Z skał Drachenfelsu zamek dumny Spogląda chmurnie w Renu wody;
Pieni swe nurty strumień szumny, Winne obsiadły brzeg ogrody,
Wzgórza kwitnący las porasta, Pola obfite wróżą płody,
Licznie rozsiane wokół miasta Pośród słonecznej lśnią pogody:
Podwójna rozkosz w tym widoku,
Gdybyś ty była przy mym boku!
Tłum wiochn z modremi tutaj oczy, W ręku trzymając bukiet świeży,
Po rajskich niwach z śmiechem kroczy; Nademną baszty gniazd rycerzy
W zielonych liściach kryją mury, Niejedna skała w przepaść bieży.
Łuk się niejeden pnie do góry, A tu winnica u stóp leży —
Tu, gdzie czarują Renu wdzięki,
Brak mi niestety twojej ręki.
Dano mi lilie, ślę-ć te kwiaty; Nim się dostaną do twej dłoni,
Wiem, że utracą czar bogaty; Ty nie gardź nimi, choć bez woni!
Pieszczotą zlałem je do koła, Wiedząc, że na nie wzrok swój rzucisz,
I, że na schnące patrząc zioła, Ku mojej duszy swoją zwrócisz:
Rwane, gdzie toczy Ren swe zdroje,
Twemu je sercu niesie moje.
Pędzi w szumiących fal odmętach Strumień, tej ziemi cud prawdziwy,
I wciąż w tysiącznych swych zakrętach Odsłania nowe, piękne niwy;
Choć najdumniejsza pierś, tu przecie Mogłaby stanąć z życiem w zgodzie,
I czyż się znajdzie kąt na świecie, Mnie równie drogi i Przyrodzie?
Twojej źrenicy tu potrzeba,
By kraj ten milszym był od nieba.