Duchy i zjawy/Rozdział VII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Duchy i zjawy
Podtytuł Wykład popularny z dziedziny medjumizmu i badań psychicznych
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne „Gloria“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ VII.
Oszustwa medjów.

Zwykle przeciwko prawdziwości zjawisk psychicznych wysuwany jest zarzut, że są one produkowane przez medja, te zaś oszukują, a kto raz został przyłapany na oszustwie — temu zasadniczo wierzyć nie można.
Zdanie to jest niezmiernie powierzchowne.
Że wiele medjów zostało przyłapanych na oszustwie — temu nie zaprzecza nikt. Sławną Eusapię Palladino schwytano za rękę, gdy ją nieznacznie uwolniła z łańcucha, by sięgnąć po trąbkę. Medjum Ellington miało poczernione palce, po rzekomo samodzielnej grze harmonijki, ponieważ tak naznaczono instrument przed seansem, dla przekonania się o prawdziwości objawów.
Podobnie udowodniono oszustwo w Berlinie słynnej z aportów Annie Rothe. Gdy niespodzianie komisarz policji dokonał przy niej rewizji (na działalność jej zwróciły uwagę władze) znaleziono w fałdach spódnicy ukryte kwiaty, róże i fijołki. Usprawiedliwiała się ona przed sądem tem... że nagłe wystąpienie policji sprawiło materjalizację kwiatów.
Najbardziej może sensacyjnem było zdemaskowanie amerykańskiego medjum Bastjana przez Austryjackiego arcyksięcia Jana w Wiedniu.
Bastjan popisywał się w obecności figur dworskich. Arcyksiąże Jan postanowił go zdemaskować i urządził „pułapkę“. Za firankami drzwi, w których ukazywały się zmaterjalizowane zjawy, umieścił rodzaj żaluzji, która za pociągnięciem sznura opadała, zagradzając „duchowi“ odwrót.
O oznaczonej godzinie byli wszyscy na swych miejscach.
Bastjan zapadł w trans i rozpoczęły się zjawiska. Rozsunęła się czarna materja, za którą siedział; wyłaniały się z niej blade oblicza: to jakiejś kobiety, to następnie twarz męska, dalej rzymski żołnierz, wreszcie wyszła cała postać w bieli. Wtedy opadła żaluzja; widmo napróżno usiłowało wydostać się. Arcyksiąże Jan schwycił tajemniczą postać, a był to sam Bastjan, śmiertelnie blady. Był tylko w skarpetkach, zresztą miał przy sobie całe ubranie. Frak z kamizelką wystawał mu z pod pach, a do spodni u góry przytwierdzony był kawałek kaszmirowej materji.
Tak się odbyło zdemaskowanie Bastjana.
Również obecnie prasa poczęła głosić, że medjum Jan Guzik został w Paryżu przyłapany na oszustwie i że wszystkie zjawiska wykonywał... nogą, którą sprytnie uwalniał z kontroli.
Więc medja oszukują! Temu nie zaprzecza nikt! Lecz cóż z tego?
Z faktu tego nie można wyprowadzać żadnego konkretnego wniosku!
W tej mierze, jako odpowiedź, pozwolę sobie zacytować ustęp z wzmiankowanej przezemnie książki ks. Niteckiego. Czynię to dla tego, że ks. Nitecki w żadnym razie o stronniczość ani też o naciąganie faktów posądzonym być nie może. Szan. autor „Zjawisk spirytystycznych“ pisze na str. 41.
„Wprawdzie zasada prawna opiewa: qui semel mendax, semper mendax. (Kto raz skłamał temu się nie wierzy). Ma ona w stosunkach moralnych wielkie zastosowanie, należy jednak niezbyt obficie nią szafować, gdy chodzi o rozbiór zjawisk spirytystycznych, bo inaczej przeoczy się wiele rzeczy ważnych... te same medja, które publiczność przyłapuje na podstępie w pewnych chwilach, w innych najjawniej zdobywają się na czynności niewytłomaczone prawami natury. — Włoszka Eusapia skompromitowała się na publicznem przedstawieniu w Warszawie podstępem ze spódnicą swą, sztucznie się wydymającą i ułatwiającą jej jakąś akcję, która miała uchodzić, w programie, za niezwykłą. Ależ to samo medjum, w tem że mieście, wobec areopagu stołecznych powag naukowych: Ochorowicza, Prusa (Głowackiego), Matuszewskiego etc. i przy ich ścisłej kontroli dokonało szeregu zjawisk istotnie niezwykłych.“
Tyle ks. Nitecki.[1]
Rzeczą jest zupełnie zrozumiałą, że medja nie tylko oszukują, ale oszukiwać muszą.
Skoro medjum występuje za pieniądze, czerpiąc z tego źródła utrzymania — a czuje, że nie jest w stanie dać prawdziwych objawów, dopomaga sobie sztuką. Inaczej uczestnicy seansu wyszliby rozczarowani, medjum straciłoby klijentelę, przestano by je zapraszać.
Jest to pierwsza przyczyna zkąd wypływają oszukańcze manewry medjów. Lecz ztąd jedynie morał się wywodzi, by bardzo sceptycznie zapatrywać się na medja seansujące dla zarobku codziennie, a nawet po parę razy dziennie. Wiemy, jak każdy istotny seans wyczerpuje medjum. Co by się z niem stało, gdyby seansując bez przerwy, dawało prawdziwe objawy?
Odpowiedź łatwa — jak również łatwa uwaga, że seans na którym nie zastosowano jaknajściślejszych warunków kontroli — nie jest naukowym seansem.
O warunkach kontroli wspominałem, wobec czego powtarzać się nie będę. Pokreślę tylko, że właśnie przy tych warunkach zjawiska powstawały, a warunki te wykluczały wszelką możliwość oszustwa.
Ten sam Guzik, któremu obecnie zarzucane są szalbiercze machinacje, seansował parę miesięcy temu również w Paryżu w Instytucie Międzynarodowym Metapsychicznym i wówczas przy b. ostrej kontroli, objawy uznano za nieulegające żadnej wątpliwości.
Dalej — ileż było takich medjów, których uczciwość nigdy kwestyonowaną nie była. Naprzykład, niemożliwem jest zaprzeczać rzeczywistości Katie King, sobowtóra miss Cook, którego czyny i gesty badał i surowo kontrolował człowiek taki, jak William Crookes.
Dostatecznie więc chyba jest jasnem, że nawet skonstatowane fakty oszustwa nie mogą dyskredytować samej sprawy badań psychicznych — więcej jeszcze — nie mogą kompletnie dyskwalifikować nawet tych medjów, które po szeregu prawdziwych objawów na oszustwie przyłapane zostały. Wyjątek naturalnie tu stanowić będą te medja, które zawodowo oszukiwały — a więc nie były medjami, lecz szarlatanami.
Tak się sprawa przedstawia.
O ile chodzi o dalsze wywody, to uważam, że odnośne naukowe towarzystwa winny swą opieką otoczyć wybitne medja, by nie były one zmuszone seansować za pieniądze, dla zarobku. Seanse takie bowiem działają deprawująco a nawet są prostą drogą do zatracania zdolności medjalnych.
Jak nie każdy artysta może tworzyć lub improwizować o dowolnej godzinie, tak i medjum nie może zawsze dawać objawów. Tymczasem publiczność „duchów“ żąda! Żyć trzeba! A więc? —
Taką jest geneza szalbierstw medjów!








  1. Cóż na to p. Dąbrowski, który tak kategorycznie twierdzi, że skoro raz się medjum przyłapało na oszustwie, to wierzyć mu nie można?





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.