Dziennik podróży do Tatrów/Sumienność ludu w poezyi
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Dziennik podróży do Tatrów |
Wydawca | B. M. Wolff |
Data wyd. | 1853 |
Druk | C. Wienhoeber |
Miejsce wyd. | Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały rozdział Cały tekst |
Indeks stron |
Jest jeszcze drugie źródło wyższości jaką dostrzegam w sztuce ludu, i zasługujące abyśmy i my zbliżyli się ku niemu.
Nikt mi zapewne nie zaprzeczy, że kiedy czytamy jaki nasz poemat a tém bardziéj romans, piérwsi niewierzemy w wierną rzeczywistość osób i wypadków opisywanych i gdybyśmy musieli szczérze odpowiedziéć odpowiedzielibyśmy: że ten romans czy to poema jest nic innego tylko igraszka artysty, przystrojona pozorem celu i tonu mniéj więcéj poważnego a uzmysłowiona dla igraszki czytelnika. Lud prosty wierzy w to co tworzy, nie igra ze swoim utworem, ze swoją sztuką, nie rozkoszuje się nią, ale skoro wchodzi na jéj pole to z potrzeby poważnéj, dla celu poważnego, przez to pokazuje z jednéj strony, więcéj zdrowego sensu, więcéj dobréj wiary, więcéj poważnego umysłu jak w ogólności artyści ucywilizowani, a z drugiéj dowodzi, że ma głębokie poczucie prawdziwego życia, które może być małe w objawianiu się, ale jest silne w swojéj istocie.
Sumienność ta w literaturze ludu idzie z jego natury, która niema potrzeb zbytkowych, idzie z głębi ducha zapełnionego czuciem religijném, idzie także z jego położenia materjalnego. Niedola jego ziemska trzyma go tak mocno w świecie rzeczywistości, w karbie konieczności najściślejszéj, że każdy czyn w którym objawia swoje uczucie, idzie sumiennie z jego uczucia. Nie jemu-to wolno nudzić się nudami dobrego bytu, i w tych nudach, w przesycie zadowolenia materyalnego, wymyślać sobie idealne nieszczęścia, trapić się marzeniami, kaleczyć się i boléć przez rozpustę moralną, jedynie dla urozmaicenia życia, dla drażnienia drętwiejących uczuć, dla karmienia bezrządu który już wszystko zużył, dla podsycenia żądz konających już po strawieniu wszelkiéj swojéj pastwy, jak tego przykłady widziémy w sferze ucywilizowanéj. Bóg zabezpieczył lud prosty przeciw temu samobójstwu najstraszniejszemu, bo duchowemu. Lud prosty, zwłaszcza nasz, niedomyśla się nawet, nie wyobraża sobie, niezdolny jest wyobrazić sobie stanu podobnego, a następnie niezdolny jest do podobnych chuci. Jeżeli usłyszysz jaką powieść ludu, bądź pewny że jéj autor nie dla igraszki ją wymyślił, ale zmuszony był ważną jakąś pobudką, bądź ogólną, bądź osobistą. Napotkasz-li pieśń miłośną? o! niezawodnie twórca jéj rzeczywiście, szczérze był zakochany, możesz na to przysiądz — a czy przysiągłbyś sumiennie, że jakiś z naszych poetów kochał rzeczywiście, bo napisał wiérsz miłośny, choćby nawet bardzo namiętny? ja przynajmniéj nieśmiałbym tego zrobić o ile znam się cokolwiek na naszych poetach. Jeżeli pieśń ludu tęskni, skarży się, narzeka, boleje, cierpi, to był ktoś dotknięty istotném nieszczęściem, przyciśniony szczérym smutkiem, obarczony cierpieniem a tak rzeczywiście i silnie, że musiał nadmiar stanu wewnętrznego wylać na zewnątrz w pieśni.
Człowiek ludu nie tworzy jéj, kiedy w ogólnym skarbcu znajduje odpowiednią całkiem swojéj potrzebie, chwyta ją i posługuje się nią jak własną. Nie znajdzie-li takiéj? wtedy sam tworzy. A ta samorodność tém łatwiejsza, że nie myśli o formie objawienia, nie zawadzają mu przepisy, wymagania sztuki obliczonéj, wymierzonéj, wyważonéj nie miarą ducha twórczego, ale rozumem który nie zdolny jest przejść po za karby materyi: dla śpiewaka z łona ludu prostego dosyć kiedy mu sumienie jego i innych przyświadczy, że w tém co wypowiedział, co wyśpiewał jest wierne wydanie jego czucia, jest prawda tak żyjąca w słowach, jak w jego piersi, jak w piersi ogółu.