Dziennik Serafiny/Dnia 4. Lipca

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 4. Lipca
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 4. Lipca.

Na brak gości uskarżać się nie mogę. Radca jest tak uprzejmy i tak mile a tak ostentacyjnie przyjmuje, iż na Herburtów wszyscy łaskawi. Jeżeli sądzi, że mnie to bawi, lub choćby rozrywa, myli się bardzo, ale ponieważ jemu to może czynić przyjemność, zostawiam go w tem złudzeniu... Jednej Mamy doczekać się nie mogę, bo woli swój Sulimów i Pilskę, nad wszystko, a Pilska mi pisze, że się prawie z fotelu nie rusza, i po całych dniach modli się. Za to z Cioci mam częstego gościa, a gdzie ona, tam i Rotmistrz być musi. Wuj też dosyć łaskaw na mnie, i Ojciec nie zapomina.
Wczoraj miałam kłopot z nimi dwoma, bo się zjechali przypadkiem, a nie ma dwóch ludzi na świecie mniej dla siebie sympatycznych...
Wuj Ojca nazywa pięćdziesiątletnim młodzieniaszkiem, a Ojciec jego gburem... Ale Porucznik nie ucieka od niego, a Papa kilku minut dobrowolnie z nim nie wysiedzi...
Zdziwił się niezmiernie Porucznik, który bardzo lubił Opalińskiego, gdy się o jego oddaleniu dowiedział.
— Raz w życiu, cudem trafiliście na uczciwego i nie głupiego człowieka, i pilno wam go się pozbyć było...
— A! rzekł Radca, trudno człowieka gwałtem trzymać, kiedy nie chce... Wuj głową pokiwał.
— Bodajżeś tak zdrów był, stary Machiawelu — rzekł... mnie tego nie wmówisz... Głupstwo zrobiliście, bo go nikt nie zastąpi.
Ja się do rozmowy nie wmięszałam. Ojciec zrana przyszedł do mnie, na poufną pogadankę. Naprzód potrzebował pieniędzy pożyczyć, te się łatwo znalazły... Gdy ta okoliczność została załatwioną, począł wzdychać nademną...
— Cóż ty myślisz? zapytał, zakopać się tak na wsi, wyjść na niańkę? wyrzec się już życia? Jesteś młodziuteńka, piękną dziś, jakeś nigdy nie była... uśmiecha ci się świat... toć grzech się zamknąć w tych murach na wsi...
— Ale ja tu jestem szczęśliwą!
— Gadaj zdrowa! szczęśliwą... Nie naturalna rzecz, żeby w sile wieku można się nazwać szczęśliwym, będąc samotnym...
— Mam dziecię...
— Tego nie dosyć...
— Owszem... ono zapełnia mi serce i wszystkie życia godziny...
— Aleś ty na niańkę nie stworzona... Świat! świat! wzywa cię... jesteś do błyszczenia na nim przeznaczoną. Masz wszystkie przymioty, które on ceni. Rozwinął ci się dowcip, wdzięk... masz w sobie coś tak sympatycznego i t. d.
Z pół godziny mnie tak namawiał do miasta. Skończyło się na tem, żeśmy się zgodzili, iż dla wychowania Stasia... zapewne później wypadnie we Lwowie zamieszkać. Ale kiedy to tam będzie... Ojciec nie pojmuje życia na wsi...
Miałam list od Adeli. Od naszego poznania się w Karlsbadzie, kiedy niekiedy pisywałyśmy do siebie... Wyszła za mąż!! Jest szczęśliwą! Małżeństwo to serdeczne, człowiek ubogi, oni oboje razem złożywszy co mają, ledwie się zbiorą na dzierżawę, ale Adela pisze, iż jej tak dobrze na świecie, iż lepiej być nie może, i więcej nic nie pragnie...
Zawsze taż sama co była... idealistka. Une chaumiére et son coeur!
Z duszy jej życzę, aby się nigdy nie rozczarowała... Nawzajem odpisuję jej ogromnie długi list... o sobie, a połowa jego zajęta Stasiem...
Lecz czyż ona będzie w stanie pojąć i zrozumieć mojego Stasia — to dziecię wyjątkowe... cudowne, jakiemu jestem pewna, nigdy na świecie równego nie było...
Jak się on rozwija... jak on rozumie... jak czuje... jak z każdym dniem rozbudza się w nim spowita dusza...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.