Fantazye podróżne/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Esaias Tegnér
Tytuł Fantazye podróżne
Pochodzenie Ulotne poezye Ezajasza Tegnéra [w:] „Roczniki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego“ (t. XXIV, z. II)
Wydawca Towarzystwo Przyjaciół Nauk Poznańskie
Data wyd. 1898
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Wawrzyniec Benzelstjerna-Engeström
Tytuł orygin. Resefantasier
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst cyklu
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
FANTAZYE PODRÓŻNE.

Urywek z trzechdniowej podróży morskiej z Sztokholmu do Kopenhagi.
Ostatnia praca poety.

Uwaga wstępna.

Fantazye podróżne“, urywek z trzechdniowej podróży morskiej parowcem z Sztokholmu do Kopenhagi, są jednym z najpóźniejszych utworów Tegnéra, — ostatnim pono śpiewem łabędzim poety. Pisał te wiersze na okręcie, w czasie ostatniej choroby, jadąc z porady lekarskiej do Karlsbadu dla poratowania silnie nadwątlonego już zdrowia. Poemat ten ukazał się już po śmierci Tegnéra jako ostatnia pamiątka poety. W odpisach istnieje kilka tekstów niezgodnych z sobą, zwłaszcza co do formy, ponieważ poeta przerabiał ustępy w brulionach dowolnie, nie skreślając pierwotnych.
Moje tłómaczenie tej fantazyi pośmiertnej jest wolne, — dla uwydatnienia bowiem myśli i zwrotów, miejscami zbyt zawiłych a ekscentrycznych nawet, — zbyt trudnych i niezrozumiałych w ścisłym przekładzie, nie można się było niewolniczo trzymać oryginału, chcąc myśli oddać i treść pochwycić wedle woli i ducha Tegnéra.



Wstęp.

Czci kolebką ongi stały
Jasne morskich wód głębiny;
Rycerz znaczył w zacne czyny
Skał granity. — Flagi wiały
Na nich wolne, — wiały śmiało,
Kiedy morze walką grzmiało,
Strojąc kołem w krwawe piany
Te błękitne oceany!

Nasz północny błękit mórz
Dawne nasze dzieje głosi,
Myśl i ducha w dal unosi,
Kędy wrzały walki burz.
I kołysze szumem fal
Na głębinie naszej wody
Te rycerskie w świat pochody,
Pieśnią wspomnień płynąc w dal!

Och wielkie — jasne — ojczyste morze!
Słuchałem nieraz tego powiewu,
Więc, kiedy płynę dziś o tej porze,
Natchnij mnie pieśnią twojego śpiewu!

Och ojców Sago! w rycerskim śpiewie, —
Najstarsza córo wśród muz wspomnienia,
Która odsłaniasz z przeszłości cienia
Bogów spowiedzie — w których powiewie
Czyn się układa rytmami wieszcza; —
Starego Braggi[1] dziedziczko droga,
Srebrno-brodego zwiastuno boga,
Który prastare runy umieszcza,
Składając ojców cudowne pienie, — —
Ty opisujesz nie tylko czyny, —
Nie tylko ojców splatasz wawrzyny,
Lecz bierzesz z morza ciche westchnienie, —

Najdroższe sercu zbierasz marzenia,
Których odległe echo osiada
Głęboko w duszy — i opowiada
Miłości słowem skargę cierpienia. —
Serdeczna Sago! twej liry tchnieniem,
Które w przeszłości zamglonym cieniu
W ojczystych wspomnień żyje widzeniu,
Naucz mnie marzyć pieśni wspomnieniem,
Składając nuty prastarej Sagi,
Słowem i sercem wieszcza ubrane,
Aby dzwoniły — rozkołysane
Na złotej harfie — boskiego Braggi!




Fantazya pierwsza.

W sztokholmskich wrotach łódź się kołysze,
Wietrzyk ogarnia nas w świeży chłód —
Szepty z Djurgårdu[2] w oddali słyszę —
I płyniem głębią — na morski cud!...

To samo niebo, co świeci w górze,
Pod sobą widzę na wód lazurze!...

Na sinej fali wschodniego morza
Otwarte wrota kamiennych bram —
Od których błyszczy świetlana zorza,
Która latarnią przyświeca nam —
Znaczy koleje żeglarskich dróg,
Gdy fala ryczy u skalnych nóg!...

Para, — zwyczajem dawnych rycerzy
Walcząc pracuje i walcząc bieży, —
Zwycięża gromko wraże bałwany,
Które wdzierają się w łodzi ściany; —
A łódź nad niemi
Skrzydłami swemi
Skacząc wesoło,
Podnosi czoło
I tańczy hoża
Po kroplach morza!

