[211]DZIEŃ POSĘPNY
FAUST / MEFISTOFELES
W SZCZEREM POLU
FAUST
Więc uwięziona! w nędzy, w pohańbieniu!
Trwogą szarpana — ona! — jak zbrodniarze
w strasznej udręce, w ohydnem więzieniu —
w zwidzeniach patrzy w pokrwawione twarze!
Czysta! Niewinna! — A ty, duchu czarny,
szyderstwa czarcie, ukryłeś przedemną
jej poniżenie i jej los ofiarny!
Wpijaj wzrok we mnie ponuro i ciemno —
o, bo ponura i ciemna twa zdrada,
w której niewinność łamie się i pada!
A ty tymczasem w wiecznem pokuszeniu
blekotem zabaw usypiasz mą duszę,
a ona w ducha przeraźliwym cieniu
cierpi i kona! — Wyzwolić ją muszę!
MEFISTOFELES
Nie pierwsza ona ani nie ostatnia.
FAUST
Psie! Psie przeklęty! Straszna twoja matnia,
w którą pociągasz jak pająk w swe sieci —
najniewinniejszych i czystych jak dzieci!
O niezmierzony, niepojęty Duchu!
zamień zbrodniarza w psa! Niechaj na wieki
skomli i wyje i lży na łańcuchu
wśród mrozów nocy i południa spieki.
[212]
Niech w iej postaci, w którą sam się przecie
przedzierzga chętnie, u nóg moich leży,
abym go kopać mógł za te na świecie
przewiny czarne! — Niechaj zęby szczerzy,
niechaj złe ślepia miota, lecz na zawsze
będą odjęte czyny mu najkrwawsze!
„Ona nie pierwsza“! — Męki niepojęte!
Ona, ta dusza i serce prześwięte!
Oto śmierć jedna! — męko i rozpaczy —
była — myślałem — Przedwieczny wybaczy
i zbawi serce od męki kielicha,
tej, która biała jest — świętością cicha.
Rzucam w świat straszne, przeraźliwe skargi,
a tobie uśmiech igra koło wargi!
MEFISTOFELES
I oto znowu stanęlim u granic,
gdzie dowcip ludzki nie zda się już na nic.
Czemuż wchodziłeś w tajemne układy,
kiedyś tchórzliwy i na sercu blady?
Chciałbyś ty latać, lecz zawrót ci broni;
szkoda dla tego władzy, kto ją trwoni.
Wszak nie zaprzeczysz w piekle, ani w niebie,
żeś do nas przyszedł, a nie my do ciebie.
FAUST
Duchu przedwieczny, któryś moim oczom
raczył swą światłość objawić przeźroczą —
ty, który znałeś duszę mą i serce,
czemuś zbrodniarza tego i oszczercę
przykuł do boku mego? — Jego, który
kocha nie słońce, lecz gradowe chmury,
nie noc gwiaździstą, ale piorunową,
zamiast zbawienia — potępienia słowo!
co wiecznie dręczy i zdradza i knuje,
klęską się puszy — nieszczęściem raduje!
[213]MEFISTOFELES
FAUST
Ratuj ją, lub biada
tobie na wieki! Z szatanem jest zwada,
wiem o tem dobrze — ale się nie trwożę
i mówię: ratuj ją!! albo ci górze!!
MEFISTOFELES
Chcesz do mnie dotrzeć przez strach i przez trwogę?
zemsty i klątwy uchylić nie mogę!
Ratuj ją — mówisz! wejdź w swoje sumienie:
czy ja ją pchnąłem czy ty w potępienie?
FAUST
(uderza weń wzrokiem)
MEFISTOFELES
Szukasz pioruna! — Zamysł to człowieczy.
Sądzicie, że was zbawi, lub uleczy,
jeśli miast sobie przypisać przyczyny,
na niewinnego przełożycie winy.
FAUST
Prowadź mnie do niej, dziś musi być wolna!
MEFISTOFELES
To nie jest prosta droga, lecz okolna,
zważ, nie zapomnij, obłąkany bracie,
że tam w jej mieście zemsta czeka na cię,
że krew na bruku przez ciebie przelana
właśnie krwią twoją musi być zmazana,
że sprawiedliwi, a już nie oszczerce,
wracającego schwytać chcą mordercę;
a jeszcze gorzej, jeśli się w to wmiesza
duchów mścicieli wygłodniała rzesza.
[214]FAUST
Więc i to także! Lecz nic to i basta —
ratować musisz ją — prowadź do miasta!!
MEFISTOFELES
Wszakże wszechwładnej nie mam w sobie mocy,
uczynić mogę tylko to, co mogę,
jednak udzielić pragnę ci pomocy;
uśpię dozorcę i bramy otworzę;
jeno ją ludzka ręka wywieść może.
Więc wyprowadzisz ją; wszystko co mogę!
Z czarciemi końmi stać będę na dworze —
siądziesz i jazda!
FAUST
A więc naprzód! — W drogę!!