Facecje z dawnej Polski/Przedmowa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Teodor Tyc
Tytuł Przedmowa
Pochodzenie Facecje z dawnej Polski
Wydawca Spółka Wydawnicza „Ostoja“
Data wyd. 1917
Druk Drukarnia „Pracy“
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZEDMOWA



Czytając niedawno krwiste, wesołe powiastki Balzaca „Contes drólatiques“, malujące tak niebywale świetnie, choć i bardzo rubasznie za wzorem Dekameronu, Heptameronu i Rabelaisa średniowiecze francuskie, zamyśliłem się frasobliwie nad tem, że my, Polacy, podobnego utworu nie posiadamy.
Jeśli pominiemy naturalnie pomnikowych „Krzyżaków“, to na ogół polski romans historyczny, jak w tematach szlacheckiej Polski długo trzymał się płaskich i niezabawnych gawęd kontuszowych, pełnych zawiesistych wąsów, karabel, kontuszów i głów pustych, tak i średniowiecza naszego bynajmniej nie zgłębił. Kraszewski w swej wielkiej serji powieściowej, malującej w panoramie nasze dzieje, trącał o niektóre zajmujące motywy i postacie średniowiecza, ale w zbyt bladem i pospiesznem wykonaniu nie zdołał ich zupełnie wyczerpać.[1]
Prawda, że nasze medium aevum, uboższe, cichsze, zaściankowe, wypłowiałe, nie zna żarów krucjatowych ani awentiur cudownych ani Gralowych misterji, o skiopodach, nibelungach, trojańczykach, Aleksandrach, Blanchefleurach, Lanzelotach, Tristanach ani marzy. Ale mimo to poeci znaleźliby w tem szaraczkowem naszem średniowieczu niejedną rzecz godną swego pióra. Nie mówimy wcale o aktach i dyplomatach, z których dałoby się wysnuć tyle wątków powieściowych. Także kroniki, legiendy, roczniki obok najsuchszych szczegółów przynoszą sceny i motywy różnorodne, obfitsze, barwniejsze, powiastki jakieś dowcipne lub budujące, motywy często obce, zachodnie czy też wschodnie.
Zaplątały się one z ustnej tradycji w pisma uczonych dziejopisów i stamtąd nieraz po latach wędrowały znów między ludzi.
Wybraliśmy z nich niektóre, przełożyliśmy na mowę polską, pozwalając sobie na pewną dowolność, temperując trochę przesadę Wincentego, poprawiając budowę zdań pamiętnikarza z Czarnkowa, i podajemy te jaskrawe miniatury i mgliste zarysy — w myśli dwojakiej: po pierwsze, aby zwrócić uwagę na motywy powieściowe czy nowelowe, kryjące się po zbutwiałych kronikach, po drugie, aby przedstawić nanowo w polskiej szacie moralia i jovialitates średniowiecza, które nieraz pewnie przez usta kleryków szperających po zapylonych „oślich skórach“, znajdywały drogę w świeckie koła białychgłów i „rycerzstwa“ polskiego.
Co do pierwszego punktu nie myślimy tu jedynie o zupełnie prawowiernych „powieściach historycznych“, dających fakta historyczne z akompaniamentem dwóch serc rozkochanych; miłośnikom kaszubszczyzny polecić możnaby gdańskie awantury Mszczuja pomorskiego jako wdzięczny motyw. Myślimy również o śmiałych, rzucających szablonę, wesołych czy smutnych, a żywych, nowelach lub interludjach albo o satyryczno-fantastycznych utworach, któreby kontynuowały lub parodjowały sposób Wincentego, niezdatny dla historji, ale dobry w romansie. A powieści zabawne i ucieszne pisano też bez archeologji.
Co zaś do materjału powiastki średniowiecznej, to dajemy bez różnicy barwne quodlibet najróżniejszych anegdot, epizodów, mirabiliów, z których jedne są przywoźnym towarem, niektóre przedstawiają się jako prawdziwe wypadki i zdarzenia, zniekształcone nieco w fantazji ludu, inne znów na literackie pomysły zakrawają. Obok pobożnej legiendy o św. Wojciechu mieszczą się humanistyczne apoftegmata arcybiskupa lwowskiego, obok zabawnych epizodów z awantur wielkopolskich Bartosza z Odolanowa jakieś apokaliptyczne przepowiednie, obok powieści o Chrystusie ludowym na Łysej Górze rzucającej dziwne światło na życie religijne warstw wieśniaczych stoją dowcipy żakowskie albo złośliwości i grubijaństwa Stanisława Ciołka (młodszego).
Za każdym jednak razem pytaliśmy się, zali każda z nich ma znamiona powieści ustnej, zali przed uwięzieniem jej na pergaminie z ust do ust biegała, lub czy też po wysnuciu jej z głowy autorskiej znajdywała czytelników, którzy ją przy wesołym stole biesiadnym w głos powtarzali.
Mimo tej różnorodności nadaliśmy im jednak jednolity tytuł „Facecji“, pomnąc na to, że już Długosz wspomina o tych staropolskich „facetiis et dicteriis“, któremi przy stole Jagiełłowym długie uczty smakowicie przyprawiano, bo tam pewno nie same tylko figliki i śmiesznostki rozpowiadano, ale za Kazimierza Sprawiedliwego przykładem rozpatrywano i gesta sławnych mężów i cudowne a budujące wypadki.
Część „Facecji“ drukował w styczniu 1917 r. „Kurjer Poznański“ (nr. 1, 5, 8, 9). Uwagi krytyczne dające się do nich przyczepić, zachowujemy dla mającej się po wojnie napisać rozprawki o „powiastkach średniowiecznych w Polsce“.
Zaczem ten zbiorek polskich powiastek średniowiecznych oddajem — w wasze ręce.





  1. O Petrku Właście“ — „Stach z Konar“ — „Waligóra“ — „Syn Jazdona“ — „Pogrobek“ — „Semko“ — „Strzemieńczyk“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Teodor Tyc.