Para w południa unosi stronę —
Widmo „Dziewicę“[3] na bladej toni,

A noc zarzuca ciemną oponę
Na ląd i morza — — —
i północ dzwoni!...

Smutna rzecz iście, ale prawdziwa,
Że Homer kiedyś w swojej powieści
Nieurodzajnem morze nazywa .....
................
Prawda!... błękity nie rodzą grona, —
Róża nie kwitnie zarumieniona —
Chyba li zorza różami sieje,
Rzucając blaski w wodne wierzeje,
Gdzie, drżąc na fali, giną bez wieści
Fantazyą róży
Wśród morskiej burzy!

Jeszcze słoneczko dziś nie wyjrzało
Z nad srebrnych główek bałwanów roju; —
Nie długo wejdzie, — już czasu mało, —
Wzbudzone wstanie w porannym stroju; —
My go zawczasu wzrokiem szukamy,
Patrząc w świetlane poranku bramy; —
Już się rumienią i świecą z góry
Nad srebrną falą — różowe chmury,
Które powstają, by brzegom nieść
Pacierze morza — na Bożą cześć!

Złota zorza
Z nieba płynie; —
Wolne morza
W wód dziedzinie
Z szumem wstają —
Wichrem gnane —
Porywają
Kołysane
Nasze łodzie
Po głębinie! —
W tym pochodzie, —
Dzień nam spłynie!...

Och falo morza!
Z wschodniego łoża
Stawaj na tronie
W świtu koronie!

Bez ustanku
W wichrów mocy,
Od poranku
Aż do nocy,
Przez bezdroża
W chyże biegi,
Kroplo morza,
Zmywaj brzegi
Północnéj ziemi!...

Duchy w głębinie
Słuchają skryte w podwodne progi,
Zali nie spłynie
Czarny duch zemsty, by zamknąć drogi —
Zamknąć otwarte życia wierzeje! —
...............
Nie, to nie mściciel, — to Ojciec świata,
W swoje miryady
Z otwartą dłonią — światłością wzlata
I w swe posady
Od wieków w wieki bogactwa sieje
Wśród zorzy róż —
On wielki stróż!...

Wybrzeża dzieci,
Huśtane szparko w falach głębiny,
Strzegą się sieci,
Która zarzuca im wodne liny
I w nocnej porze
Pochwycić może! —

Od wschodu zdali — na wód pościeli
Wśród nocnej ciszy — wyspa się bieli, —
Krółowa morza w białej oponie,
Zielonym wiankiem ubrawszy skronie,
Jakby Najada — strojna i choża,
Milcząca w dali wygląda z morza, —
Gotland, od ludzi zwana i bogów
Patrzy się na nas — z kredowych progów

Cicho! och cicho!
Jeszcze się promień nie dotknął piany, —
Jeszcze zamknięte światła wierzeje —

Ale już całun nocy rozwiany, —
Młody i świeży już oddech wieje, —
I kołysząc zwolna morze,
Szumem budzi ranne zorze,
Które z góry światłem schodzi
Do wędrownej naszej łodzi!

Dnieje — już dnieje!...
Jakby król światów, słońce w koronie
Po schodach bożych idzie z wyżyny
I na obłocznym usiadłszy tronie,
Przyjmuje hołdy ziemskiej dziedziny, —
Słucha stłumionych morza chorałów, —
Chorałów burzy, która dokoła
Sięga z daleka, w stokrotnych szałów
Dzikim zapędzie, w okrętu czoła
Wśród niezgłębionej — nieznanej toni! —
Czy hymn układa?..
Czy hymn do słońca szumi i dzwoni
I opowiada
Tam wśród przestworzy —
Majestat Boży!

W samo zaranie,
Wschód się ociąga jeszcze w swym biegu,
Jeszcze poranku świeże westchnienia
Próżno szukają po słonym brzegu
Brzozy warkoczów — sosny korzenia,
Które tam wicher, podchodząc cieniem,
Wśród każdej nocy w objęcia bierze,
Zrywając nieraz drzewo z korzeniem,
Bo to śmiertelnej walki grabieże, —
Walki żywiołów, która ulata
I burz chorałem
Melodye śpiewa — o burzach świata!
..............
Tak rozumiałem
To wichrów granie!

Globie złocisty!
Płonący w górze na niebios czele!
Weź pacierz czysty, —
Choć nas dziś jeszcze grzejesz nie wiele.

