[105]IV.
I oto! statek wstrzymał się przed miastem,
I znów mię miejskie dolatują szumy,
I przystań mnogie zapełniają tłumy,
I pełno ludzi z podróżnym balastem.
Z parowca jedna wychodzi gromada,
Zamiast niej druga do parowca wsiada;
Różnotypowe mienia się wciąż twarze,
Jeden się żegna, a inny się wita,
[106]
Tu dziecię kwili, tam szlocha kobiéta,
I protestują wiecznie dorożkarze,
A podróżnego odziera, kto może...
Na wierzchu fali widzę lica hoże
Wyrostków lśniących nagich ciał mosiądzem:
O grosz mię żebrzą, szczerząc zdrowe kiełki
Matowo-lśniące, jak istne perełki;
Grosz ciskam w wodę! za srebrnym pieniądzem
Bec! nura w głębię wyrostki gromadnie,
I nim złotówka na dno morskie padnie,
Jeden zwinniejszy, lub szczęśliwy bardziej
W lot chwyta pieniądz, z wody się podnosi,
Wskazał, wziął w usta i o nowy prosi,
Na rówienników patrząc się w pogardzie,
Bywa, innemu ta zabawa pusta
Jako sakiewkę naładuje usta!