Gauchos Wituh/Rozdział II

<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Gauchos Wituh
Pochodzenie Na dalekim zachodzie
Wydawca G. Centnerszwer
Data wyd. 1890
Druk Zakłady Artystyczne w Monachium
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział II.
Plan starca. — Przygotowania do podróży. — Pożegnanie.

Rok upłynął. Sprawy w domu Warrena zwykłym toczyły się trybem. Tomasz wkrótce zapoznał się doskonale z interesami wuja i wielką mu był w pracy pomocą. Interes rozwijał się coraz pomyślniéj. Pokup skór był tak znaczny, iż Warren uznał za najodpowiedniejsze wysełać corocznie wgłąb pampasów zaufanego człowieka, któryby osobiście mógł porobić zakupy. Szło tylko o to, kto posiadać będzie tyle odwagi, by zapuścić się w okolicę, gdzie napady dzikich Indjan nie należały do rzadkich wypadków.
Nikt odpowiedniejszym nie był od Tomasza. Miano tylko dowiedzieć się jeszcze, co też Wituh powie w téj sprawie.
Pewnego dnia przybył do Warrena Wituh w towarzystwie trzech uzbrojonych peonów (poganiacz bydła). Powitawszy przyjaciół potężnem uściśnieniem dłoni, wysłuchał ich planów spokojnie, a skoro się dowiedział, że Tomasz pragnie udać się w pampasy, wielką okazał radość; nie ukrywał jednak bynajmniéj, że niejedno go tam może spotkać niebezpieczeństwo, zwłaszcza ze strony Indjan, którzy, doskonale uzbrojeni, włóczą się w pustyni na wybornych koniach i napadają często na siedliska gauchosów. „Jednakże“, dodał, „łatwo bardzo przy pewnéj odwadze przepędzić tę zgraję, która, choć dzika i okrutna, zwykle bardzo jest tchórzliwą.“
Na te słowa stary Warren zaczął się poważnie zastanawiać nad tem, czy się godzi puścić siostrzeńca na pustynię. Obawiał się on o życie młodzieńca. Tomasz wszakże, pomimo wszelkich namów i przedstawień, trwał w swoim zamiarze, i wuj, chcąc nie chcąc, musiał mu ustąpić!
Przystąpiono tedy do przygotowań. Warren wybrał zpośród swych sług dwóch najodważniejszych; ci mieli towarzyszyć Tomaszowi w podróży. Opatrzono podróżnych również w niezbędne zapasy żywności, poczem nastąpiło pożegnanie. Złe przeczucia ogarnęły Warrena, gdy ściskał dłoń siostrzeńca, Wituh wszakże, uspakajając go, rzekł: „Nie lękaj się, stary panie, własnem życiem będę bronił młodzieńca; moja w tem troska, aby mu i włos z głowy nie spadł.“






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: anonimowy.