Ewa (Wassermann)/Nocne rozmowy/5

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jakób Wassermann
Tytuł Ewa
Podtytuł „Człowiek złudzeń“: powieść druga
Wydawca Instytut Wydawniczy „Renaissance“
Data wyd. 1920
Druk Drukarnia Ludowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
5.

Wybudowany polo, by się w nim odbywały ochocze zabawy i zebrania, opustoszał teraz Wahnschaffeburg. Wytworne sałe i pokoje gościnne zamknięto. Przybyłych z Ameryki w odwiedziny znajomych nie przyjęła pani Richberta.
Mąż przysyłał jej przysmaki i kwiaty. Nie patrzyła nawet na nie. W półśnie letargicznym spoczywała w fotelu, tuli paradnem łożu swojem. Okna za dnia nawet były przysłonięte, podobnie jak nocą lampa elektryczna.
Jedyna jej ucieczkę stanowiły wspomnienia o Krystjanie. Przeżywała te chwile, kiedy niańka przynosiła jej do łóżka, pięcioletniego, zaróżowionego od snu malca. Ach, jakże realnym i jak dalekim zarazem był ów szczebiot dziecięcy, złote loki, ruchliwe rączki, swawolne, głębokie, szafirowe oczęta.
Sięgał chciwie po sznury pereł, gdy przybrana do gości weszła do jego pokoju, małe dziewczątka uwieńczyły go pachnącym, rozkwitłym grochem, biegnąc przez park z dwoma psami stanął w niemym zachwycie przed bronzową, antyczną statuą. Potem, już jako młodzieniec, podczas karnawału w Moguncji pośrodku najpiękniejszych kobiet wznosił z uśmiechem ku widzim puhar srebrny.
To wszystko rozpamiętywała, ruchy, spojrzenia, krok elastyczny, śmigłą postać, głęboki ton głosu, wyczekiwanie by przybył, szczęśliwość obecności jego, zachwyt z jakim nań patrzyli ludzie...
Jego tylko miał za treść świat cały.
Odczytywała nieliczne listy, przechowywane niby relikwje w hebanowej szkatułce, trzeźwe drobiazgowe wieści, mające dla niej jednak znaczenie magicznych formułek. Kilkanaście wierszy pisanych z Paryża, San Sebastian, Rzymu, Viareggio, Korfu czy wyspy Wight, oto wszystko. A miejscowości te, z których piła ongiś piękno ziemi, siały się teraz, bez niego pustemi jeno nazwami.
Kochała dotąd swą siedzibę dlatego, że tutaj przyszedł na świat, teraz znienawidziła ją po jego stracie. W jakiż sposób i dlaczego go straciła? Ryło to jej zgoła niezrozumiałe, chociaż dumała dniem i nocą.
Nikt nic mógł dać wyjaśnienia, myśl żadna nie niosła światła. Stojąc przed murem, patrzyła weń tępo, a rozpacznie, nie słysząc z poza niego najlżejszego odgłosu. Wszystko co jej mówiono, miała za kłamstwo i śmieszność.
W sypialni jej wisiał portret dwudziestoletniego Krystjana przez szwedzkiego mistrza malowany. Był bardzo podobny, toteż uwielbiała go. Jednej nocy zdjęła portret ze ściany, postawiła na stole obok lampy i skulona w fotelu, z podpartą rękami głową wpatrywała się weń z pożądliwem nabożeństwem.
Zadawała mu pytania, nie otrzymując odpowiedzi. Chciała chwycić w dłonie tę głowę, ale twarz widna na płótnie uśmiechała się dwuznacznie i odpychająco, jak zawsze. Radaby była płakać, ale przeszła przez życic surowo, bez wzruszeń, przeto Izy nic słuchały jej.
Rano zastała ją służąca przed obrazem, który uśmiechał się obco i dwuznacznie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jakob Wassermann i tłumacza: Franciszek Mirandola.