<<< Dane tekstu >>>
Autor Ajschylos
Tytuł Eumenidy
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Józef Szujski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

c) Eumenidy.
Przez otwarte drzwi świątyni delfickiej widać Oresta, trzymającego się znaku środka ziemi, i śpiące na krzesłach Eumenidy czyli Furye. Apollo z Hermesem zbliża się do Oresta, uspakaja go i obiecuje być jego obrońcą, ale radzi mu uciec się do Aten pod opiekę Pallady. Zaledwie Orest odszedł pod opieką Hermesa, a Apollo zasiadł na swym tronie, ukazuje się duch Klitemnestry i robi wyrzuty Furyom:

Śpicie? ha! śpicie? Wobec mojej sprawy
Sen dozwolony? Wśród umarłych rzeszy
Bogiń korowód pomścić się nie śpieszy
Tej, która sama ma na ręce krwawej
Ślad mężobójstwa... Mnie zhańbić nie wina!
A przeciem padła z ręki mego syna....
Uciekł wam z dłoni bezsilnej i starej,
Jak jeleń przedarł sieci waszej gęstwie,
Po odniesionem szydząc z was zwycięstwie.
Lecz ja was wołam, ja was ze snu ruszę...

Eumenidy mruczą i zaczynają się poruszać.

Jak pies myśliwski skomlisz w marze sennej,
Zamiast się zerwać zębami wściekłemi!
Wstań! Niech cię dłużej nie trzyma kamienny
Sen! Gdzieś do wnętrza zaszarp się ostremi
Pazury! Skruchy oćwicz biodra biczem!
Goń! goń kapiącem od krwi go obliczem.
Żarem oddechu wysusz mu jelita,
Niech pada marny, niech zębami zgrzyta,
Niech wyciągnięty gonitwą się kruszy.

Eumenidy budzą się, spostrzegają ucieczkę ofiary i czynią Apollinowi wyrzuty, że sprzyja matkobójcy:

I ty, wieszczu, o ty, Apollinie,
Hańbie dajesz twą złotą świątynię,
Czcząc śmiertelnych mimo prawa boże,
Stare Mojry[1] deptając nogami!
Gardzę tobą i twemi mocami:
Nie ustąpię, gdzie rękę położę....
Niema kąta, gdziebym nie dopadła,
Niema kąta na ziemi, ni w Hadzie;
Na kim matka krwawą dłoń układła,
Zginąć musi w swej zbrodni szkaradzie.

Apollo groźnemi słowy każe im opuścić świątynię.

Eumenidy.   Daj przyjść do słowa, władco Apollinie!...
Oddam ci słuszność: współwinny nie jesteś,
Na tobie cała tego mordu wina.
Apollo.   Jakim sposobem? Tobym chciał usłyszeć.
Eumenidy.   Tyś sam go zbroił w oszczep matkobójczy.
Apollo.   Morderstwo ojca wymagało pomsty.
Eumenidy.   A teraz matki morderstwo osłaniasz.
Apollo.   By się oczyścił, przyjść mu tu kazałem.
Eumenidy.   Lecz nas wyganiasz, jego towarzyszki.
Apollo.   Świątynia moja dla was niedostępna.
Eumenidy.   Przecież z bożego przyszłyśmy rozkazu.
Apollo.  Jakiż to rozkaz? jaka to powinność?
Eumenidy.   Powinność święta gonić matkobójcę.
Apollo.   Zabójcę matki, co mężobójczynią?
Eumenidy.   Nie ma się krwawić syn matki morderstwem
Apollo.   Więc niczem tobie związek uświęcony
Zeusa i Hery ślub małżonków dwojga?
Więc niczem tobie Kiprydy rozkazy,
Wszelkiej rozkoszy dawczyni na ziemi?
Świętym jest związek męża i niewiasty,
Świętszym ślub taki od przysięgi świętej.
Lecz ty nie karzesz, ty go nie dochodzisz,

Choć rozerwany morderstwem, ty wściekła
Tylko Oresta umiesz prześladować.
Sprawiedliwości nie widzę w tej sprawie,
Więc pod Pallady poddam ją rozsądek.
Eumenidy.   Nie puszczę nigdy, nie puszczę Oresta.
Apollo.   Goń za nim dalej; pogonisz napróżno.
Eumenidy.   Czci mojej takiem nie ubliżaj słowem.
Apollo.   Wzgardziłbym iście taką czcią nazawsze.
Eumenidy.   Tak! zwą cię wielkim przy tronie Zeusowym.
Lecz mnie krew matki, krew pędzi przelana,
I nieznużona za tą krwią pogonię.
Apollo.   Ja zaś na pomoc pośpieszę mężowi,
Co mej opieki pożądał i straży...
Kto w tem niepilny, bóg-li, czy śmiertelny,
Na srogą zemstę bogów się odważy.

