[213]Dzięk.
I.
Z zimnem srebrem księżycowych fal,
Ze wstającą gdzieś na łąkach mgłą,
Tęskny spływa w serce moje żal,
Trwożnie struny ducha mego drżą.
Księżyc mówi: »Serce odziej w stal,
»Niech twe oko nie zachodzi łzą:
»Dłoń żelazną kryje w sobie dal,
»Co się stać ma, stać się musi to!
»Po spirali wielkiej dzieje mkną —
»I nie zmienić drogi ich na cal!
»Wszystko, o czem marzyciele śnią,
»Za co ludzie szli na krzyż czy pal,
»Z konieczności miało kolej swą!
»Złudą święty ideału Gral!«
[214]
II.
Rozpłonęło serce me, jak krąg
Złoty słońca w południowy czas,
Duch mój w błogiem upojeniu kląkł
I całował zimny światła pas.
Bo z księżyca promienistych wstąg
Blask przeniknął w zwątpień czarny las,
Rozpękł nagle świadomości pąk,
Błysła źródła czysta toń bez skaz:
Gdy mus rządzi wkoło nas i w nas,
Gdy niezmiennym jest wydarzeń ciąg, —
Żeś poetom dał ofiarny głaz,
Teraźniejszość zniechęceń i mąk
I wieczysty sen o szczęściu mas, —
Losie, przyjmij dzięk wzniesionych rąk!