Dziennik Serafiny/Dnia 18. Marca

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 18. Marca
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dnia 18. Marca.

Dziś już powinszowałyśmy Józi, zaniosłam jej bukiet. Zdaje mi się, żem ją sobie nim zjednała, uściskała mnie serdecznie, i bez tych żartów niedorzecznych z moich lat osiemnastu... Zgadłam, że bukiet mój przyda się do zamaskowania innego. Tajemniczy ów z białych kamelij i fijołków uwity... przeleciał przez płot ogródka, niewidzialną ręką rzucony pod nogi ubóstwianej... Panna Ropecka n’y voit que du feu... Huzar wynagrodzony zostanie wdzięcznem a łzawem wejrzeniem. Józi to nie kosztuje nic, bo jej czarne oczy zawsze jakby we łzach pływają... Ja jej oczów tych nie zazdroszczę... Słowo daję, jak mamę kocham... Moje niebieskie głębiej sięgną, gdy zechcą... Patrząc na siebie w zwierciedle, kiedy zrobię takie oczki, jak mama czasem umie... kiedy przymrużę powieki... kiedy się tęskną osłonię tajemnicą... czuję że gdybym była mężczyzną... to bym od takiego wejrzenia oszalała!
Cóż z tego! Oni wprawdzie szaleją na chwilę, ale, jak mama powiada, nigdy, nigdy im wierzyć nie można... Trzeba ich trzymać surowo... Ja to sobie z góry zapowiadam...
Z powodu jutrzejszych imienin Józi M.. i drugiej tegoż imienia Pepi Baronównej... a razem świętego Józefa, cały dzień będziemy miały wolny. Pani Feller rozumie to przecie, że dla nas dobra turniura, wdzięk, gracja, umiejętne znalezienie się, może więcej niż wszystkie nauki znaczą... a że na święty Józef tańcować wolno, pewno wieczór fortepian będzie w robocie i nogi...
Niewielka to z tego pociecha... Kilku nauczycieli, którzy są łysi i dla rumu w herbacie, nie dla nas przychodzą, i kilku braciszków, tych obrzydłych studencików, których ja cierpieć nie mogę... Ale zawsze się tańcuje...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.