Gauchos Wituh/Rozdział III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gauchos Wituh |
Pochodzenie | Na dalekim zachodzie |
Wydawca | G. Centnerszwer |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Zakłady Artystyczne w Monachium |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Był piękny dzień wiosenny, gdy odważni nasi wędrowcy zanurzyli się w przestwory pampasów. Równina bez końca podobną była do zielonego kobierca, z tła którego wychylały swe pstre główki miljardy kwiatków o najprzepyszniejszych barwach. Zrzadka tylko można było dostrzedz grupę drzew magnoljowych lub olbrzymich kaktusów. Niezliczone stada dzikich koni pasły się na tych niezmiernych pastwiskach; bawoły i na wpół dzikie bydło gauchosów tłumami błąkało się po równinie.
Młodzieniec, milcząc, jechał obok Gauchosa, gdy naraz koń jego zastrzygł uszami, szeroko roztworzył nozdrza i skłonił głowę prawie do ziemi. Toż samo zrobiły i inne.
„Konie poczuły towarzyszy,“ rzekł Wituh do Tomasza; „dążą one do wody, a że i nam potrzeba orzeźwienia, więc najlepiéj będzie, jeżeli pozwolimy im udać się w upragnionym kierunku.“ Już po upływie kwadransa zbliżyli się wędrowcy do zarośli; wśród nich szemrało przezrocze źródełko, wodą którego ugasili pragnienie. Poczem peonowie rozpostarli na świeżéj trawie szerokie opony, i Wituh wraz z towarzyszem rozciągnęli się w cieniu drzew, by w kilkugodzinnym śnie znaleźć pożądany spoczynek.
Nie wiedzieli o tem, że oddział Indjan śledził ich już od pewnego czasu. Dążyli oni również do źródła, by schwytać pewną ilość koni, szukających tam zwykle napoju, i w chwili, gdy wędrowcy nasi zapuszczali się w zarośla, dostrzegli ich zdala. Natychmiast zebrali się na krótką naradę i postanowili napaść na Wituh i jego towarzyszy.