...Kto we drzwi moje kołata? —
Dzień dobry, Nędzo! Nie strasznaś mi wcale.
Wejdź w próg mój, ty — lodowata!
Wyprostowana, jak żołnierz na wale,
Przyjmuję ciebie, bezzębny skielecie,
W twarz ci się śmiejąc... Patrz przecie! —
Nie dosyć? — Ha, postąp krokiem!
Dalej, upiorze ohydny, przeklęty!
Zabij nadzieję twym wzrokiem,
Rozszarp mi piersi szponami na szczęty,
Rozciągnij czarne skrzydła do ostatka
Nad łożem, gdzie kona — matka!
Wścieknij się! I cóż ci znaczy
Ta młodość moja i to życie moje?
Przecież nie! Ty mnie nie ujrzysz w rozpaczy
Upadającą! Ja — stoję!
Nad rumowiska, nad wichry zamieci
Mych lat dwudziestu kwiat świeci.
Nie wydrzesz mi boskiej siły,
Co w sercu mojem płomieni się żywa!
I nie zatrzymasz u szczęścia mogiły,
W promiennym locie, który mnie porywa!
O, czarna ksieni, twe jady nie mogą
Zabić mnie! Idę mą drogą.
Patrz, co na świecie jest słońca,
Ile róż młodych pąki swe rozwija!
Słuchaj, jak piosnka dzwoniąca
Z gniazd skowronkowych ku niebu się wzbija!
Co wzlotów ducha w nadziemskie przestrzenie,
Jakie namiętne piór drżenie!
Wiedźmo ty blada, bezkrwista,
Której trupie oblicze chusta czarna kryje,
— Jam dziecko ludu! Ognista
Krew, nowa, świeża krew, w mych żyłach bije!
Depcę twe groźby! Depcę mroków troski!
W przyszłości lecę świt boski!
Za berło chwytam królewskie
Pracy, przed której tronem ludy kiedyś klękną!
Za natchnień światło niebieskie,
Za nieśmiertelnej sztuki wieczne piękno!
Uśmiech lazurów chwytam, wonie kwiatów,
Gwiazd pocałunki i światów!
Ty — mijasz, czarna władczyni,
Jako złowróżbna chmura, co blask kryje słońca,