Dziennik podróży do Tatrów/Muzyka i taniec goralów
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik podróży do Tatrów |
Wydawca | B. M. Wolff |
Data wyd. | 1853 |
Druk | C. Wienhoeber |
Miejsce wyd. | Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały rozdział Cały tekst |
Indeks stron |
Obraz Podhalan w ogólności a w szczególności ich pasterstwa niebyłby zupełny, gdybym nie powiedział coś o ich muzyce i tańcu: muzyka i taniec są w ich życiu, są w chwilach pełniejszych czuciem, ruchem i wdziękiem, są więc ważną częścią jego życia. nieobojętnym rysem jego oblicza dwustronnego: wewnętrznego i zewnętrznego.
Narzędzia muzyczne najpowszechniejsze między goralami są: skrzypce, gęśl, bas, lira czyli kobza, i dudy to jest dwie piszczałki wprawione w miech z koziéj skóry: ale powszechniejsze są flety, piszczałki, fijarki i dudki rozmaitego rodzaju, nakoniec trąby pasterskie czyli ligawki.
Skrzypce, basetla, gęśl, stanowią muzykę więcéj domową, konieczną gdzie są tańce; można jednak czasem usłyszéć skrzypce i gęśl w głębi gór najustronniejszych. Kobza i dudy są najczęściéj instrumentami śpiewaków żebrzących, muzyków błędnych. Najulubieńsze Juhasom i górom są ligawki i cała rodzina piszczałek. Ligawka służy Juhasowi głównie do porozumienia się z trzodą; jéj to głos wyprowadza trzodę na pastwisko, skupia ile się razy za nadto rozproszy i na nocleg do koszar zwołuje. Ligawka jest to drewniana trąba, długa do dwóch łokci, niekiedy więcéj; głos jéj donośny i dziki, przypada tylko do gór i lasów, wydaje się jak żeby z ich piersi był wydobyty i dziwne robi wrażenie, a nawet bardzo miłe, kiedy się rozlegnie po głuszy lasów i dolin, kiedy się łamie na skalistych szczytach i ścianach.
Milsze są od niéj łagodniejszym dźwiękiem piszczałki. Są one rozmaitego kształtu; zajął mię szczególniéj jeden rodzaj, jest-to flet otwarty z obu końców i ma tylko dwie dziurki dla dwóch palców, mimo to ma głos dziwnie miły i rozmaity. Wygrywano na nim jak najdokładniéj wszelki śpiew goralski.
Co się tycze ich muzyki, skala jéj nie jest rozległa. Śpiewy ich są posępne, wysilone, przeciągłe, wyobrażają niejako hukanie z jego rozgłosem po górach. Jest w nich pewna jednotonność, dla tego uczenie się ich trudne; udało mi się jeden zrozumieć i zdaje mi się że już wszystkie umiem. Mimo to, słyszane między górami nietylko że nie rażą, że nie męczą, przeciwnie ożywiają, porywają, zachwycają.
Równie trudno dać wyobrażenie o tańcu goralskim. W niektórych częściach przypomina on taniec Rusinów; ale ma jedną figurę właściwą tylko goralom, kiedy goral zamknięty krążącém kołem taneczników, wyrabia na środku rozmaite skoki, a razem ciska raz poraz siekiérką w górę i chwyta ją w powietrzu ze zręcznością zadziwiającą. Nadaje to jakiś męski charakter tańcowi, przypomina wojenne tańce starożytnych.
Muzyka tańca jest całkiem oryginalna, niepodobna do żadnéj muzyki tego rodzaju; jest niby jednotonna, ale tak rozmaita, tak jakaś nieskończona, tak dzika w swojém tonowaniu, że mieszkający nawet od dawna między goralami wygrać jéj niemogą. I rzadki jest ktoby tego w zupełności dokazał.
Nieraz, słuchając muzyki prostego ludu, żałowałem mocno że nie będąc sam muzykiem, nie jestem zdolny zająć się zebraniem tych melodyi, a razem pragnąłem aby się znaleźli tacy, którzy by temu zatrudnieniu poświęcili część swoich trudów i zdolności. Oddaliby przez to wielką przysługę mianowicie poetom i muzykom. Nieocenione skarby czucia i prawdziwéj sztuki leżą w muzyce naszego ludu. Nigdzie też może wielostronny jego charakter ogólny, nie maluje się wybitniéj w odcieniach swoich: każda nasza okolica ma w swoich melodyach właściwe sobie piętno. Inny jest śpiew Litwina, inny Ukraińca, inny Mazura, inny Gorala; inna skoczność Kołomyjki, a inna Kozaka lub Krakowiaka; smutek głębszy, melancholia niewysłowiona, lubo znajduje się na dnie śpiewu wszystkich prawie okolic, ale jak rozmaita, jak malująca oblicze swojéj ziemi i serce swoich mieszkańców; widzisz w muzyce dumki ukraińskiéj pola Ukrainy nieobejrzane, tęschne a cóś w nich głęboko rozrzewniającego, widzisz w śpiewie Litwina jednotonnym, dzikim, puszcze szumiące wiecznym wiatrem, rozlegające się rykiem dzikich zwiérząt; widzisz równie w muzyce Gorala jego góry ludne echami, życiem trzód, tchnące całą swobodą nieugłaskaną przyrody i mieszkańca.
Muzyka ludu jest jednym z najzdrowszych zasiłków naszéj muzyki sztucznéj, a muzyka ludów słowiańskich jest może pod tym względem najwyższa. Wiadomo że geniusz Mozarta niemało się zasilił melodyami Słowiańskiemi, przesiąkł nawet niemi, ztąd ten urok dzieł jego, który mu daje taką wyższość nad największemi nowoczesnemi mistrzami.
Pan Wacław z Oleska dał dobry przykład umieszczając niektóre melodye przy swoim zbiorze pieśni galicyjskich, ale jest-to dopiéro próbka, bardzo mała w porównaniu z tém co zostaje do zrobienia. Miejmy nadzieję, że się znajdą gorliwi i na téj drodze. Jedna tylko obawa powinna towarzyszyć téj pracy, to jest aby zachować tym melodyom charakter ich ludowy nietknięty. Sztuka nasza, zarażona martwotą konwencyonalności, jest tak nieszczęśliwa, że wszystko czego się dotknie, traci natychmiast swoją że tak powiem, dziewiczość duchową, którą miało w życiu swojém śród ludu, w piersiach ludu. Jest-to niby to samo, a czujesz że nie to samo — jak kobiéta którą znałeś niewinną i widzisz po utracie niewinności. Sztuka nasza odbiéra powszechnie tę niewinność utworom gminnym; widzieliśmy to już nieraz na pieśniach ludu wygładzonych niby przez sztukę — nie życzylibyśmy podobnego losu muzyce jego.