Do Stanisława Małachowskiego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Franciszek Karpiński
Tytuł Do Stanisława Małachowskiego
Pochodzenie Klejnoty poezji staropolskiej
Redaktor Gustaw Bolesław Baumfeld
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1919
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
FRANCISZEK KARPIŃSKI.
DO STANISŁAWA MAŁACHOWSKIEGO,
MARSZAŁKA SEJMU WIELKIEGO.

Mężu zacny! w podróży twojej dla ojczyzny,
Z trudów doczekawszy się szanownej siwizny,
Nie dbasz na oset, który nawija się drogą,
Co na to tylko rośnie, żeby ukłuć kogo.

Podnieś oczy: oto ten wzgórek umajony
Szlachetnym twym zabiegom miedzą naznaczony;
Tam dla cię wiją śpiesznie na skronie święcone
Córki nieśmiertelności wieńce zasłużone.

Oby te wiersze moje, dzieło słabej ręki,
W pożyczone od cnót twych przybrawszy się wdzięki,
Mogły jako spraw twoich szlachetności sprostać
l z niemi się do ciągłej potomności dostać!

Żeby kiedyś, gdzie będą twe prochy złożone,
Przy nich je odczytując, wnuki opóźnione,
Czuciem obywatelskiem do serca przejęci,
Błogosławili twojej wiekami pamięci.


Nie ślepym dziwacznego losu pchnięty błędem,
Lecz samym wielkiej duszy ruszony zapędem,
Serca tylko twojego pilnujesz ukazu,
Uderzając szczczęśliwe razy koło razu.

Po pięknych przyniesionych darach dla ojczyzny
Obciążasz swoją dla nich poręką dziedzizny:
Teraz, co twoją chwałę, prócz inszych, stanowi,
Dajesz wolność poddanym, człowiek człowiekowi.

Widzę nakoło ciebie tysiączne ich gminy:
Oni się błyszczącemi nie wsławili czyny,
Chyba ten u nich siądzie na poczesnej stronie,
Co więcej wylał potu na pańskim zagonie.

W nędznej chacie zrodzeni, nędzę spadkiem wzięli,
Chlebem, łzami skropionym, zła dola je dzieli;
Chlebem, który tysiącznym okupują trudem,
Pracują równo z bydłem, a zowią je ludem.

Widzę cię w pośrzodku nich, ojca z dziećmi swemi,
Cisną się, by stać bliżej pod oczyma twemi.
Ty do nich (gdy skinienia twego każdy czeka):
„Wracam wam stare prawo wolności człowieka“....

Rozbieży się twój przykład w różne kraju strony,
Odzyskując ojczyźnie ludzi milijony,
Którzy, od niej tuleni, będą o nię dbali:
Ro dotąd, co to dobro krajowe, nie znali.

Dziecka swego, kiedy mu rozpłakać, się przyjdzie,
Nie będzie mać uboga zagrażać: Pan Idzie;
Ani brząkać nad głową ciężkiemi okowy
Gminu zalęknionego urzędnik surowy....

Odżyją opłowiałe pod niewolą pola,
Zrodzi bujniej sprawiona wolną ręką rola.
Nieznana czerstwość twarze włościan pookrywa;
Bo chleb nawet — wolności posilniejszym bywa.


Mężu zacny! toś zrobił w domu mimochodem,
Cały zajęły z gruzów wstającym narodem;
Gdzie króla, ciebie i prac twoich towarzysze,
Jak twórców życia Polski, nieśmiertelność pisze!

(Około 1791 r.)[1]





  1. Do Stanisława Małachowskiego, marszałka Sejmu wielkiego. Jeden z najlepszych wierszy Karpińskiego. Pełny tytuł brzmi: „Do S. M., referendarza Koron, Marsz. Sejmu i Konfeder. Koron., z okoliczności danej wolności poddanym swoim. Jest to jeden z kilku wierszy Karp., napisanych z powodu Konstytucji 3 maja.
    Obciążasz swoją dla nich poręką dziedzizny — S. Małachowski, podobnie jak wielu posłów sejmowych, uwolnił chłopów w dobrach swoich od poddaństwa; i prac twoich towarzysze — twórców Konstytucji 3 maja; w kilku zwrotkach tego poematu (tutaj pominiętych) wspomina Karpiński o dwóch jeszcze obywatelach, którzy znieśli u siebie poddaństwo, Jacku Chreptowiczu i Stan. Poniatowskim.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Franciszek Karpiński.