[II-91]OKRUSZYNY.
[II-93]Skan zawiera grafikę.
Okruszyny.
Nic tak budującego, jak widok gazeciarstwa we Francji, które codzień wysoko wynosząc znaczenie tak zwanéj presse, to jest, dziennikarstwa całego zbiorowo wziętego, codzień się na znaczeniu, na moralnéj swéj wartości zabija. Wszystkie dzienniki, mniéj więcéj, są autofagami (samożercami) w osobie swych współbraci, zabijają siebie i [II-94]pożerają się. Codzień czytasz, jak sobie wyrzucają najpodlejsze kłamstwa, zmienność opinji, zupełny brak sumienia i t. p. Lżą się od najostatniejszych słów. Każdy jednak z tych dzienników ma niby‑to wyobrażać pewną klassę narodu i jéj opinją. Exystencja zaś dzienników, mimo tych ciągłych zapasów, tém się tylko tłómaczy, że każdy czyta tylko jeden dziennik, swój, swojéj opinji, a wydawcy główni mają przecie tyle sensu, że nie powtarzają tego, coby im zaszkodzić radykalnie mogło.
Drugim ciekawym widokiem w dziennikach francuzkich, są tak zwane Faits divers — różne wypadki. Pod tą rubryką mieści się prawdziwa kronika; ale coż w niéj czytasz najczęściéj? oto: nic nad opisy napadów, rozbojów, mordów, oszukaństw, kradzieży, niegodziwości [II-95]najokropniejszych. Tych opisów tak są pełne dzienniki, że nieraz myślałem sobie, iż‑bym za żadne w świecie skarby w téj zachwalonéj nie mieszkał Francji, w Paryżu żyć nie mógł. I pytam się was, jak podobna żyć tam, gdzie najmniejszego bezpieczeństwa niéma dla osoby, dla majątku, dla imienia? Oszustwo i demoralizacja doszły do takiego stopnia, że o białym dniu na najludniejszych ulicach odbijają mieszkania i zabierają co znajdą; że lada zmrok, napadają i zabijają pod obwachtem; że nareście tysiąc jest przykładów, że ci któś imie twoje poczciwe weźmie i z niém chodzi po mieście, używając go na korzyść swoją. Jakiś podróżny pod imieniem P. Hip. Lucas (du Siècle) podróżował i dawał się przyjmować po całéj Hiszpanji; [II-96]w samym Paryżu któś się żenił w imieniu P. Alex. de Lavergne; teraz na ostatek jakiś oszust dość długo chodził po Paryżu i broił pod imieniem Duc de Vicence. — Złodziejstwa stały się wykwintném rzemiosłem, które ma swoje tajemnice, innowacje, pomysły jenjalne i t. d. Societés en actions, których tyle Paryż liczy, są podobno najwyborniejszém złodziejstwem, a od nich idąc w dół, do prostych złodziejstw, ile to cieniowań, ile inwencij, ile rozmaitości! Dziwią się, że przy cywilizacji francuzkiéj liczba zbrodni powiększa się. Jak ma być inaczej, proszę? Czytają o złém, słyszą o złém, patrzą na złe, grają im teatra o zbrodniach, gazety im rejestrują zbrodnie, osobne pisma jak, Fastes du Crime i Causes Célébres (Dumas), rozchodzą się w ty[II-97]siącu exemplarzy po rękach — powiedzcie mi, jak się popsuć nie mają?