[104]III.
Parowiec wodę piersią twardą kraje,
A kędy przejdzie, tam się fale pienią,
Malachitowym śladem się strumienią,
Jakoby barwné na morzu ruczaje.
Za parostatkiem z podmorskiej krainy
Skaczą na morze żarłoczne delfiny,
Jeden za drugim czynią wciąż gonitwy,
Bestye zgłodniałe, poszukują żeru,
Zaś wśród cichego fal powietrznych szmeru
Lotne na morze spadają rybitwy.
A zresztą cisza! O, nie!... pozór ciszy!...
Oko nie dojrzy, ucho nie dosłyszy...
Myśl wie, że w morzach dramaty szaleją
Nie gorsze od tych, jakie znam na ziemi,
Skryte odemnie falami morskiemi,
Trwające wieków niezmienną koleją.
Tam rekin czyni straszne spustoszenia
W środku pomniejszych tworów pokolenia,
[105]
I tam wieloryb w boleści umyka,
Goniony dziką, delfinową zgrają,
Delfiny w paszczę szybko przenikają
I rwą zażarcie w kawały języka.
Ile chwil życia, tyle też i razy
Wzajem się żrą tam potwory i płazy!...
Morzem i ziemią jedne władną prawa,
Nieestetyczne, szpetne, niemoralne,
Ale konieczne i nieodwołalne:
Historya smutna, bolesna i krwawa!
Chciałbym, lecz praw tych nigdy nie obalę,
A więc na statku płynę w morze dalej!...