Z zimnego Sundu przyjmij wołanie
Ty ojcze ciepła — życia kapłanie!
Ty, coś największy — w światów milionie, —
W światła purpurze —
Wśród gwiazd miliardu — w ognia koronie —
Cześć Tobie w górze!

Nie wiele ciepła dziś w chmur wyłomie,
Ale mniej jeszcze w zmarzłym atomie,
Który na morzu tu kołysany
Przechodzi progi
Między „Gotlandu“ kredowe ściany
I „Öhland“ drogi!

Niedługo świecisz — świeć w tej godzinie
Górom i Sundom, nim dzień przeminie! —
Na tej przystani — w wodnym pochodzie
Nas zagrzać trzeba! —
Ciepłem otulić po nocnym chłodzie,
Promieniem z nieba!

Bośmy zziębnięci — bo my spragnieni
Ciepłego tchnienia, — światła promieni!
Obież nas kołem — zanim wróg ludzi —
Noc złowroga
Na sinem morzu znów nie ostudzi
Promienie Boga!

Choć nienależym to tej drużyny,
Przyjmij ofiary,
Jakie zanoszą Ci morskie syny
Wodnemi gwary —
Cześć Ci i sławę szumiąc z głębiny, —
Przyjmij o Panie —
Wraz z modłą naszą — to morskie granie!...

Tak mi się zdało, — morza śpiewały, —
Więc i pieśń moja też w te chorały
Burzami ducha rozkołysana,
Nim dojdzie miru — niechaj do Pana
Dochodzi bram!

Srebrnym potokiem pieśń niechaj płynie
W kwieciem ubranej świata dolinie,
Po krótkiej drodze życia zrodzona,
Jasna i wolna i oświetlona
Niech śpiewa nam!


Niechaj nie zważa na dzienne burze,
Któremi sztuka kłamie naturze —
Nienaturalną sztukę wytwarza —
Kaleczy piękno — prawdę obraża
I niszczy wraz!

Duchowe światło natchnieniem wstaje
I siostrę światła — lirę nam daje,
Aby na ziemię naszą posłana,
Aby melodyą bożą ogrzana
Podniosła nas!

W zamarzła półnoe dochodzi tchnieniem,
Aby złagodzić ciepłym promieniem —
Harmonią światła w północne kraje,
Co jej się ostrem i zimnem zdaje
Na duszy dnie!

Świeża i lekka a skromna była
Pierwotna sztuka; — jasnością żyła!
Bo zawsze zdrowe miała zasady,
Chociaż sięgała po gwiazd mirjady
W poezyi śnie!

W niebo się patrząc — na prawdzie stała!...
...............
Duchu poezyi! więc tobie chwała! —
Myślą i słowem składasz obrazy
W czyste i jasne wieszcza wyrazy —
W ten boży śpiew! —

W dźwięcznej harmonii słowa na razie
Wypowiedziane, — jasne w obrazie, —
Wdzięczne i jasne — łatwo ujęte —
Jeśli jasnemi myślami spięte
W poety śpiew;




Fantazya wtóra.

Spiesz dalej łodzi! po morskiej błoni, —
Rozwijaj żagiel, — niech pieśń w nim dzwoni!

........................

Widzę w oddali lipy i klony, —
W dębów koronie — Kalmar[4] zielony —
.................

Gród Margarety, która tam chciała
Trzy spoić w jedno — rozdarte ciała, —-
I związać w jeden węzeł jedyny
Zwaśnione serca — u ziem kończyny
W zorzy koronie
Na Polów tronie!
Myśl była wielka — prawdziwa — śmiała,
Ale jak Fenix — w popiół zgorzała —
By zmartwychpowstać ........
................
Krew jeszcze płynie
Z tej blizny dziejów — w bratniej rodzinie,
Co zaślepiona
Walczy szalona!
Krew jeszcze ciecze
Z tej blizny dziejów! — Nie oschły miecze,
Które tu chciały
Dobić się chwały, —
Zmyliwszy drogi
W przyszłości progi!...

Biedny Kalmarze! — runie wspomnienia!
Lepiej zapomnieć twoje widzenia!...

W koprowe maszty morze się wspina.,
Szalony w koło taniec poczyna!
Modremi skrzydły nas w dal unosi
I pieśnię wichrów — przybycie głosi, —
Przybycie nasze nad brzeg zielony,
Gdzie starą Sagą kraj oświecony.
Słowik nas wita piosenką w jarze,
Gdy przebywamy „Blekingu“[5] straże,
Które się z Sundów wznoszą zielone
I stroją Północ w grecką oponę
Archipelagiem. — — — — — —
Patrz, jak się zlały
W zielone wieńce — zielone skały!
I jak się wdzięczą barwą nadziei —
Nie w ton Agira, ale Agei,
Której charakter z południa brany
Na naszą północ — zakołysany, —
Może się w oczach tak tylko mieni
We mgle porannej — wśród morskich cieni?...

