<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Dziewczyna z bagniska
Wydawca Biblioteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1922
Druk T. Jankowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Janina Godlewska
Tytuł orygin. Tösen från Stormyrtorpet
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Gudmund łudził się, że kocha Hildur aż do dnia, w którym wymogła na nim obietnicę odprawienia Helgi. Do tej pory była to istota którą najbardziej podziwiał i szanował. Uważał, że żadna z dziewczyn nie dorówna Hildur i był dumny, że ją pozyskał. Marzył z radością o przyszłem z nią pożyciu. Będą bogaci i poważani. Przeczuwał, że będzie mu wygodnie w domu, prowadzonym przez Hildur. Nie miał również wstrętu do pieniędzy posagowych dziewczyny. Użyje ich na polepszenie gospodarstwa, dobrą uprawę roli, odnowienie starych budynków. Stanie się naprawdę wielkim gospodarzem.
Owej niedzieli, kiedy powracał z Helgą z kościoła, pojechał wieczorem do Elwokry. Hildur wszczęła rozmowę o Heldze. Wyraziła życzenie aby dziewczynę odprawiono przed jej przybyciem do Narlundy. Gudmund chciał to obrócić w żart, lecz wkrótce się przekonał, że mówiła poważnie. Wówczas stanął w obronie Helgi, tłomacząc jej błąd życiowy wiekiem młodocianym i niegodziwością Per‘a Mortenssona. Dodał, że odkąd matka Ingeborga nią się zaopiekowała, dziewczyna prowadziła się bez zarzutu.
— Źlebyśmy zrobili, gdybyśmy ją odtrącili. Może spotkałoby ją jakie nowe nieszczęście.
Ale Hildur nie chciała słuchać.
— Jeżeli ta dziewczyna ma pozostać, noga moja u was nie postanie. Ja i ona nie możemy być pod jednym dachem.
— Nie wiesz, co robisz. Nikt nie potrafi lepiej pielęgnować mojej matki. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, gdy się do nas dostała. Przedtem matka była niełatwa w pożyciu i często w złym humorze.
— Nie chcę cię przymuszać abyś ją oddalił, — powiedziała Hildur. Znać jednak było, że jeśli Gudmund nie spełni jej żądania, jest zdecydowana zerwać małżeństwo.
— A no, dobrze. Będzie, jak chcesz, — odrzekł Gudmund.
Nie chciał ryzykować swojej przyszłości z powodu Helgi. Lecz dając to przyrzeczenie, był bardzo blady i przez cały wieczór pozostał milczący i przygnębiony.
Zajście to nasunęło Gudmundowi obawy, że Hildur nie jest taka, jaką ją sobie wymarzył. Podrażniło go, że przeciwstawiła mu swoją wolę. A przytem nie mógł przyznać jej rację. Gotów byłby ustąpić, gdyby okazała swą wspaniałomyślność, tu jednak przeciwnie, zdradziła mściwość i złe serce.
Od tej pory patrzył pilnie, czy narzeczona nie przejawi w czem tego rysu charakteru. Nieufność, raz obudzona, odkrywała wciąż nowe rzeczy niepożądane.
— Pewno należy do takich, co to najpierw myślą o sobie, — mruczał teraz każdym razem, gdy się z nią rozstawał. Ciekaw był, jak długo wytrwałaby w miłości ku niemu, wystawiona na próbę.
Usiłował się pocieszać, rozumując, że wszyscy myślą przedewszystkiem o sobie, ale nasuwała mu się na myśl Helga. Stawała mu przed oczami sala sądowa i dziewczyna, wyrywająca Biblję. Słyszał jej krzyk:
— Cofam skargę. Kocham go. Nie chcę krzywoprzysięstwa!
Taką chciał widzieć Hildur. Helga stała się dla niego miarą, którą stosował do ludzi. Istotnie, niewielu dorównałoby jej w miłości i dobroci.
Miłość jego do Hildur ostygała z dniem każdym. Pomimo to nie myślał o zerwaniu narzeczeństwa. Niechęć starał się wytłomaczyć złudzeniem, gdyż zaledwie parę tygodni temu uważał ją za najlepszą z kobiet. Zresztą, gdyby to było na początku narzeczeństwa, prędzejby zerwał. Lecz obecnie — zapowiedzi były już wygłoszone, dzień ślubu naznaczony, rozpoczęto niezbędne przygotowania. A przytem trudno mu było zrezygnować z pięknego posagu i wysokiego stanowiska. Zresztą, co go mogło skłaniać do zerwania? To, co miał jej do zarzucenia ledwie dałoby się określić słowami.
Pomimo to, ciężko mu było na sercu. Korzystał z każdej okazji, aby zajrzeć do kieliszka, gwoli lepszego humoru. Po wypróżnieniu kilku butelek, był na nowo dumny ze swego małżeństwa z Hildur. W takich chwilach nie pojmował, co go dręczyło.

∗             ∗

Gudmund często myślał o Heldze i pragnął ją zobaczyć. Obawiał się jednak, że źle o nim sądzi. Nie mogąc się wytłomaczyć ani uniewinnić, unikał spotkania.
Jednak zobaczył ją pewnego ranka. Szła po mleko na wieś. Gudmund zawrócił z drogi i poczuł się w obowiązku towarzyszyć dziewczynie.
Nie zdawała się być z tego zadowolona; przyśpieszyła kroku i milczała.
Nagle na horyzoncie ukazał się jakiś wóz. Gudmund go nie zauważył, pogrążony w myślach. Lecz Helga spostrzegła i zwróciła się gwałtownie do Gudmunda:
— Nie ma potrzeby, abyś mię odprowadzał dalej. Zdaje się, że to jedzie ktoś z Elwokry.
Gudmund, spojrzawszy, poznał wóz i konia i odruchowo chciał zawrócić z drogi. Jednak, po chwili wyprostował się dumnie i szedł obok Helgi póty, aż ich wóz minął. Wówczas zwolnił kroku, lecz Helga szła wciąż prędko, więc się minęli, nie zamieniwszy ze sobą słowa. Od dawna Gudmund nie był ze siebie tak zadowolony, jak owego dnia.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Janina Godlewska.