Duchy i zjawy/Rozdział VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Duchy i zjawy
Podtytuł Wykład popularny z dziedziny medjumizmu i badań psychicznych
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne „Gloria“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VI.
Próby wytłomaczenia zjawisk. Hipoteza ideoplastyki.

Jak z poprzednich rozdziałów wynika, istnieje cały szereg zjawisk tajemniczych, nie dających się wytłomaczyć na podstawie znanych nam praw natury. Usiłowania jednak wyjaśnienia tych zjawisk są czynione i to zasadniczo w dwóch odmiennych kierunkach.
Mamy więc przedewszystkiem teorję spirytystyczną.
Na pierwszy rzut oka tłomaczy ona pozornie wszystko i z tego względu jest pociągająca.
Ma jednak wielkie swoje ale, gdyż a priori przyjmuje istnienie czegoś (duchów), co jeszcze bynajmniej udowodnionem nie zostało. Z tego względu właśnie, jest spirytyzm rodzajem raczej wiary, a nie nauki, gdyż każe nam ślepo wierzyć, zamiast iść w kierunku ścisłego uzasadnienia. Pozatem, zawsze każdego myślącego człowieka razić będzie sam sposób ukazywania się duchów. Wystarcza bowiem zapłacić medjum określoną kwotę... i każdy przeciętny jegomość ma możność konferowania z Napoleonem, Dantem, Słowackiem ect. — istnościami, które jednak za życia z byle kim, na pewno, zadawać by się nie chciały. Również zawsze razić będą błazeńskie figle, płatane przez pseudo duchy na seansach, oraz przeróżne głupstwa, które w większości wypadków „widma“ wygadują.
Dlatego też najnowsze usiłowania zbadania w mowie będących fenomenów poszły zgoła w innym kierunku.
Jak już nadmieniałem na samym wstępie „medjumistyczny“ kierunek tłomaczy je jako przejawy sił psychicznych, bliżej nam jeszcze nieznanych i nieokreślonych — ale sił, tkwiących w samym organizmie ludzkim, nie mających ze sferami „zaświatów“ nic wspólnego.
W niektórych wypadkach udało się nawet skonstatować te siły. Sztywne promienie Ochorowicza tłomaczą lewitacje — unoszenie się w górę — przedmiotów, dotkniętych przez medjum.
Dalszem usiłowaniem wytłomaczenia sprawy powstawania widm i zjaw jest hipoteza ideoplastyki.
Inż. Piotr Lebiedziński, Prezes Polskiego Tow. Badań Psychicznych, w sprawozdaniu swem na Kongresie w Kopenhadze, oraz na Międzynarodowym II Kongresie w Warszawie, uzasadnił, że większość zjawisk medjumistycznych daje się objaśnić t. zw. ideoplastyką.
Hipoteza p. Lebiedzińskiego jest ze wszystkich dotychczas znanych hipotez najbardziej logiczną i naukowo uzasadnioną.
Ideoplastykę można określić jako zdolność realizowania przez medja idei, tkwiących w ich podświadomości.
Ideoplastja jest jakby modelowaniem przez medjum wszelkich zjawisk, urzeczywistnieniem ich wyobrażeń i stoi w ścisłym związku z t. zw. „ektoplazmą“.
Z „ektoplazmy“ tej medjum podświadomie formuje wszelakie kształty — jest medjum w tym wypadku artystą — jakby rzeźbiarzem, który z gliny lepi i tworzy dowolnie figury.
Ta tylko różnica zachodzi, że nie czyni tego medjum sposobem fizycznym lecz psychicznym.
Z tego punktu widzenia medjum, będąc pogrążone w trans, reprodukuje albo obrazy, tkwiące w jego podświadomości, albo też takie, które zostały mu poddane, przez uczestników.
Jeżeli uczestnicy gorąco sobie życzą ujrzeć jakąś postać historyczną np. ks. Józefa Poniatowskiego — zwykle ten im się ukazuje. Nie będzie to jednak duch a lecz obraz wytworzony przez medjum.
Przytacza p. Lebiedziński znakomity przykład: mianowicie: będąc na seansach z różnemi medjami, czterokrotnie widział rzekomego „ducha“ ks. Józefa Poniatowskiego i za każdym razem „duch“ ks. Józefa wyglądał inaczej. Niema tu nic dziwnego, gdyż każde medjum reprodukowało go różnie — tak jak sobie wyobrażało.
Dlatego też medjum Eva C. — „pokazywała“ widmo Aleksandra Bissona, który tkwił w jej pamięci, lub obrazy przypominające, formą rzeźby (pani Bisson była rzeźbiarką).
Z tąd pochodzi, że na seansach niejednokrotnie ukazują się zjawy, „rzekome duchy“, ludzi żyjących.
Na seansie z Evą C. obserwowano główkę widmo kobiece — która była identyczna z żyjącą (wówczas) artystką paryską Monną Delzą.
Stało się to dlatego, że medjum przed seansem oglądało ilustrowane pismo „Miroir“ gdzie znajdował się portret artystki i podczas seansu reprodukowało go podświadomie.
W identycznych warunkach, również pod wpływem ilustracji, ukazały się widma żyjących: prezydenta Wilsona i króla bułgarskiego Ferdynanda.
Dalej jeszcze: były wypadki, że medja poczynały dawać pewne kategorje zjawisk, wtedy dopiero, gdy dowiadywały się, że są one produkowane przez inne medja.

