George Sand (Wotowski)/Przykrości i klęski
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | George Sand |
Podtytuł | Aurora Dudevant. Kobieta nieposkromionych namiętności. Ostatnia miłość w życiu Chopina |
Wydawca | „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki |
Data wyd. | 1928 |
Druk | „Drukarnia Teatralna“ F. Syrewicza i S-ki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Ilustrator | Julien-Léopold Boilly |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
PRZYKROŚCI I KLĘSKI.
Jeśli jednak, mimo ukrytej a czasem cichej, śmiesznej walki między parą artystów, dotrzeć do głębi ich prawdziwych uczuć, w tym okresie czasu, możnaby je scharakteryzować w następujący sposób.
Fryderyk, choć złości się często i dąsa jest do przyjaciółki niezwykle przywiązany, uważa ją za jedyną oporę w życiu, przenosząc wszystko, byle ukochanej ostatecznie nie utracić. George zaś aczkolwiek Chopin niejednokrotnie przeszkadza i cięży, poczyna żywić dlań coś w rodzaju macierzyńskiego uczucia, nie mającego zgoła nic wspólnego z miłosnym afektem. Stawia go więc w jednym rzędzie ze swemi dziećmi i nieraz w listach nadmienia: „moja trójka: Chip, Solange i Maurycy“.
To też, gdy „Chip’a“ spotykają życiowe katastrofy, potrafi być czułą i oddaną, szczególniej w 1842 r. Rok ten, istotnie gra rolę fatalną w życiu mistrza i odtąd, jak zaznacza większość biografów, datuje się jego schyłek fizyczny. Następuje cios za ciosem: w kwietniu umiera najlepszy przyjaciel Matuszyński, w maju — ojciec w Warszawie. Chopin zapada w stan apatji i melancholji, zarzuca nawet muzykę. Wówczas Sand czyni, co tylko może, byle dotkniętego nieszczęściem podnieść na duchu i pocieszyć. Pisze do matki, pani Mikołajowej Chopin, iż od tej pory poświęci się całkowicie Fryderykowi, zapraszając jednocześnie jego siostrę panią Ludwikę Jędrzejowiczową wraz z mężem do Nohant.
Państwo Jędrzejowiczowie przybyli i spędzili dwa miesiące: sierpień i wrzesień a pobyt ich oddziałał kojąco na przygnębionego i zrozpaczonego artystę. Odżył, nauczył się „znowu uśmiechać“ a nawet, jak twierdziła George wyzbył „śmiesznych przesądów“.
Pod „śmiesznemi przesądami“ rozumiała ona skrupuły Chopina, gorliwego katolika, co do związku z nią i co do jej wolnomyślnych i antyklerykalnych przekonań. W chwilach rozgoryczenia mniemał, iż spadające nań ciosy, są karą niebios za grzeszny stosunek i współżycie z jawnie bezbożną kobietą. Te to „dziecinnady“, używając zwrotów pani Sand — miała mu z głowy wybić siostra i „dokonać w myślach odmiany“. Jeśli jednak pobyt blizkich zdołał częściowo uleczyć i pokrzepić duszę, ciało nadwątlone tyloma wstrząsami pozostało słabe i odtąd Chopin niedomaga stale: nerwy, nieustający bronchit, krwotoki... George z początku pielęgnuje go bardzo gorliwie.
— Doprawdy istniećbym nie mogła bez mego małego Chip’a! — woła...
Ale...
∗
∗ ∗ |
Ale choroba trwa latami całemi... przez 1844, 1845, 1846 r... a Chopin, gdy zdrów — miły, delikatny, subtelny; gdy chory, staje się cierpki, zgryźliwy, nieznośny. Sand jest zdolna do poświęceń, lecz na bardzo krótką metę. Czyż teraz, na zawsze, ma się zamienić w siostrę miłosierdzia? Nie! Po trzykroć nie! I tak dość dla niego zrobiła, dość zniosła kaprysów!
Ma lat czterdzieści trzy, lecz czuję się młodą, wokół wszyscy powiadają, iż jeszcze bardzo podobać się może. Doprawdy, z jakiego powodu zamurowywać sobie przyszłość, wlec kulę u nogi, gdy Fryderyk... przestał cośkolwiek znaczyć w jej życiu? Nie potrzebne jest jej to trzecie dziecko, z którem ma najwięcej zmartwień i kłopotów — Solange i Maurycy wystarczą.
