[320]Fantazya pierwsza.
W sztokholmskich wrotach łódź się kołysze,
Wietrzyk ogarnia nas w świeży chłód —
Szepty z Djurgårdu[1] w oddali słyszę —
I płyniem głębią — na morski cud!...
To samo niebo, co świeci w górze,
Pod sobą widzę na wód lazurze!...
Na sinej fali wschodniego morza
Otwarte wrota kamiennych bram —
Od których błyszczy świetlana zorza,
Która latarnią przyświeca nam —
Znaczy koleje żeglarskich dróg,
Gdy fala ryczy u skalnych nóg!...
Para, — zwyczajem dawnych rycerzy
Walcząc pracuje i walcząc bieży, —
Zwycięża gromko wraże bałwany,
Które wdzierają się w łodzi ściany; —
A łódź nad niemi
Skrzydłami swemi
Skacząc wesoło,
Podnosi czoło
I tańczy hoża
Po kroplach morza!
Para w południa unosi stronę —
Widmo „Dziewicę“[2] na bladej toni,
[321]
A noc zarzuca ciemną oponę
Na ląd i morza — — —
i północ dzwoni!...
Smutna rzecz iście, ale prawdziwa,
Że Homer kiedyś w swojej powieści
Nieurodzajnem morze nazywa .....
................
Prawda!... błękity nie rodzą grona, —
Róża nie kwitnie zarumieniona —
Chyba li zorza różami sieje,
Rzucając blaski w wodne wierzeje,
Gdzie, drżąc na fali, giną bez wieści
Fantazyą róży
Wśród morskiej burzy!
Jeszcze słoneczko dziś nie wyjrzało
Z nad srebrnych główek bałwanów roju; —
Nie długo wejdzie, — już czasu mało, —
Wzbudzone wstanie w porannym stroju; —
My go zawczasu wzrokiem szukamy,
Patrząc w świetlane poranku bramy; —
Już się rumienią i świecą z góry
Nad srebrną falą — różowe chmury,
Które powstają, by brzegom nieść
Pacierze morza — na Bożą cześć!
Złota zorza
Z nieba płynie; —
Wolne morza
W wód dziedzinie
Z szumem wstają —
Wichrem gnane —
Porywają
Kołysane
Nasze łodzie
Po głębinie! —
W tym pochodzie, —
Dzień nam spłynie!...
Och falo morza!
Z wschodniego łoża
Stawaj na tronie
W świtu koronie!
[322]
Bez ustanku
W wichrów mocy,
Od poranku
Aż do nocy,
Przez bezdroża
W chyże biegi,
Kroplo morza,
Zmywaj brzegi
Północnéj ziemi!...
Duchy w głębinie
Słuchają skryte w podwodne progi,
ŻaliZali nie spłynie
Czarny duch zemsty, by zamknąć drogi —
Zamknąć otwarte życia wierzeje! —
...............
Nie, to nie mściciel, — to Ojciec świata,
W swoje miryady
Z otwartą dłonią — światłością wzlata
I w swe posady
Od wieków w wieki bogactwa sieje
Wśród zorzy róż —
On wielki stróż!...
Wybrzeża dzieci,
Huśtane szparko w falach głębiny,
Strzegą się sieci,
Która zarzuca im wodne liny
I w nocnej porze
Pochwycić może! —
Od wschodu zdali — na wód pościeli
Wśród nocnej ciszy — wyspa się bieli, —
Krółowa morza w białej oponie,
Zielonym wiankiem ubrawszy skronie,
Jakby Najada — strojna i choża,
Milcząca w dali wygląda z morza, —
Gotland, od ludzi zwana i bogów
Patrzy się na nas — z kredowych progów
Cicho! och cicho!
Jeszcze się promień nie dotknął piany, —
Jeszcze zamknięte światła wierzeje —
[323]
Ale już całun nocy rozwiany, —
Młody i świeży już oddech wieje, —
I kołysząc zwolna morze,
Szumem budzi ranne zorze,
Które z góry światłem schodzi
Do wędrownej naszej łodzi!
Dnieje — już dnieje!...