Scena się zmienia. Eumenidy, węsząc ślady matkobójcy, odnajdują Oresta w świątyni Pallady w Atenach. Orest oznajmia im, że oczyściwszy się ofiarą, oddaje się pod opiekę Pallady.

Eumenidy.   Próżno Apolla i próżno Pallady
Wołasz. Na wściekłość naszą niema rady.
Nie! nie! nie zaznasz rozkoszy spokoju,
Blada ofiaro, z Erynjami w boju!
Mojąś ty pastwą, żertwą jesteś moją,
Ofiary próżne, słowa nie dostoją!
Żyw będziesz naszym: żyw w wieczystym grobie,
Gdy straszną klątwy pieśń zanucim tobie...
O, macierzy moja, o Pranocy!
Coś zrodziła nas na świata strach,
Pod Apolla stopą w krwawych łzach
Mamż upadać w hańbie i niemocy?
Maż mi z ręki uchodzić zwierzyna
Matkobójcy, matkobójcy syna?
Nie! oplączmy go pieśni rytmani,
Co miesza zmysły, co rozum odbiera.
Strasznej pieśni chłostany strunami,
Niech w szaleństwie zbrodniczy umiera.
Mojry dały z wiecznego wyrobu
Świętych węzłów Erynjom straż,
Mężobójców kazały na oku,
Ojcobójców mieć na oku twarz.
Na dno piekieł puszczać oko wieszcze,
Na dnie piekieł nie przebaczać jeszcze.
Nie! oplączmy go pieśni rytmami,
Co miesza zmysły, co rozum odbiera,
Strasznej pieśni chłostany strunami,
Niech w szaleństwie zbrodniczy umiera...

Przybywa Atena. Orest powiada jej, kto jest, co uczynił i błaga o opiekę i sąd. Atena nie uznaje za właściwe wyrokować sama w tak zawiłej sprawie i dla jej rozstrzygnięcia ustanawia sąd przysięgłych — Areopag, który ma być instytucyą stałą. Eumenidy widzą w pomyśle Ateny zamach na bezpieczeństwo publiczne.

Wszystko obalą bogów prawa nowe,
Jeśli matkobójca śmiało
Przed sądem podnosić ma głowę.
Co będzie dzieci trzymało,
Rodziców chronić co będzie,
Jeżeli pójdzie na sędzie,
Co z góry przeklętem bywało?
Drżeć będą wkoło przelękłe sąsiady,
Gdy mordu wołanie usłyszą;
W krwi upadnie mordowany, blady,
Bezprawia otoczon ciszą.
W trop za zmarłym nie pójdziem Menady,
Wolno puścim zabójstwa szkarady —
Bogi nowe niech skutek przypiszą...

Występują sędziowie; przybywa i Apollo jako obrońca Oresta. Atena zagaja sąd Eumenidy jako oskarżycielki zapytują Oresta:

Odpowiedz naprzód, czy zabiłeś matkę?
Orest.   Nigdy nie chciałem przeczyć tego czynu.
Eumen.   Tożto podobno wygrałyśmy sprawę!
Orest.   Nie chełp się próżno, aż koniec jej będzie.
Eumen.   Więc powiedz jeszcze, jak matkę zabiłeś?
Orest.   Głowę odciąłem mieczem od tułowia.
Eumen.   Z czyjej namowy było to i rady?
Orest.   Z wyroku boga, który mi poświadczy.
Eumen.   Bóg wieszczy chciał mieć ciebie matkobójcą?
Orest.   I wyrok jego dziś mnie jeszcze trzyma.
Eumen.   Powiesz inaczej, gdy cię sąd potępi.
Orest.   Grób mego ojca będzie mi pomocą.
Eumen.   Nie dufaj grobom, ty, coś grób otworzył.
Orest.   Dwukrotną zbrodnią splamiła się matka.
Eumen.   Gdzie ta dwukrotność? Słyszałabym rada.
Orest.   Męża mordując, ojca mi zabiła.
Eumen.   Ale ty żywy, gdy ona nieżywa!
Orest.   Czemuście żywej nie prześladowały?
Eumen.   Nie była jednej krwi z swoim małżonkiem...
Orest.   Ha! ty, Apollo, świadcz mi, ty wiesz jeden,
Czym sprawiedliwie krew matki przelewał?...
Apollo.   Rado ateńska! wieszcz boży, niemylny,
Powiem wam prawdę samą, prawdę świętą.
Nigdym nie wieszczył nic, czyli to mężom,
Czyli niewiastom, czy miastom, czy ludom,
Coby nie było z ojca Zeusa woli.
To z wieszczb wam moich uczyć się przystoi,

