Gauchos Wituh/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gauchos Wituh |
Pochodzenie | Na dalekim zachodzie |
Wydawca | G. Centnerszwer |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Zakłady Artystyczne w Monachium |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Indjanie sypiąc gradem strzał, zbliżali się zwolna coraz więcéj. Wędrowcy nasi przywitali ich salwą strzałów; dwaj wojownicy, ciężko ranni, spadli z siodeł, reszta w przerażeniu rozpierzchła się dokoła.
Na chwilę przerwano nieprzyjacielskie kroki, lecz zaledwie zdołali wędrowcy nabić ponownie swe fuzje, już Indjanie uszykowali się do nowego ataku. Błyskawicznym ruchem zeskoczyli z koni, jedną ręką schwycili za tomahawk (siekiera wojenna), drugą za włócznię, i pieszo, w szalonym pędzie, natarli na podróżnych. Na czele biegł olbrzymi Indjanin, pomachując siekierą; dążył on wprost na Wituh, i już miał go w czaszkę ugodzić żelazem, gdy Tomasz z zimną krwią zmierzył doń i celnym strzałem położył trupem. Reszta podróżnych również nie zmarnowała swych nabojów: kilku Indjan, rannych śmiertelnie, padło na ziemię. Pozostali przy życiu, widząc taką klęskę, pierzchli w popłochu z pola bitwy i w ucieczce szukali ocalenia, pozostawiając ośmiu zabitych towarzyszy. Podróżni nasi żadnych strat nie ponieśli.
Odpocząwszy po bitwie, udali się śpiesznie w drogę do mieszkania Wituh; należało się bowiem obawiać, iż Indjanie nie dadzą za wygranę, lecz, rozwścieczeni porażką, wrócą wkrótce w zwiększonéj liczbie.