Gospoda pod Aniołem Stróżem/XXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Gospoda pod Aniołem Stróżem |
Rozdział | Kontrakt |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni K. Łukaszewicza |
Data wyd. | 1887 |
Druk | Drukarnia „Gazety Narodowej“ |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tytuł orygin. | L'auberge de l'Ange Gardien |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dzień ślubu przybliżył się. Generał nie mógł dosiedzieć na miejscu i po dwadzieścia razy na dzień co najmniej to wchodził to wychodził. Kazał przynieść z oberży Bourniera mnóstwo pudeł i pudełek, kazał zrobić dla przyszłej małżonki Moutier suknię ślubną, woal i to co było potrzebne do tego uroczystego aktu. Przymusił nawet Moutier do zamówienia dla siebie w Domfront munduru żuawskiego z najlepszego, jakie było, sukna. Ponieważ żołnierz opierał się, poszedł więc z nim do najpierwszego krawca w Domfront i siłą prawie kazał mu wziąść miarę na cały garnitur.
Co do umieszczenia 10.000 franków dla Piotrka, sprawa ta została wkrótce załatwiona, jak niemniej złożone zostały fundusze w ilości 150 tysięcy franków, na potrzeby parafii, reperacye kościoła, sprowadzenie Sióstr Miłosierdzia, urządzenie przytułku i budowę szpitala. Piotr już zupełnie zdrów, odwieziony został do klasztoru. Podarki i inne przedmioty, obstalowane przez generała, już nareszcie przybyły.
Generał oddał wszystkie paki do dyspozycyji pani Blidot, zachowując głęboko tajemnicę, co do toalety ślubnej i innych drobnostek jakie dopiero przy podpisaniu kontraktu będą ujawnione. I Elfy i pani Blidot, przebaczyły zupełnie generałowi jego dziwactwa, bo też rzeczywiście dobroć tego człowieka była bez granic a przedmioty znajdujące się w pakach mogły zadowolnić nawet najwybredniejsze żądania. Była tam w nich bielizna tak domowa jako i potrzebna dla gości w oberży, rozmaite sprzęty i tysiące innych przedmiotów, jakie znajdują się tylko w wielkich i bogato umeblowanych i urządzonych hotelach w stolicy. Skoro przystąpiono do wypakowania przesyłki, wszyscy nie mogli się powstrzymać od wykrzyku podziwienia, każdy przedmiot nowy obudzał nowe zdumienie i radość trudną do opisania. Generał stał się tak lekkim, że chodząc prawie nie dotykał ziemi, wciąż zacierał ręce i śmiał się sam do siebie jak dziecko. Radość ogólna czyniła go najszczęśliwszym człowiekiem na święcie. Jakób i Paweł, nie wiedzieli prawie gdzie już stawiać i kłaść to wszystko co wydobywano jeszcze z pak i skrzyń.
Generał pod ważnemi pozorami ciągle się wymykał do oberży Bourniera; raz mówił że chciał się nieco przespacerować a kiedy znowu biegł na łąki do robotników, dodawał, że świeże powietrze jest mu koniecznie potrzebne. Nikt też prawie nie zwracał na to uwagi, bo każdy mniej więcej był czemś zajęty a ta masa sprawunków zawróciła głowę nie tylko Elfy ale nawet i Moutier i pani Blidot. Jedno było tylko szczególne, że generał jakby utracił zaufanie do Moutier i Deriguy, nie pozwolił im dotknąć się do niczego i chociaż sapał, pocił się, złościł sam własnemi rękami odbijał skrzynie, rozwiązywał sznurki i otwierał pudła.
Elfy widziała w tem oznakę nie bardzo dla nich pochlebną, usposobienie tak dziwne generała nawet i ją po części zmartwiło. Co widząc Moutier pocieszał ją następnemi wyrazami:
— Nie smuć się moja droga, znam go bardzo dobrze, to już taka natura; chce nasycać się przyjemnością okazywania tego, co zakupił. Sprawia mu to rozkosz niewymowną, gdy widzi że inni z jego przyczyny radują się i cieszą.
Pani Blidot znowu troszczyła się wielce o ucztę weselną, o przyjęcie gości i o sporządzenie ślubnego kontraktu. Kiedy nareszcie chciała wraz z Elfy zająć się tem, generał ich powstrzymał mówiąc z wesołym uśmiechem:
— Niczem nie potrzebujecie zajmować się i o nic troszczyć; to ja właśnie postanowiłem wszystko załatwić, wszystko przyrządzić i do tego moim własnym kosztem.