Patrzaj uważnie w te wysp gromady —
Nie pływająceż to są Cyklady?...
Dla boga śpiewu niema świątyni,
Lecz siostra jego, — wielka łowczyni
Schodzi na łowy
Tu w te dąbrowy!
........
Ot jej jelenie! ........
Patrz! tamtą stroną
Pod tryumfalną borów koroną —
Nieustraszone — spokojnie stoją! —
Zazdrosny rogacz — sarenkę swoją
Wygląda z kniei, — wiatru się radzi,
Żali ją pogoń jaka nie zdradzi. —
....................
Jakże tu cicho — jak pięknie w koło, —
A jak poważnie — a jak wesoło!...
Tysiącem ramion morze się wdarło
I rozkoszując tu ląd rozparło; —
Nikt nie przeliczy odłamów skały,
W których tajniki się powdzierały
Na lądy stale
Syreny białe,
Całując kwiaty, co rosną w brzegu
I głaszcząc warkocz na drzew szeregu
Białej brzeziny, —
Te mórz dzieciny!

Dalej za Trötsö — dumna Karlskrona[6],
A jakże śmiało jest otoczona
Wieńcem wawrzynu, który na skroni
Złożył jej geniusz, z natury dłoni.
Patrz, jak się doki tu wmurowały,
Chroniąc okręta w objęciu skały. —
Sveo!... strzeż morza! strzeż skalne ziemie, —
Panuj obojgu! — jak ojców plemie
Im panowało! w morza osłonie
Na kryształowym ojczyzny tronie!...

Och panuj Sveo!... lecz panowanie
Rozszerzaj Twoje! — niech wyżej stanie!...
W koło twych lądów fala się sroży,
Ale utrzyma ją palec boży!

Twoich zastępów nikt nie przemoże —
Twoja jest ziemia i twoje morze!
I twe korony
Północnej strony!
Zwycięstwo w morskiej waży się szali,
A morze żąda, by mu śpiewali
Rycerskie dzieje
I epopee!

A to wybrzeże,
Co lądu strzeże, —
Te skalne ramy —
To epigramy,
Co w dziejów biegu
Zstępują z brzegu,
Podając światu
Treść poematu!

Bleking“ ma w tarczy trzy dęby hoże,
Z zielonych brzegów szumiące w morze; —
To są ze starej sagi ujęte,
Z czasów Hildura[7] — te dęby święte!

Wznieś żagle ducha — i w wichrów loty
Puścimy okręt w dziejowe grzmoty,
W falę wspomnienia — w Miölnera gromy
W on czas rycerzy — w on czas ruchomy,
W którym w oddali
Na każdej fali
Znaczyły kroki
Zwycięskie smoki!...

Bleking z wysokiej północy bierze, —
Z norwegskiej ziemi swoje rycerze, —
Ztamtąd zwycięskie Wikingi schodzą,
Czynem po morzach swój ród wywodzą,
Którym zwycięzko — szczęśliwie — śmiało
Norwegskie plemię zapanowało!

Och panuj, Skandyo![8] w Sundów błękicie,
W zielonych ziemiach, — w chwały zenicie! —
Grunt naszych dzielnic zwarty żelazem,
Żelazo zawdy walki obrazem.
Panuj więc ziemi i panuj wodzie!


Lokke[9], bóg rodzic w twoim narodzie,
Z Iduny[10] rodu,
Stanie u przodu!
I ze swej Hekli na zawołanie
W ognistym blasku znowu powstanie; —
I jak przed wieki
Na świat daleki,
Nad murskie tonie,
Potęgą spłonie!...
Ogniem czerwony,
Nienasycony!
Wielki i mściwy —
On Bóg straszliwy!...
Poskromi wrogi
I wskaże drogi —
I krew odrodzi
W rycerskiej młodzi!

Bo on zwycięża ognia pożogę,
Uskrzydla okręt na morską drogę,
I twarde żyły rostapia w górze,
Ognisty piorun zrywając chmurze!

Bo to Wolunder[11], który w Walhalli
Cudowne kruszcze — cudownie stali, —
To duch wspomnienia, co wiecznie płonie
Dziedzicznym ogniem — w północnem łonie!

