Graf Habsburg (Schiller, 1874)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Friedrich Schiller
Tytuł Graf Habsburg
Pochodzenie Tłómaczenia
Wydawca Gebethner i Wolff
Wydanie drugie
Data wyd. 1874
Druk Czcionkami Gazety Lekarskiéj
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Antoni Edward Odyniec
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


GRAF HABSBURG.
BALLADA
Z SZYLLERA.

W Akwisgranie, w zamkowych komnatach,
Namaszczalna cesarska biesiada.
Cesarz Rudolf, w obrzędnych swych szatach,
Tron wzniesiony u stołu zasiada.
Falcgraf Reński na złocie mu kraje,
Puhar z winem Król Czeski podaje;
Wszyscy siedmiu wyborcy cesarza,
Jak wkrąg słońca chór planet niebieskich,
W złotych mitrach, w purpurach królewskich,
Stoją kołem przy tronie mocarza.

I z dziedzińców, z krużganków pałacu,
Z dźwiękiem muzyk, jak grom nieprzerwany,
Okrzyk tłumów skupionych na placu
Bije echem o okna i ściany.

Bo przeminął czas klęsk i swawoli,
Pychy możnych, a ludu niewoli,
Pan i sędzia jest znowu na ziemi.
Nie śmie szaleć bezkarnie gwałt zbrojny,
Nie drży słaby, zaufał spokojny,
Że jest moc i opieka nad niemi.

Cesarz puhar do góry wzniósł złoty,
I powłócząc wkrąg okiem radości:
„Nic tu nie brak do naszéj ochoty,
„Wpośród takich i uczty, i gości.
„Lecz nie widzę śpiewaka-Minstrela.
„Pieśń natchniona jest duszą wesela,
„I duch wyższy na serce z niéj wionie.
„Cześć mą dla niéj wyssałem już z mlekiem,
„A com czuł będąc prostym człowiekiem,
„Czuć i uczcić potrafię na tronie.“ —

Ledwie skończył — z za tłumu rycerzy
Wyszedł mąż — z białym włosem na skroni,
W długiéj, nakształt zakonnéj odzieży,
Złotą arfę trzymając we dłoni.
„W strónach arfy jest cały świat ducha,
„W miarę tego, kto śpiewa, lub słucha,
„Jak pieśń wieszczą pojmuje, lub stwarza.
„Wiém, co duszę podnosi i krzepi,
„Lecz ty, Panie, sam powiédz najlepiéj,
„Co jest godne słuchacza-cesarza.“ —

Na to Cesarz z łagodném wejrzeniem:
„O! na taką się pychę nie ważę.

„Wyższy Pan rządzi wieszcza natchnieniem,
„Co mu samo i cel swój pokaże.
„Bo jak wicher na morskim rozlewie
„Zkąd i dokąd ma zawiać, nikt nie wie,
„Jako woda z swych źródeł podziemnych:
„Tak pieśń wieszcza wynika mu z duszy,
„Aż ją porwie za sobą i wzruszy
„Czucia śpiące w jéj głębiach tajemnych.“ —

Z oczu starca jak światło wypadło,
I strón dźwięki zmięszały się z słowy:
„Przez Szwajcarską dolinę zapadłą,
„Możny Graf jechał konno na łowy.
Dzielny koń, niecierpliwym poskokiem,
„Sadził wczwał po nad wzdętym potokiem,
„Na dźwięk trąbki już brzmiącéj śród boru.
„Wtém głos dzwonka się rozdał rozłogiem —
„Był to kapłan, co szedł z Panem Bogiem,
„Poprzedzony chłopięciem od choru.

„Rycerz z wiarą i czcią chrześcijańską,
„Zskoczył z konia i ugiął kolano,
„Wielbiąc Ciało i świętą Krew Pańską,
„Dla zbawienia naszego wylaną. —
„Ksiądz tymczasem nad brzegiem strumienia,
„Zrzucał obów i zwierzchnie odzienia,
„By w bród łatwiéj mógł na brzeg przejść drugi.
„Bo most woda zerwała przed dobą,
„A tam grzesznik złożony chorobą
„Czekał jego ostatniéj posługi.


„A wtém rycerz przystąpił ku niemu,
„Sam mu konia za cugle prowadzi,
„Zmusza na nim nieść pomoc choremu,
„Trzyma strzemię, na siodło go sadzi,
„I sam pieszo zapuszcza się daléj. —
„Kapłan przebył bezpiecznie nurt fali,
„Błogosławiąc rycerza po drodze.
„I nazajutrz, o wschodzie jutrzenki,
„Do bram zamku, z winnemi podzięki,
„Odwiódł konia, trzymając za wodze.

„Ale rycerz powitał go słowy:
— „„Strzeż mię Boże! bym kiedy dla siebie
„„Użył konia na boje lub łowy,
„„Co niósł Zbawcę i Pana na Niebie.
„„Gdy być twoją własnością nie może.
„„Niech zostanie przy waszym klasztorze,
„„Na pobożne zakonu posługi.
„„Bogu memu w ofierze go składam,
„„Bo od Niego, co tylko posiadam,
„„Dzierżę z łaski — nie z własnéj zasługi.““ —

— „Niechże Pan, który widzi w skrytości,
„Dar twój tobie odpłaci w swéj porze!
„Niech cię wsławi i tu, i w wieczności,
„Jakeś ty mu hołd oddał w pokorze.
„Tyś Graf możny w szwajcarskiéj krainie,
„Dom twój z cnót i z hojności w niéj słynie,
„Sześć cór kwitnie w nim pięknych i skromnych.

„Niechże każda — rzekł kapłan w natchnieniu —
„Wniesie berło twojemu plemieniu,
„Ród twój wsławi u wieków potomnych!“ —

Cesarz słuchał i dumał głęboko,
Jakby dawne obudzał wspomnienie.
Wtém na starca iskrzące wzniósł oko,
I z ócz jego słów pojął znaczenie.
Był to kapłan spotkany przed laty —
Cesarz krajem obrzędnéj swéj szaty
Zakrył śpiesznie łez rzewnych potoki. —
Lecz pojęto w orszaku cesarskim,
Że to on był tym Grafem Szwajcarskim,
I niebieskie wielbiono wyroki.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Friedrich Schiller i tłumacza: Antoni Edward Odyniec.