[295]
9) Do Grosfa.
O ciszę żeglarz modli się na morzu
Falami bity, gdy światło księżyca
Chmury zakryją, i żadna w przestworzu
Z gwiazd znanych mu nie przyświéca.
O ciszę woła Trak srodze wojenny,
Ciszy Med pragnie o złotym kołczanie;
Spokój - to towar nad purpurę cenny,
Za klejnot go nie dostanie.
Skarby koronne, konsulne liktory
Żrących sumienie zgryzot nie wymiotą;
U zdobnych stropów troski, istne zmory,
Wiszą nad tobą i gniotą.
Dobrze ten żyje, kto na skromnym stole
Stawi przed sobą solnicę ojcowską;
Sny on ma lekkie, o zmarszczkach na czole
Nie siedzi łakomstwo z troską.
[296]
Życie tak krótkie; czemuż narowistą
Żądzą je targać lub zmieniać podniebie?
Czy porzucając kto ziemię ojczystą,
Potrafił uciec od siebie?
Zgryźliwa troska i na okręt wsiada,
Ona za konnym orszakiem w cwał leci
Prędzej niż jeleń, choć biegun nielada,
Niż Eur [1] w zimowej zamieci.
Wesołyś — nie myśl, co potem nastąpi;
Smutnyś — cukrujże uśmiechem gorycze:
Pełnego szczęścia niebo zawsze skąpi,
Daje mu różne oblicze.
Sławny Achilles legł w przedwczesnym grobie,
W długiem zgrzybieniu Tyton[2] dogorywa —
I mnie dać może, czego nie da tobie,
Jedna godzina szczęśliwa.
U ciebie, Grosfie, wypasa się spełna
Sto krów sykulskich, dziarska u rydwana
Poryża czwórka, a na tobie wełna
Dwakroć w purpurze maczana.
Mnie tylko szczupłe dostały się grzędy
I greckich dźwięków[3] coś się tam dostało
Z Parek szczodroty, by o ludzkie względy,
Jeśli się zmienią, dbać mało.
(L. Siemieński).