Skandyo! królową powstawaj nam
I do przyszłości nas prowadź bram!...
Svea i Dana — dwie siostry w parze
Z Norwegią niosąc twą cześć w sztandarze —
Siostrzane sobie podają dłonie,
Jednocząc serca przy twoim tronie. —

Skandyo! królową powstawaj nam
I do przyszłości nas prowadź bram!...

Och czas — już czas —
Więc prowadź nas!
I w myśl ochrony
W dalekie strony,
Na krańce świata,
Niech duch ulata

W światłości cudu,
Braterstwem ludu —
W świetlane zorze
To prawo boże, —
Bo czas, już czas,
Prowadzić nas!
............
Z pogodnem czołem
Pójdziemy społem,
Obmyci znojem
I twardym bojem,
Gdzie będą grzmiały
Sztandary chwały!...
Wspólne sztandary
Twej czci i wiary —
Lwie“ gotskiej błoni,
Twardy Toporze“
Norwegskiej dłoni
I Danneborze,
Co z nieba wzięty
Dla Danii święty!...




Fantazya trzecia.

Jeszcze jeden dzień i śpiew! —
............
Łódź i saga jeszcze płynie! —
............
W dzikiej toni — wiankiem drzew
Widna z dali na głębinie,
Niby okręt — wyspa szara, —
To odwieczny ląd Ingmara[12]!

Biedna, mała,
Cicha skała
Spi z wysoka
Palnatoka[13]!“

Wśród tych wód
Olbrzym lud,
W krwawe rany
Potargany —


Złożył broń
W Hjörga[14] toń,
Marzy — śni
Krwawo dni!

Zaledwo widna z pod słonej piany,
Liczy się dzisiaj w zgasłe wulkany,
Które wygrzmiały
Już dziejów chwały!
I tam, gdzie ongi żyły tytany,
Mieszka dziś słaby lud i złamany,
Po sławnych ojcach dzieci bez sławy!...

Tam znowu w dali — od lądu — z góry
Widno wieżyce; — to Finna mury[15],
Nad ciemną kryptą w podziemiach skały,
Gdzie dzikie widma się pochowały.
...............
Z Helgonabacken w miasto Saxona
Wspomnieniem biegnie dusza wzruszona —
W górze jej świeci złoty krzyż z dala,
Kędy są cienie Gerdy — Absala
I Waldemara
Legenda stara!

Których ubrane sagami cienia
Większego iście warte wspomnienia
Wieszcza-poety,
Niż ja niestety!

Najbliższa droga wiedzie z tej strony
Do ulubionych ruin korony,
Z których zimnego grobów powiewu
Płyną wspomnienia — mojego śpiewu.

Najbliższa droga — do zielonego —
Do Lundagårdu[16] ukochanego,
W którymi mi liście szemrając grały
I pieśń o Gerdzie opowiadały!

Jakże tam kiedyś, w dawniejsze chwile,
Ja złotowłosy marzyłem mile
W cienistym chłodzie tego ogrodu, —
Świeży — wesoły — płomienny z młodu!...


Dziś lat sześćdziesiąt do grobu gniecie, —
Runem już tylko człowiek na świecie, —
Dziś się już życie skłania po trochu,
Grobowcem czując na własnym prochu! —

Duch się już napił z życia kielicha! —
Pieśń się już tylko odzywa z cicha, —
Pieśń, co mi w sercu grzmiała przed laty,
Nim ją zerwały — boleści — straty.

Nim z mojej liry
Żałobne kiry
Nut, co w niej grały,
Nie pozrywały!
Nim dzień się skłoni,
Sprobuję jeszcze,
Czy pień wydzwoni
Mi słowo wieszcze!

Uderzę w struny, —
Podniosę głosy
We słów pioruny, —
Spojrzę w niebiosy.

I będę marzył,
Nucił i śnił —
Duchem się skarzył —
A pieśnią żył!...

Chociaż po cierniach chodziłem w świecie,
Nie zakrwawiło się serce w łonie,
I jeszcze bije jak w młodym lecie —
Cierpi i płacze — a jeszcze płonie!

Kiedyś się Fridhjof po niem kołatał
I Gerda jutrznią w niem zaświtała; —
Dziś te marzenia wicher pozmiatał, —
Lodów opoka zaskrzepła biała —

W zimowym stroju
Na wieszcza zdroju...
Śniegi zawiały
Jego chorały:
Nim mróz mnie zmoże,
Boże! och Boże!
Pozwól mi jeszcze —
Choć słowo wieszcze!


Pozwól mi wybić szybę w tym lodzie,
Obudzić w taniec falę na wodzie,
Po której łódka natchnień pływała
I fantazyami pieśniarza grała!...

