Fizjologja małżeństwa/Rozmyślanie XV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Fizjologja małżeństwa |
Wydawca | Biblioteka Boya |
Data wyd. | 1931 |
Druk | Zakłady Wydawnicze M. Arct S. A. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Physiologie du mariage |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Ależ nie, zapewniam panią...
— To już byłaby ostateczna nieprzyzwoitość...
— Ależ, czy pani przypuszcza, że mamy zamiar ustanowić, na wzór straży granicznej, rewizję osób, które przestępują próg pani domu, lub które opuszczają go ukradkiem i przekonywać się, czy nie mają przy sobie jakiego zakazanego klejnotu? Nie, to byłoby w istocie zbyt nieprzyzwoicie; nasze zaś sposoby nie mają w sobie nic wstrętnego, zatem nic, coby przypominało urzędy celne: może pani być spokojna.
A teraz, do pana się zwracam, szanowny panie. Ze wszystkich środków pomocniczych, objętych tą drugą częścią, małżeńska instytucja celna wymaga z pewnością najwięcej taktu, przenikliwości i najwięcej wiadomości nabytych a priori, to znaczy przed wstąpieniem w związki małżeńskie. Aby ją wykonywać, mąż powinien przestudjować dzieło Lavatera i przyswoić sobie jego zasady; wyćwiczyć oko i umysł w umiejętności chwytania i oceniania z zadziwiającą szybkością najlżejszych oznak, przez które człowiek zwykł zdradzać swoje myśli.
Fizjognomika Lavatera stworzyła prawdziwą wiedzę. Nareszcie zajęła dziś ona miejsce między gałęziami ludzkich wiadomości. Zrazu, książka ta wywołała powątpiewania, nawet żarty; od tego czasu jednakże zjawił się słynny doktór Gall, który, swą piękną teorją o budowie czaszki, uzupełnił system genjalnego Szwajcara i dał trwałą podstawę jego przenikliwym spostrzeżeniom. Artyści, dyplomaci, kobiety, i wszyscy ci, którzy stanowią nieliczną garstkę wyznawców, nieraz mieli sposobność spostrzedz jeszcze wiele innych oznak, pozwalających czytać w myśli ludzkiej. Nawyki fizyczne, pismo, dźwięk głosu, zachowanie, wszystko to ileż razy zdołało objaśnić zakochaną kobietę, kręta-dyplomatę, bystrego sędziego, władcę kraju wreszcie, — zmuszonych jednym rzutem odgadnąć miłość, zdradę lub ukryte zdolności. Człowiek w stanie podniecenia jest jak biedny robaczek świętojański, bezwiednie promieniujący światło wszystkiemi porami. Porusza się w błyszczącym kręgu, w którym każdy wysiłek wywołuje nowe drganie światła, znacząc każdy ruch ognistą smugą.
Oto składniki umiejętności, którą winieneś posiadać, gdyż małżeńska rewizja celna polega wyłącznie na szybkim, lecz głęboko sięgającym przeglądzie moralnego i fizycznego stanu osób, które, w celu odwiedzenia twej żony, wchodzą do domu, lub następnie wychodzą. Mąż musi być podobny pająkowi, gdy, w środku niedostrzegalnej sieci, odczuwa ruchy nieostrożnej muszki i zdaleka nadsłuchuje, rozważa i śledzi ofiarę lub wroga.
Zatem, postarasz się o to, abyś mógł poddać ścisłemu egzaminowi każdego bezżennego mężczyznę w dwóch nader odrębnych sytuacjach: gdy ma wejść do domu i gdy już próg przestąpił.
Ileż rzeczy może ci on powiedzieć w chwili wejścia, ust nawet nie otwierając!...
Czyto gdy, lekko przesuwając ręką po głowie lub zanurzając palce w pukle włosów, przygładza lub podnosi charakterystyczny tupecik;
Czy gdy nuci włoską lub francuską aryjkę, wesołą lub smutną, tenorem, kontraltem, sopranem lub barytonem;
Gdy sprawdza węzeł wiele mówiącego krawata;
Gdy poprawia świeżo zaprasowany lub pomięty żabocik dziennej lub nocnej koszuli;
Gdy nieznacznym a badawczym ruchem sprawdza, czy jego ciemna lub blond peruczka, ufryzowana lub gładka, dobrze siedzi;
Gdy ogląda paznokcie, czy są czyste i równo obcięte;
Gdy, wypieszczoną lub zaniedbaną ręką, w czystej lub nieświeżej rękawiczce, poprawia wąsy lub faworyty, lub przyczesuje je raz po raz szyldkretowym grzebykiem;
Gdy, zapomocą lekkich a często powtarzanych ruchów, stara się umieścić podbródek w samym środku krawata;
Gdy, z rękami w kieszeniach, kołysze się to na jednej, to na drugiej nodze;
Gdy wykręca na wszystkie strony trzewik ze spojrzeniem zdającem się mówić: „Nie można powiedzieć, aby to była niezgrabna noga...“
Gdy przybywa piechotą lub powozem, gdy otrzepuje wszelki pył z trzewika, lub też nie dba o to;
Gdy wreszcie stoi nieruchomy i niewzruszony, jak Holender z fajką;
Gdy, z oczyma wlepionemi w drzwi, podobny jest duszy opuszczającej czyściec i czekającej św. Piotra z kluczami;
Gdy waha się ciągnąc za dzwonek, lub chwyta go pospiesznie i niedbale, w sposób cechujący człowieka wprawnego lub bardzo pewnego siebie;
Gdy dzwoni nieśmiało, tak, że w cichym domu daje się słyszeć odległy dźwięk, jak, podczas zimy, dzwonek na jutrznię u Reformatów; lub też, szarpnąwszy gwałtownie, dzwoni jeszcze, zniecierpliwiony że nie słyszy kroków lokaja;
Gdy nadaje oddechowi delikatny zapach, żując perfumowaną pastylkę;
Gdy, z nadętą miną, zażywa tabakę, strzepując delikatnie ziarnka, które mogłyby pokalać czystość bielizny;
Gdy rozgląda się dokoła i, wzrokiem antykwarza lub tapicera, zdaje się oceniać na schodach wartość lampy, dywanu, obrazów, itd.;
Czy wreszcie nasz kawaler jest młody czy stary; czy mu zimno czy gorąco; czy idzie krokiem powolnym, smutnym lub wesołym, i td.;
Pojmujesz zatem, że tam, na pierwszym stopniu kryje się zdumiewająca obfitość spostrzeżeń.