Jako objawień boga nad bogami,
Ponad piekielne wyższego przysięgi.

W obronie swej Apollo dowodzi, że ojciec więcej waży niż matka, i powołuje się na samą Atenę, która zawdzięcza swoje istnienie tylko Zeusowi. Po wysłuchaniu stron obydwóch Atena zwraca się do sędziów:

Wstańcie, zdań waszych rzucajcie kamienie,
Jako wam każe przysięga, sumienie...
Eumen.   I ja dam rade: strzeżcie się, sędziowie,
W czemkolwiek czci nam gościnnej ubliżyć.
Apollo.   Ja wam czcić Zeusa wieszczbę nakazuję,
Zeusową wieszczbą każda moja bywa.
Eumen.   Niepowolany mieszasz się do sądu,
A stroną będąc, wieszczyć już nie możesz.
Apollo.   Może mój ojciec pomylił się w sądzie,
Gdy Iksyona oczyścił od zbrodni?
Eumen.   Rzekłeś, co prawda. Wiedz, że pokrzywdzone
Krajowi strasznie damy się we znaki.
Apollo.   Przecież zwyciężę, a ty pośród bogów
Nowych i starych utracisz cześć twoją...
Eumen.   Kiedy sędziwe poniewierasz młodszy,
Czekam wyroku, co sprawę rozsądzi,
I gniew mój słuszny wstrzymuję do czasu.
Atena.   Mnie z prawa winno służyć rozstrzygnięcie
Tego wyroku, więc z góry zapowiem,
Że Orest wolny przy głosów równości...
Wysypcie z urny już kamienne głosy.
Orest.   O Febie wielki! jakiż los mnie czeka?
Eumen.   O czarna nocy, patrzaj, co się dzieje!
Orest.   Śmierć z ręki kata lub światło żywota!
Eumen.   Hańba się nasza z czcią wieczystą waży...

Ilość głosów okazuje się równa i Orest uwolniony odchodzi do Argos, błogosławiąc mądrość i sprawiedliwość Pallady i Ateńczyków.

Eumen.   Ha! młodszego rodu bogi! wy co władzę nam wydarli,
Co praświata depcząc prawa, w świecie dzisiaj się rozparli,
Zbezcześcili nas nieszczęsne, poterali naszą głowę,
Na zgniecione wy porządki stanowicie tutaj nowe,
Że na ziemię mojej hańby z krwawych serc trucizna broczy!

Ha! z trucizny nierodzajnych niech się porost mchów roztoczy,
Niech podgryzie łanów bujność, niech w śmiertelnych wód krawędzie
Jad się zbierze, co zarazę między ludźmi szerzyć będzie.
Zemsta ludziom! ziemi zemsta! co z nas szydzić się ośmiela,
Głód i mór ją niechaj trapi, śmierć i noc niech ja zaściela!

Pallada łagodzi rozsrożone Eumenidy obietnicą wystawienia im w Atenach świątyni; przejednane obiecaną czcią odchodzą, życząc miastu pomyślności i przyrzekając mu swoją opiekę.

Bywaj mi zdrowe miasto raz jeszcze,
Młodzieńce, ojce i dziady,
Dzieci, niewiasty i bogi wieszcze,
Gród zajmujący Pallady.
Dopóki dochowasz mi cześci,
Nie bój się, nie bój boleści,
Nie bój nieszczęścia, ni zdrady.

(Józef Szujski).




  1. Boginie przeznaczenia ludzkiego (po łacinie Parki), były też zarazem stróżkami praw i porządków moralnych na świecie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ajschylos i tłumacza: Józef Szujski.