Ewa (Wassermann)/Zanim pęknie srebrna nić/16
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ewa |
Podtytuł | „Człowiek złudzeń“: powieść druga |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Renaissance“ |
Data wyd. | 1920 |
Druk | Drukarnia Ludowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Warszawa — Poznań — Kraków — Lwów — Stanisławów |
Tłumacz | Franciszek Mirandola |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Szli przez chwilę jeszcze, zanim stanęli u bramy parkowej Christiansruh. W chwili, kiedy Voss chciał się żegnać, powiedział Krystjan:
— Pan pewnie znużony, pocóż tedy iść aż do wsi. Przenocuj pan u mnie.
— Jeśli panu nie sprawię kłopotu, przyjmuję! — odrzekł Amadeusz.
Weszli do domu, do oświetlonej hali, a Voss spoglądał wokoło ze zdumieniem. Schodami dostali się do jadalni w stylu Ludwika XV. Krystjan poprowadził gościa przez różne jeszcze komnaty do pokoju dlań przeznaczonego. Za każdym krokiem wzrastał podziw Amadeusza.
— To całkiem co innego, niż Halbertsroda! — mruczał do siebie. — Różnica jak pomiędzy świętem, a dniem powszednim. Siedzieli przez chwilę u stołu, milcząc, potem przesli do bibljoleki. Lokaj podał czarna kawę na srebrnej tacy. Voss stał oparły o filar, wtopiwszy spojrzenie w przestrzeń. Gdy lokaj odszedł, spylał:
— Słyszałeś pan może o zarazie telchińskiej? Jest to choroba wylęgła z zazdrości Telchinów, psów Akteona przemienionych w ludzi, a zwraca się ona złowrogo przeciw całemu otoczeniu. Pewien młodzieniec Eulelides, zazdrosnem spojrzeniem obaczył w źródle własną swą piękność i zwiądł niebawem skutkiem lej choroby.
Krystjan siedział cicho, zapatrzony przed siebie.
— Istnieje legenda o pewnym szlachcicu polskim — ciągnął Amadeusz dalej. — Mieszkał on w białem dworzyszczu nad Wisłą, a wszyscy sąsiedzi unikali go, bowiem zazdrosne spojrzenie jego sprowadzało nieszczęścia, porażał trzody, podpalał stodoły, a dzieci okrywał trądem. Pewnego dnia, uciekająca przed wilkami, piękna dziewczyna schroniła się do białego dworzyszcza. Zakochany w niej szlachcic, pojął ją za żonę, by zaś nie uległa urocznemu jego spojrzeniu, wyłupił sobie oczy. Zmieniły się one w lśniące kryształy, a on zakopał je pod murem ogrodowym. Ale i pod ziemią nie utraciły swej mocy, a służący, który je odkopał z chciwości, został zabiły.
Siedzący w niskim fotelu Krystjan objął ramionami kolana i spoglądał na Vossa.
— Trzeba od czasu do czasu rozgrzeszyć oczy! — powiedział Amadeusz. — Niedaleko stąd, w Nettersheim leży na łożu śmierci dziewczyna. Jest niesłychanie biedna i opuszczona. Leży w stajni za zagrodą, a chłopi nie wierząc w jej ciężki stan sądzą, że nie chce pracować.
Milczeli długo, gdy zaś zegar w wysokiej, gotyckiej szafie wydzwonił północ, każdy udał się do swego pokoju.