Pozwól mi jeszcze raz pod niebiosy
Wydobyć z lutni tej pieśni głosy,
Z których wykwita ducha korona,
Dzisiaj już z liści ogołocona....

Nigdym nie gonił za blaskiem świata, —
Nie chcę oklasku — gdy duch ulata —
I pieśnią płynie, lecz daj mi, Panie,
Sił jeszcze trochę na wyśpiewanie

Ostatniej nuty — ostatnich dni,
Co w sercu jeszcze harmonią śni —
I ukołysze mnie w akord ten
Na wieczny sen!







  1. Bragge. (Braggi, Braggur). Bóg śpiewu, bóg poezyi, najsłynniejszy pomiędzy bogami (Azami) mówca. Od niego poezya nazwana jest w mitologii skandynawskiej „bragr.“
    Bragge był mężem Iduny, bogini młodości. Mitologia przedstawia go z nadzwyczajnie długą brodą srebrną, która ma być symbolem rozumu i natchnienia.
  2. Djurgård (czytaj Djurgord), zwierzyniec, jest to tak zwany wielki ogród, park olbrzymi, który jest jedną z najpiękniejszych ozdób Sztokholmu. Park ten położony jest nad licznie wdzierającemi się w wnętrze kraju zatokami morskiemi, które stroją stolicę i wspaniały las, dotykający miasta, ożywiają, skalne stopy jego okrążając rozlicznie i malowniczo.
    Jest to ulubiony i bardzo ożywiony spacer mieszkańców Sztokholmu, siedziba letnich bogatszych właścicieli, którzy tu strojne wille i bogate ogrody posiadają.
  3. „Dziewica“ („Jungfru“). Skalista wyspa po za Skergårdem (Archipelagiem) brzeżnym wyspy Ohland na morzu bałtyckiem. Wyspa ta jest niezamieszkała i zupełnie nieprzystępna żeglarzom dla ostrych iglic podwodnych i nadzwyczajnie silnych wirów, które ją otaczają, jest nazwana wyspą dziewiczą — dziewicą, o której mnóstwo legend i baśni fantastycznych pomiędzy ludem z dawnych czasów się zachowało.
    W północy kilka jest takich zaklętych wysep, podwodnemi skałami i nieprzebytymi wirami otoczonych, odosobnionych groźną odchłanią morską — a z tego powodu przystrojonych fantazyą legend poetycznego ludu skandynawskiego.
    Wyspy takie zazwyczaj nazywają „dziewicami“ czyli wyspami dziewiczemi, do których noga ludzka nie dostąpiła.
    Jedną z takich „dziewic“, wysp nie dostępnych dziewiczych, spotyka się na burzliwem jeziorze „Wettern“ od strony miasta Jönköping; wspominałem o niej i o legendach, jakie je ubierają, w moim opisie Szwecyi: Obrazki z podróży — Szwecya.“
  4. „Kalmar.“ Miasto portowe, stolica Länu (prowincyi), siedziba gubernatora, stara forteca ze wspomnieniami historycznemi. „Kalmar“ słynie przedewszystkiem w dziejach wspomnieniem tak zwanej „Unii Kalmarskiej“, próby zjednoczenia trzech krajów skandynawskich pod berłem Duńskiej Królowej Małgorzaty.
    Wielkie to dzieło idei skandynawskiej zjednoczenia ludów północnych, niedojrzałe na czasie i mylnie pojęte, nie trwałą było budową i wywiązało się krwawą bardzo przyszłością — a, zamiast utrwalić wpływ i potęgę plemion skandynawskich, zniszczyło je i osłabiło zupełnie, niezgodę siejąc rodową. Smutne wspomnienia tej epoki rozbratu szczepowego przykre i wstrętne wieczyście budzą na północy wspomnienie, którego lekko dotknął poeta.
  5. „Bleking.“ Nazwa Länu prowincyi szwedzkiej, pomiędzy Länem Kalmarskim a właściwą Skanją. Prowincya ta, na południowo wschodniem wybrzeżu Szwecyi położona, odznacza się nadzwyczajnie pięknymi krajobrazami, zwłaszcza od strony morza, które licznemi zatokami głęboko w ląd zachodzi i wielkim archipelagiem bardzo malowniczych wysep jest ubrana.
  6. Stolicą Blekingu, położoną malowniczo pośród tego archipelagu, miastem portowem głęboko w ląd stały posuniętem jest:
    „Carlskrona“, o której mówi poeta. Jest to główna i najważniejsza forteca północna, klucz całej marynarki szwedzkiej, główny jej punkt strategiczny i skład zapasów wojennych — miejsce geniuszem ludzkim i naturą silnie ubezpieczone.