— Ależ mój drogi generale, odparła pani Blidot, przynajmniej należy przygotować stoły, naczynia potrzebne, coś do przekąski i wreszcie pomyśleć o oświetleniu.
— Dobrze, dobrze; dodał generał po raz setny powtarzam pani, że niech cię o nic głowa nie boli. Miej tylko do mnie nieco zaufania.
Pani Blidot nie mogła powstrzymać się od śmiechu, do czego też przyłączył się Moutier z Elfy. Generał zadowolony śmiał się jeszcze głośniej niż inni.
— Ależ kochany, łaskawy, panie generale pozwól nam pan przynajmniej rozpisać zaproszenia na obiad, na świadków przy kontrakcie i przy obrzędzie religijnym w kościele. Jeżeli tego nie uczynimy będziemy mieli tylu nieprzyjaciół ile mamy teraz serdecznych przyjaciół; rzekła po chwili pani Blidot.
— Powtarzam, niech panią o to głowa nie boli, odpowiedział znowu uśmiechnięty generał; to ja to wszystko zrobię, ja urządzę całą uroczystość, ja będę zapraszał i ugoszczę zaproszonych.
— Przepraszam bardzo generała, ale przecież pan nie masz tu nikogo, nie znasz nawet nazwisk naszych znajomych i przyjaciół, wtrąciła zaniepokojona pani Blidot.
— Znam ich lepiej niż pani, chociaż jak pani wiadomo. nigdy ich w mojem życiu nie widziałem.
— Mój Boże! Mój Boże! Co to z tego wszystkiego wyniknie, wykrzyknęła pani Blidot ze smutkiem.
— Zobaczysz pani, jutro przystąpimy do kontraktu; cała rzecz wyjaśni się jak należy, urządzi jak potrzeba. Tylko cierpliwości, moja droga żonusiu.
— I pomyśleć tylko, że nie ma nic przygotowanego, nawet ani takich zapasów, jakie są potrzebne chociażby do zwyczajnego obiadu.
— Zaraz, zaraz, moja pani wszystko będzie, rzekł generał. Ale teraz mam potrzebę wyjść koniecznie.
I generał już nie szedł ale raczej biegł kłusem do oberży Bourniera. Robotnicy ukończyli wszystko co było potrzeba, i właśnie byli zajęci przytwierdzeniem na de drzwiami, u góry, szyldu przyszłej oberży, ale starannie bardzo zakrytego wielką płachtą płócienną. Mnóstwo ludzi zbiegło się jakby na jakie cudowne widowisko, każdy czynił swoje uwagi i domysły ale nikt zgoła nic nie wiedział. Generał z uśmiechem sardonicznym na ustach zbliżył się do tłumu pytając:
— Co was tu sprowadza moi ludzie? Powiedźcie mi przynajmniej co przedstawia ten znak okryty płótnem?
— Nie wiemy wcale tego panie generale odezwał się ktoś z tłumu, już go bowiem prawie wszyscy we wsi znali. Cóż tu dziwnego dzieje się w tej oberży; od tygodnia pełno robotników, pełno jakichś nowości w cały dom wygląda jakby na nowo wybudowany.
— Może to takie przygotowania do procesu dawnego oberżysty, rzekł generał udając jakby o niczem nie wiedział.
— A tak, to prawda, wtrąciła już w podeszłym wieku kobieta. Słyszałem doskonale jak mówiono u nas, że Bournier skazany na śmierć i że właśnie dla tego tak dom reperują, bo ma podobno być stracony w tym samym pokoju, w którym dopuścił się tak szkaradnej zbrodni.
Generał zaledwie zdołał powstrzymać się od śmiechu. Podziękował obecnym za objaśnienie tak rzetelne, spacerował potem jeszcze czas jakiś i nareszcie powoli zwrócił się do oberży obecnie zupełnie już wyglądającej, do której wślizgnął się od tyłu, tak że go nikt prawie nie spostrzegł. Obejrzał wszystkie roboty po szczególe w nowo odrestaurowanej sali, podziękował rzemieślnikom za sumienne spełnienie jego rozkazów, bo też co prawda, każdy z nich miał przyrzeczoną osobno bardzo znaczną nagrodę za pospiech i gorliwość w pracy. Nic więc dziwnego że robota paliła się w ich rękach i że przekształcenia oberży dokonano jakby cudem.