Lekkie dotknięcia pędzla, któremi staraliśmy się naszkicować tę postać, wskazują, że jest ona prawdziwym kalejdoskopem moralnym, z jego tysiączną rozmaitością rysunków. Nie próbowaliśmy nawet przeprowadzić kobiety przez ten niedyskretny próg; wówczas, spostrzeżenia nasze, już i tak zbyt obfite, stałyby się niezliczone i lotne jak ziarnka piasku na dnie morza.
W istocie, przed temi zamkniętemi drzwiami, mężczyzna mniema iż jest całkiem sam; niech musi bodaj chwilę czekać, już rozpoczyna swą niemą spowiedź, nieokreślony monolog, w którym wszystko, nawet sposób w jaki stąpa, odsłania jego nadzieje, pragnienia, zamiary, tajemnice, jego charakter, zalety, wady, i t. d.; słowem, sień ta jest dla mężczyzny tem, czem konfensjonał dla piętnastoletniego dziewczęcia w wilję pierwszej komunii.
Chcesz dowodów?... Przypatrz się tylko nagłej zmianie w rysach i zachowaniu gaszka, gdy wreszcie wchodzi! Maszynista teatralny nie zmienia równie szybko dekoracji, ani słońce i chmury wyglądu nieba.
Ledwie postawi nogę na posadzkę, z całego roju myśli, które z taką naiwnością odsłaniał ci jeszcze na schodach, nie zostanie ani jedno spojrzenie. Maska towarzyskich form pokryła wszystko gęstą zasłoną; ale zręczny mąż już powinien był odgadnąć, jednym rzutem oka, cel wizyty, i czytać w duszy gościa jak w otwartej książce.
Sposób, w jaki kto zbliża się do twej żony, mówi do niej, patrzy na nią, kłania się, żegna... ależ to całe tomy spostrzeżeń, jedno subtelniejsze od drugiego!
Dźwięk głosu, postawa, zakłopotanie, uśmiech, milczenie nawet, smutek, uprzedzająca uprzejmość dla ciebie, wszystko tu jest wskazówką, wszystko powinieneś ogarnąć. Najprzykrzejsze odkrycie musisz ukryć pod swobodą i swadą salonowca. Nie mogąc wyliczać szczegółów, spuszczamy się na bystrość czytelnika, który chyba pojmuje cały ogrom tej wiedzy; zaczyna się ona od analizy spojrzeń, a kończy na pochwyceniu niedostrzegalnych drgnień, w które niecierpliwość wprawia wielki palec u nogi, ukryty pod jedwabiem trzewika lub skórą buta.
Cóż dopiero wyjście!... Trzebaż przewidywać, iż drobiazgowe śledztwo, podjęte na progu, mogło zawieść: wówczas, wyjście nabiera pierwszorzędnej doniosłości, tem bardziej, że to nowe studjum gaszka opiera się na tych samych zasadach, tylko w odwrotnym porządku.
Istnieje jednak, przy wyjściu, jedna okoliczność, zupełnie odrębna: mianowicie chwila, gdy nieprzyjaciel przebył już wszystkie szańce, w których mógł być przedmiotem baczności i wydobył się wreszcie na ulicę!... Tam, oglądając mężczyznę przed bramą, człowiek sprytny powinien wyczytać całą wizytę! Oznaki są wprawdzie skąpsze, ale jak wymowne! To rozwiązanie całej sztuki; a twarz mężczyzny zdradza je natychmiast w najprostszym wyrazie szczęścia, zgryzoty lub radości.