    Carlskrona jest niezaprzeczenie głównym punktem obronnym, którego poeci nie bez przyczyny, „Królową morza,“ „Panią Bałtyku“, „{roz|Kluczem Szwecy}}i“ lub „Tarczą północy“ na przemian nazywają.
  7. „Hildur.“ (Hildr, Hild) Walkyrya, mitologiczna dziewica rycerska — tak nazwana dziewica tarczowa — była duchem czyli geniuszem orężnym, żoną boga wojny, którą w słynnym poemacie „Helerid Brinhildar“, wyjętym z Eddy, po kilkakroć „Dziewicą pod Chełmem“ nazywają. — Stare Sagi mitologiczne okolicy Blekingu bardzo wiele poetycznych wspomnień o tej rycerce fantastycznej zawierają, przypisując jej, jakoby początek rozwoju i wzrostu historycznego tej okolicy; jest to, że tak powiem, mitologiczna patronka prowincyi. Tegnér w fantazyi swojej podróżnej, dotykając tego wybrzeża, robi aluzyą do Sag miejscowych o początkowych osadach Blekingu.
  8. „Skandya“ poetyczne skrócenie Skandynawii — jak „Svea“ zamiast Szwecya, „Dana“ zamiast Danja, Norre“ zamiast Norwegia.
  9. „Lokke“ (Loki — Asa Loki), początkowo mitologiczny przyjaciel i sprzymierzeniec Odina — jemu pokrewny, wielkie Bogom oddawał usługi i dla przebiegłości swej do najważniejszych spraw był używany. Później, zbuntowawszy się przeciw bogom, jako istny anioł upadły — szatan, strącony został z wyżyny i wygnany z Walhalli. Odtąd staje się najzaciętszym wrogiem bogów — czarnym szatanem mitologii skandynawskiej — Bogiem — duchem złego, wyobrażeniem zemsty i zdrady jest nazywany. Jest to jedna z najpoetyczniejszych i najważniejszych postaci mitologicznych, o której tysiączne Sagi narodowe najróżnobarwniejsze wywodzą fantazye — jako ducha siły, geniusza walk i przebiegłości — mściciela boga, szatana, piorunowładnego wodza go przedstawiając.
    Wedle późniejszej sagi ludowej ten bóg — szatan skandynawski — w odchłaniach podziemnych królując — główną miał mieć stolicę w kraterze wulkanu Hekla w Islandyi i z niej nad całą Skandynawią panował gromami siły i przebiegłości, od obcych wrogów ją osłaniając. Tegnér w ustępie swojej Fantazyi odwołuje się właśnie do tej fantazyi ludowej.
  10. „Iduna“ bogini młodości — bogini dziejów, sławy i wspomnień narodowych — żona srebrnobrodego Braggego — boga pieśni, — czasami „Matką dziejów“ „geniuszem wspomnienia“ albo „królową czasu“ jest nazywaną w sagach północnych. Iduna jest córką bajecznego karła Iwalda. Z wspomnieniami Iduny co chwila w mitologii skandynawskiej — w sagach ludowych i poezyi północnej się spotykamy.
  11. Wolunder (Walunder, Wölund), w dziejach bajecznych jest synem fińskiego króla, który zakochał się w córce Jarla Lundwersa, w Walkyryi, Hörwar-Alwitr, którą uprowadził. Gdy po ośmiu latach zaklęta na ziemi Walkyrya wyzwoloną została przez bogów i jako geniusz wojny — jako dziewica tarczowa z powołania wyższego, męża opuścić musiała, spiesząc na pobojowiska, aby poległych przyjmować rycerzy i do Walhalli ich odprowadzać — opuszczony na ziemi mąż i kochanek szukał jej na próżno po świecie całym. Tułając się nocą został schwytany przez króla Neriki nazwanego Ridudr. Zwalczonego jeńca związano i podcięto mu kolana, aby nie mógł uciekać. Odprowadzono go na gród zwycięskiego króla, gdzie w więzieniu kaleka zmuszony był kunsztowne wyrabiać naczynia, kując je ze srebra, złota i drogocennych kamieni.
    Długie lata pracując w niewoli, królewski ten jeniec marzył oswobodzenie i zemstę, — zamordował wreszcie dwóch synów króla Ridudra; z czaszek tych dwojga dzieci wyrzeźbił dwa puchary, a przystroiwszy je złotem i kamieniami, ofiarował królowi ojcu. Nie syty zemsty, uwiódł i shańbił córkę jego Bausowildr, poczem za przyczyną Walkyryi uniósł się tajemnie w powietrze, do Walhalli uchodząc.
