[68]MAŁŻEŃSTWO.
Napół na jawie, napół we śnie,
Jeszcze powozów turkot słyszy...
Złośliwie-dobrodusznych życzeń
Jeszcze rój dzwoni w nocnej ciszy...
☆
Jeszcze gorący uścisk dłoni
Czuje — i to co on wyraża...
Jeszcze ją wyrzut spojrzeń pali:
»Z innym więc stajesz u ołtarza?«
☆
Jeszcze bezmyślne drży na ustach:
»Tak«, które wyrzec tam musiała...
Jeszcze, jak w ogniu rozżarzona,
Obrączka na jej palcu pała...
☆
Oto zostali »wreszcie sami« —
Nie mają nic do powiedzenia,
Po pierwszej i... ostatniej próbie —
Szukają we śnie zapomnienia.
☆
[69]MAŁŻEŃSTWO.
[70]
☆
Nie miłość bowiem ich złączyła
Złotym łańcuchem — lecz konieczność;
Usposobienia mają... zgodne,
A zresztą — wszakże to nie wieczność.
☆
Oto więc, czemu spoczywają
W iście angielską flegmę zbrojni —
Choć blizkie łączy ich sąsiedztwo —
Jak brat przy siostrze... najspokojniej!
☆
On we śnie widzi baletnicę,
Co mu ujęła w pęta zmysły...
Znów się zabawi ze swą »małą«,
Z którą go związek łączy ścisły.
☆
Żona mu ładny wniosła posag,
Więc »im« wesoło dni popłyną...
Zadowoleni będą wszyscy,
Trzeba nadrabiać tylko miną.
☆
Przy jego boku śni małżonka
O tym, co »wplątał ją w ambaras«...
Którego słodkim zapewnieniom,
Naiwna, uwierzyła zaraz.
☆
Czy będzie wierną małżonkowi?
Ach, na myśl o tem już się trwoży!
Lecz niema nad czem medytować...
Z czasem to samo się ułoży!
[71]
☆
Im silniej trwoży nas nieznane,
Tem chcemy poznać je goręcej –
A to poznanie... tak jest słodkiem,
Że nie lękamy się już więcej.
☆
Przed błotem umknie drobną nóżką,
Póki rumieniec twarz jej pali,
Lecz... kiedy bucik raz zaszarga,
Już najspokojniej pójdzie dalej.
☆
Czyż ona za mąż wyjść musiała?
Czemu? – W obawie przed kołyską...
A on poświęcił się... poczciwy!
By jej dziecięciu dać nazwisko.
☆