Dziennik Serafiny/Dnia 16. Listopada
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik Serafiny |
Rozdział | Dnia 16. Listopada |
Wydawca | Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta |
Data wyd. | 1876 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Hrabia był dziś u nas na obiedzie, znał on dawniej mojego Ojca... Z nim razem przybył mój Baron Molaczek... Wczoraj zapowiadając mi te odwiedziny, papa oznajmił, że W. Ochmistrz dworu przybywa umyślnie dla poparcia przyjaciela. Wprawdzie razem z nim przyszli, wprawdzie zdają się być z sobą na bardzo dobrej stopie, ale Molaczek maleje jakoś i podrzędniejszą niż zwykle gra rolę przy nim, a Hrabia ani słowa się nie odezwał za przyjacielem. Rekomendacja była niemą i jakby ostrożną. Ubodło to mnie tak, że po obiedzie, przy czarnej kawie, szukałam zręczności zbliżenia się poufalszego do gościa, w nadziei, iż mi coś powie wyraźniejszego.
Hrabia jest bardzo poważnym i widocznie najlepszego towarzystwa człowiekiem. Na pierwszy rzut oka poznać w nim można kogoś, co się w kołach dworskich nawykł obracać. Z ciekawością przypatrywał mi się, a gdyśmy tak jak sami zostali, w istocie przebąknął coś grzecznego, winszując już zawczasu Baronowi, iż osoby tak dystyngwowanej jak ja, ma nadzieję rękę otrzymać. Nie mogłam się powściągnąć od zaprzeczenia... i oświadczyłam, że jeszcze nic nie ma stanowczego...
Spojrzałam mu w oczy badająco. Zmięszał się jakoś. Czekałam, aby przemówił za Molaczkiem... odezwał się tylko świadcząc o jego szacunku i przywiązaniu... Mówił tak jakoś nie jasno, żem się nic dowiedzieć nie mogła, prócz iż Baron był mną zajęty bardzo... i że byłby szczęśliwy i t. p.
Czekałam objaśnień, polecenia... te snać uznał Hrabia za zbyteczne, i wnet zaczął opowiadać o Wiedniu, o dworze, o przyjemności życia w stolicy.
— Ja, rzekł, jestem przekonania, że miasto i życie w niem, naówczas tylko jest znośnem, gdy wielkie. Mała mieścina jak Lwów, pardon de l’expression, ma wszystkie niedogodności wsi i wszystkie kłopoty miasta, a brak jej obojga, przyjemności i swobody. Spodziewamy się państwa ujrzeć we Wiedniu...
Tak o tem mówił, jakby już rzecz była skończona, a on tylko przyjechał nas pobłogosławić. Po obiedzie pożegnał i tyleśmy go widzieli.
Ojciec odprowadziwszy go powrócił tryumfujący; jego zdaniem teraz się już wahać nie mogłam.
Powiedziałam mu o rozmowie, uniósł się prawie gniewem... Mnie to już męczyć zaczyna, tak lub owak, należy skończyć.