Jakby król światów, słońce w koronie
Po schodach bożych idzie z wyżyny
I na obłocznym usiadłszy tronie,
Przyjmuje hołdy ziemskiej dziedziny, —
Słucha stłumionych morza chorałów, —
Chorałów burzy, która dokoła
Sięga z daleka, w stokrotnych szałów
Dzikim zapędzie, w okrętu czoła
Wśród niezgłębionej — nieznanej toni! —
Czy hymn układa?..
Czy hymn do słońca szumi i dzwoni
I opowiada
Tam wśród przestworzy —
Majestat Boży!
W samo zaranie,
Wschód się ociąga jeszcze w swym biegu,
Jeszcze poranku świeże westchnienia
Próżno szukają po słonym brzegu
Brzozy warkoczów — sosny korzenia,
Które tam wicher, podchodząc cieniem,
Wśród każdej nocy w objęcia bierze,
Zrywając nieraz drzewo z korzeniem,
Bo to śmiertelnej walki grabieże, —
Walki żywiołów, która ulata
I burz chorałem
Melodye śpiewa — o burzach świata!
..............
Tak rozumiałem
To wichrów granie!
Globie złocisty!
Płonący w górze na niebios czele!
Weź pacierz czysty, —
Choć nas dziś jeszcze grzejesz nie wiele.
[324]
Z zimnego Sundu przyjmij wołanie
Ty ojcze ciepła — życia kapłanie!
Ty, coś największy — w światów milionie, —
W światła purpurze —
Wśród gwiazd miliardu — w ognia koronie —
Cześć Tobie w górze!
Nie wiele ciepła dziś w chmur wyłomie,
Ale mniej jeszcze w zmarzłym atomie,
Który na morzu tu kołysany
Przechodzi progi
Między „GotłanduGotlandu“ kredowe ściany
I „Öhland“ drogi!
Niedługo świecisz — świeć w tej godzinie
Górom i Sundom, nim dzień przeminie! —
Na tej przystani — w wodnym pochodzie
Nas zagrzać trzeba! —
Ciepłem otulić po nocnym chłodzie,
Promieniem z nieba!
Bośmy zziębnięci — bo my spragnieni
Ciepłego tchnienia, — światła promieni!
Obież nas kołem — zanim wróg ludzi —
Noc złowroga
Na sinem morzu znów nie ostudzi
Promienie Boga!
Choć nienależym to tej drużyny,
Przyjmij ofiary,
Jakie zanoszą Ci morskie syny
Wodnemi gwary —
Cześć Ci i sławę szumiąc z głębiny, —
Przyjmij o Panie —
Wraz z modłą naszą — to morskie granie!...
Tak mi się zdało, — morza śpiewały, —
Więc i pieśń moja też w te chorały
Burzami ducha rozkołysana,
Nim dojdzie miru — niechaj do Pana
Dochodzi bram!
Srebrnym potokiem pieśń niechaj płynie
W kwieciem ubranej świata dolinie,
Po krótkiej drodze życia zrodzona,
Jasna i wolna i oświetlona
Niech śpiewa nam!
[325]
Niechaj nie zważa na dzienne burze,
Któremi sztuka kłamie naturze —
Nienaturalną sztukę wytwarza —
Kaleczy piękno — prawdę obraża
I niszczy wraz!
Duchowe światło natchnieniem wstaje
I siostrę światła — lirę nam daje,
Aby na ziemię naszą posłana,
Aby melodyą bożą ogrzana
Podniosła nas!
W zamarzła półnoe dochodzi tchnieniem,
Aby złagodzić ciepłym promieniem —
Harmonią światła w północne kraje,
Co jej się ostrem i zimnem zdaje
Na duszy dnie!
Świeża i lekka a skromna była
Pierwotna sztuka; — jasnością żyła!
Bo zawsze zdrowe miała zasady,
Chociaż sięgała po gwiazd mirjady
W poezyi śnie!
W niebo się patrząc — na prawdzie stała!...
...............
Duchu poezyi! więc tobie chwała! —
Myślą i słowem składasz obrazy
W czyste i jasne wieszcza wyrazy —
W ten boży śpiew! —
W dźwięcznej harmonii słowa na razie
Wypowiedziane, — jasne w obrazie, —
Wdzięczne i jasne — łatwo ujęte —
Jeśli jasnemi myślami spięte
W poety śpiew;
|