    Przygody te opowiada poemat Edda w Wölundargwioa. Inna znów saga północna, Tidreksaga, uzupełnia ten obrazek, tłumacząc, dla czego Wolunder, mogąc ulecieć, wprzódy nic wyswobodził się z ciężkiej niewoli.
    Tidreksaga powiada bowiem, że cudowny kowal Wolunder, inaczej Wieland albo Velant zwany, rzeczywiście nie był synem Fińskiego króla — ale synem olbrzyma Wachei, że miał brata Egila, słynnego strzelca, czarnoksiężnika, który celem tajemnego wyswobodzenia więźnia z niewoli Ridurda — a wedle innej znów wersyi — z niewoli Jutsksiego króla Ridunga, służbę przyjął u niego i Wolundrowi przysposobił czarodziejską koszulę z pierza i skrzydła kunsztowne, za pomocą których jeniec po dokonanej zemście uleciał.
  12. Ląd Ingmara. Wyspa Fühnen. Ingmar był słynnym bardzo rycerzem, Jarlem wyspy Fühnen, do której zwrot niniejszej fantazyi Tegnéra zastosowany.
  13. Palnatok (Palnatoke, Pálna-Töki), syn Palmira, króla wyspy Fühnen i Ingeborgi, córki Ottara, Jarla wyspy Gottland. Wychowany w młodości na rodzinnej dziedzicznej wyspie Fühnen, odznaczał się niepospolitem męstwem i dziką rycerskością, siejąc postrach po całej północy.
    Wojując po świecie jako Wikinga, obrany został Jarlem w Wales i tam pojął za żonę Alofę, córkę starego Jarla tej okolicy. Czas jakiś panował spokojnie, ale, podjąwszy na nowo burzliwe życie orężne, popierał niespokojnego Jarla-Wikingę Speirn, który wystąpił orężnie przeciwko własnemu ojcu, królowi Haraldowi. Palnatok, popierając zbuntowanego syna, w zaciętej walce osobistej zamordował Haralda. Zwycięski Speirn, objąwszy rządy po ojcu, począł się mścić za to morderstwo na dawnym sprzymierzeńcu tak że Palnatok czy Pálna-Töki Norwegią musiał opuścić — i wrócił do rodzinnej Fühnen i rządy na niej rycersko i świetnie sprawował.
    Po śmierci żony swojej Alofy odstąpił panowania Biörnowi — sam zaś, uzbroiwszy czterdzieści łodzi, tak zwanych smoków, jako Wikinga na czele groźnej wyruszył wyprawy.
    Od króla Wendów, Borysława, pozyskał kawał ziemi na wybrzeżach, gdzie słynny gród Jömsborg wybudował i ze straszną drużyną wiernych sobie Winków usiadłszy, morskim się trudnił rozbojem. Rozbójnicy tego wybrzeża nazywani są Jömswikingami, sępami z Fühnen albo Palnatokami.
  14. Hjorg, wikinga, pogromca wyspy Fühnen, pod którego najazdem, cała wyspa i dawna świetność poprzednich Jarlów — rycerzy zniszczone zostały — w skutek krwawej rzezi, która dwie trzecie ludności wymordowała, resztę ludności w niewolę uprowadzając.
  15. Finna mury. Katedra w mieście Lund. Zwrot niniejszy jest aluzyą do legendy miejscowej o początkowej budowie czarodziejskiej kościoła, który miał być wzniesiony ręką olbrzyma Finna, czarodzieja i mitycznego przedstawiciela pogaństwa w obec świtającej potęgi Chrystusowej nauki, przed którą uchodząc, w podziemnej krypcie kościoła kamiennym położył się głazem.
    Legendę tę umieścił Tegnér w prologu do poematu Gerda — którego pozostałe fragmenta w osobnym ogłosiłem przekładzie.
    Jadąc okrętem wzdłuż wybrzeża, widać z morza wieże katedry Lundzkiej, owe Finna mury poety.
  16. Lundagård. Ogród uniwersytecki miasta Lund, ulubiona przechadzka studentów tamtejszych. Poeta zwraca w tej fantazyi myśl swoją do lat młodości, przepędzonej w tej okolicy, gdzie jako uczeń, później profesor i biskup, niejedną chwilę przemarzył — Sagę Fridhjofa napisał — i w dalszym ciągu fantastycznych obrazów Svei — o Gerdzie marzył — epokę świtającego chrystyanizmu w niej poczynając.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Esaias Tegnér i tłumacza: Wawrzyniec Benzelstjerna-Engeström.