Łatwo teraz pochwycić mimowolne wyznania: spojrzenie rzucone na dom lub na okna jej pokojów; chód powolny lub leniwy; zacieranie rąk u głupca; elastyczny krok zadowolonego z siebie fircyka lub mimowolne przystanki głęboko wzruszonego człowieka; słowem, o ile przy wejściu miałeś pytania postawione tak szczegółowo, jak na trzystufrankowym konkursie prowincjonalnej akademji, o tyle po wyjściu otrzymujesz jasne i ścisłe odpowiedzi. Zadanie nasze przekraczałoby siły ludzkie, gdybyśmy chcieli oddzielnie rozbierać sposoby, przez które człowiek zdradza swoje wrażenia: wszystko tu jest kwestją taktu i czucia.
Jeśli te zasady obserwacji stosujesz do obcych, tem bardziej trzeba ci poddać tym samym próbom żonę.
Mężczyzna żonaty powinien posiadać głęboką znajomość twarzy swej żony. Studjum nie trudne, odbywa się ono nawet bezwiednie i nieustannie. Dla męża, ta piękna twarz kobieca nie powinna już mieć tajemnic. Wie, w jaki sposób malują się na niej wrażenia, lub pod jakim wyrazem umykają się blaskom spojrzeń.
Najlżejsze drżenie ust, najsłabszy skurcz nozdrzy, przelotne drgnienie oka, zmiana głosu, nieuchwytny obłok wrażeń przepływający po twarzy, płomień który ją rozświeca — wszystko to dla ciebie mówi.
Oto kobieta: wszyscy patrzą na nią, a nikt nie umie odgadnąć jej myśli. Ale, dla ciebie, źrenica jej ściemniała lub pojaśniała; powieka drgnęła, brew przesunęła się: zmarszczka, niknąca tak szybko jak bruzda na fali, zjawiła się na czole; warga poruszyła się, ożywiła na chwilę... dla ciebie, kobieta przemówiła.
Jeżeli, w owych trudnych chwilach, w których żona stara się ukryć przed mężem swoje myśli, posiadasz duszę Sfinksa aby je przeniknąć, zasady rewizji celnej będą dla ciebie dziecinną zabawką.
Kiedy kobieta wraca lub wychodzi, słowem gdy mniema że jest sama, staje się nieopatrzna jak sroka; wypaplałaby głośno, sama przed sobą, swą tajemnicę: toteż, zmiana jej fizjognomji w chwili twego zjawienia — odruch, mimo całej chyżości, nie dość szybki aby nie zdradzić poprzedniego wyrazu — pozwoli ci czytać w jej duszy jak w książce. Wreszcie, i ona często znajdzie się na progu niemych monologów, i tam, w każdej chwili, mąż potrafi sprawdzić uczucia żony.
Czyż jest człowiek, tak obojętny na tajemnice miłości, iżby nieraz nie śledził z zachwytem lekkiego, drobnego, zalotnego kroku kobiety, spieszącej na schadzkę? Prześlizguje się przez tłum uliczny, niby wąż wśród liści i trawy. Wystawy, stroje, materje, olśniewające zasadzki zastawione przez sklepy z bielizną próżno roztaczają przed nią swe pokusy; idzie, spieszy, podobna wiernemu zwierzęciu które szuka niewidocznych śladów swego pana, głucha na pochlebne szepty, ślepa na spojrzenia, obojętna nawet na lekkie otarcia, nieuniknione w ciżbie Paryża! Och, jakże czuje cenę każdej minuty! Jej chód, strój, twarz, zdradzają tysiąc razy tajemnicę. Ale jak zachwycający dla smakosza, umiejącego wałęsać się po ulicach Paryża, a jak złowrogi dla męża jest wyraz tej samej twarzy kobiecej, gdy wraca z owego kryjomego mieszkanka, w którem dusza jej przebywa tak bezustannie!... Szczęście jej rysuje się nawet w owych nieokreślonych niedbałościach uczesania, którego wdzięczny węzeł i falujące pukle nie zdołały, pod wyszczerbionym kawalerskim grzebieniem nabrać tego połysku i wykończenia, jakie im daje codzień wytrawna dłoń garderobianej. Jaka urocza ociężałość w chodzie! Jak oddać to uczucie, które tak bogatemi kolorami krasi jej pleć, odbiera oczom całą pewność siebie, które ma w sobie coś z melancholji i wesołości, z zawstydzenia i dumy!
Te wskazówki, wykradzione przed czasem z Rozmyślania poświęconego Ostatnim Oznakom i odpowiadające położeniu w którem kobieta usiłuje wszystko ukryć, pozwolą ci domyślić się, przez analogję, jak bogaty zbiór spostrzeżeń możesz zebrać w chwili gdy żona wraca do domu i kiedy — nim jeszcze zbrodnię spełniono — zdradza ci naiwnie tajemnicę swych myśli. Co do nas, ile razy zdarzyło nam się przechodzić przez sień, zawsze mieliśmy ochotę umieścić w tem miejscu chorągiewkę i różę wiatrów.
Ponieważ środki, zapomocą których można stworzyć w domu małe obserwatorjum, zależą wyłącznie od miejsca i okoliczności, zręczności zazdrośników zostawiamy wykonanie wskazówek, zawartych w tem Rozmyślaniu.