiedy pytały Go niewiasty święte,
Zwracając oczy Nań z łez nieoschnięte:
— „Czemu dla Ciebie, Panie Ty nad Pany,
„Obcą się zdaje nasza wspólna radość?“
Odrzekł im Chrystus: — „Uczyniłem zadość
„Prośbom, lecz serce żal przejmuje srogi
„I ciężkie dręczą duszę niepokoje, —
„Bom sen z ócz bratu spłoszył wieczny, błogi
„I z grobu wywiódł znów na trud i boje!“