№ 6. Medjum p. Stanisława Popielska. Z jej ust wydziela się ektoplazma w postaci długiego paska (języka).

Np. Stanisława P. nie produkowała figurek ludzkich. Dopiero gdy pewien uczestnik, opowiedział jej jak wygląda to u Evy C. i u Stanisławy T. — na seansie ukazała się świetnie modelowana figura ludzka z ektoplazmy.
Ponieważ w ten sposób powstałe widma mówią — w tem co one mówią, odbija się inteligencja medjum. Oto wytłomaczenie dla czego rzekome „duchy“ plotą tyle głupstw. Inteligencja ich odpowiada ścisłe inteligencji medjum — gdyż właściwie przez ich usta przemawiają podświadomie wiadomości medjum. To też relacje jaką tą drogą otrzymujemy o bycie zagrobowym i „zaświatach“ są całkowicie zależne od rozwoju umysłowego medjum.
Ideoplastykę podzielić można na:
I. Ideoplastję psychiki: kiedy medjum w transie naśladuje psychikę, mowę, styl, sposób zachowania danego osobnika. Tu zaliczyć należy medja rewelacyjne (rewelacje rzekomego „ducha“ dr. Ochorowicza).
II. Ideoplastykę materji: kiedy medjum ma zdolność przerabiania i przetwarzania materji (części ciała, twarze, postacie ect).
III. Ideoplastykę energji: kiedy wytwarza się wszelakiego rodzaju energja (zjawiska świetlne, cieplne, dźwiękowe a więc: stuki, hałasy, przesuwanie się ciężkich przedmiotów ect).
Ideoplastyka może być mikst, np. może nastąpić połączenie ideoplastyki psychicznej z ideoplastyką materji; będziemy mieli wówczas najbardziej typowy przykład „mówiącego ducha“.
Hipoteza ideoplastyki uderza potężnym taranem w spirytystyczne teorje. Z tego punktu widzenia wszystkie „cuda“ zjaw odnajdują wytłumaczenie. Dotychczas np. uważano, że o ile przybędzie na seans „duch“, przedstawi się obecnym jako znany im wspólnie zmarły człowiek, a na dowód tożsamości da swój podpis, który się okaże identycznym — będzie to niezbitym argumentem na obecność nieboszczyka nie ulegającą żadnej kwestji. Hipoteza ideoplastyki nam odpowie, że nie jest to żaden dowód. Medjum mogło wytworzyć sposobem wskazanym zjawę i obdzielić ją odpowiednią psychiką, mogło jednocześnie, będąc obdarzone darem jasnowidzenia, odczytać w myślach[1] obecnych podpis, który oni pamiętają i wyreprodukować go!
Wniosek jest zdaje się zupełnie logiczny!
A że uczestnicy zwykle pragną ujrzeć osobę zmarłą znaną sobie, lub postać historyczną — pragnienie ich zostaje urzeczywistnione — w sposób jaki poznaliśmy. Poddaje mu się podświadomie medjum i wykonywuje, po swojemu. To też „duchy“ nietylko przedstawiają się z imienia i nazwiska, ale starają dawać dowody prawdziwości swego istnienia.
Nie znamy dotychczas granic do jakich rozpościera się potęga twórcza ideoplastyki.
Mamy tylko liczne dowody, że może ona stwarzać zjawiska fizyczne, psychiczne i chemiczne, zaprzeczające dotychczas znanym prawom natury.
Tłomacząc nam, w jaki sposób wiele zjawisk medjumistycznych może być robione, nie tłomaczy nam jednak ideoplastja wszystkiego.
Nie tłomaczy telepatji, jasnowidzenia, przewidywania przyszłości — nie tłomaczy tych wypadków, kiedy zjawy powstają od medjum niezależnie.
Krok jednak naprzód został uczyniony olbrzymi!
To co dziś jest hypotezą — stać się może za lat parę aksiomatem.
A że ze wszystkich dotychczasowych supozycji i przypuszczeń, hipoteza ideoplastji jest najprostszą i najbardziej dostępna umysłowi ludzkiemu, — temu się chyba zaprzeczyć nie da.
Przeczyć temu tylko ten będzie, kto pragnie za wszelką cenę mieć „duchy“ na seansach.
Lecz taki, niech raz na zawsze zapomni, o naukowych dociekaniach!








  1. Że jest to możliwem, dowodzą tego doświadczenia Schermana. Schermana wprowadzono do galerji obrazów, napisy pozasłaniano. Scherman z największą łatwością nietylko odczytywał podpisy, ale i odtwarzał je. Były identyczne z prawdziwemi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.