Godzinami błądzi po lasku brzozowym w Nohant, tym samym, gdzie na jednem z drzew widnieją jej inicjały, wyryte obok imienia Sandeau, po tym lasku, w którym powzięła myśl ucieczki do Paryża. Tyle wspomnień! Raz już zdobyła się na potarganie krępujących więzów, zdobędzie się po raz drugi. Wszak świat piękny, świat się do niej uśmiecha, może dać jeszcze tyle wrażeń!
Pozbyć się Chip’a! W jaki sposób? Zerwać z nim brutalnie? Niemożebne! Należy tak postąpić, aby sam zrozumiał i odszedł.
Na wiosnę 1846 r. pisze powieść „Lukrecję Floriani“. Książka ta, o podwójnym sensie, była złośliwością. Sand zobrazowała, w niej swój stosunek do artysty, nie szczędząc go bynajmniej, siebie zaś przedstawiała jako ofiarę. Więc bohater powieści książę Karol (Chopin) napotyka artystkę teatralną Lukrecję (Sand) i zawiązuje z nią miłosny stosunek. Książe Karol jest człowiekiem chorym, delikatnym, ale pozornie miłym, subtelnym i idealnym. Lukrecja przeszła przez niejedne już zawody życiowe, pozostała jednak młoda duchem, pożąda przywiązania, uczucia... Gdy widzi Karola — budzi się w niej jakby popęd macierzyński do opiekowania się i kochania... Jest słaby — będzie mu ostoją, chory — ona go uzdrowi! Zawsze była taką — musiała poświęcać się dla kogoś!
Jak odwdzięczył się kochanek za to samozaparcie i ofiarę bez granic?
Dokuczał o wszystko i wszystkich; był zazdrosnym nie tylko o ludzi, lecz nawet o martwe przedmioty, zazdrosnym był o zdrowie, którem ona się cieszyła, gdy jego trawiła choroba... Egoista, tylko stale siebie miał na względzie a wiecznie zadąsany i skryty, lubował się jakby w zadawaniu Lukrecji cierpienia, zatruwaniu każdej chwili jaśniejszej... Zdawało się, doznaje niewysłowionej rozkoszy w kąsaniu po cichu i w ciągłych kaprysach, zamieniających w piekło wspólne pożycie.
O ile przypomnimy sobie niektóre momenty z wzajemnego stosunku Chopina do Sand — przyznać trzeba, że portret odmalowany został nieco trafnie, choć zgoła jednostronnie. Czemu nie wspomina George o swoim despotyzmie, o zgrai wiecznie ją otaczających dwuznacznych famulusów, czemu nie wspomina, iż nigdy ustąpić nie chciała, aby Fryderyk nie poczuł się panem? Ona zawsze niewinna, wszyscy wobec niej winni!
Cel książki był zupełnie jasny. Zrehabilitować siebie, wykazując nieznośny charakter Chopina i niemożność dalszego dźwigania kajdanów.
Czy cel został osiągnięty?
Napisała „Lukrecję Floriani“ i dała kochankowi rękopis do przejrzenia. Co działo się w duszy Fryderyka, gdy patrzył w jadem przesiąknięte karty — trudno odgadnąć. Czytał w obecności Sand a gdy ukończył, nie odezwał się ani słówkiem.
— Podobało ci się? — zapytała.
— Tak... owszem...
— Nie współczujesz biednej Lukrecji?
Milczenie.
— Nie uważasz, że książę Karol to tyran?
— Bo ja wiem... i wyszedł z pokoju.
Czy nie zrozumiał przejrzystych aluzyj? Wątpliwe. W taki jednak sposób komentowała później sprawę George, gdy zarzucano jej brzydki postępek, powołując się na to, że jedynie złośliwi i niechętni doszukiwać się mogą ukrytych intencyj w powieści, skoro sam Chopin ich się nie doszukał.
Nie doszukał, bo doszukiwać nie chciał! Bał się zerwania, bał się utracić Sand, tą „jedyną ostoję...“ i udał, że nie rozumie!
Udał, że nie rozumie... i pozostał!
Ale gdy w parę tygodni później wraz z powieściopisarką przybył, jak zwykle, na lato, do Nohant... wszystko wydało mu się obce, czuł się „już“ intruzem w tym domu...