Han z Islandyi/Tom II/XIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Han z Islandyi
Podtytuł Powieść historyczna
Wydawca Biesiada Literacka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Synów St. Niemiry
Miejsce wyd. Warszawa
Tytuł orygin. Han d’Islande
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIII
Ach! otóż nasza hrabina!... Przebacz, pani, ale dzisiaj nie mogę korzystać z honoru, jaki mi czynią jej odwiedziny... Jestem zajęty; innym razem, droga, hrabino, innym razem; dziś nie zatrzymuję pani dłużej.
„ Książę i Orsina“.

Nazajutrz po odwiedzinach w Munckholm, gubernator Drontheimu wczesnym rankiem rozkazał zaprządz swoją podróżną karetę mniemając, że zdąży wyjechać, zanim hrabina Ahlefeld wstanie. Ale hrabina spała czujnie.
Jenerał podpisał właśnie ostatnie zlecenia dla biskupa, w którego ręce jego władza przechodziła par interim. Wstał potem z krzesła i włożywszy surdut futrem podbity, zabierał się do wyjścia, kiedy odźwierny zameldował szlachetną kanclerzynę.
Niespodziana wizyta zmieszała starego żołnierza, przywykłego śmiać się wobec kartaczy, bomb i granatów, ale nie umiejącego walczyć z podstępami i przebiegłością kobiety. Z wymuszoną też uprzejmością przywitał intrygantkę i dopiero wtedy okazał zły humor, kiedy ta, nachyliwszy się do jego ucha, zapytała poufnie:
— A więc szlachetny jenerale, cóż ci powiedział?
— Kto? Poel? Powiedział mi, że kareta wkrótce będzie gotowa — odparł jenerał dyplomatycznie.
— Mówię o człowieku uwięzionym w Muckholm, jenerale.
— A....!
— Czy badanie pańskie wypadło zadawalająco?
— Tak jest, pani hrabino — rzekł gubernator z zakłopotaniem — zupełnie zadawalająco.
— Masz zatem na to dowody, że popchnął do buntu górników?
Okrzyk oburzenia wyrwał się z piersi Lewina.
— On jest niewinny, szlachetna pani!
Nagle zatrzymał się, czuł bowiem, że słowa te podyktowało mu serce, ale nie rozum.
— Niewinny! — powtórzyła hrabina z nietajonym przestrachem, obawiała się bowiem, żeby Schumacker nie dowiódł jenerałowi swej niewinności, a tem samem nie zbił oszczerstw, na których wiele zależało kanclerzowi.
Gubernator już zoryentował się w położeniu; na nalegania wielkiej kanclerzyny odpowiedział tonem, który ją uspokoił, zdradzał bowiem jakby niepewność i zmieszanie.
— Niewinny... tak... jeśli pani sobie życzysz...
— Jeśli sobie życzę, jenerale? — powtórzyła intrygantka ze śmiechem.
Śmiech ten dotknął jenerała.
— Szlachetna hrabino — rzekł — pozwól, abym z mego widzenia się z byłym wielkim kanclerzem zdał relacyę tylko wice-królowi.
Poczem, skłoniwszy się głęboko, zszedł na dziedziniec, gdzie nań czekała kareta, a wkrótce turkot jej oznajmił mieszkańcom Drontheimu, że ich prawdziwy ojciec już się od nich oddalił.
— Tak — mówiła do siebie hrabina Ahlefeld, wróciwszy do swego apartamentu — jedź, błędny rycerzu, z twoim odjazdem otwiera się nam wolne pole: wrogowie nasi nie mają przy sobie groźnego obrońcy... Jedź, twój odjazd jest znakiem powrotu dla mego Fryderyka. Bo jakże było można najpiękniejszego kawalera Kopenhagi wysyłać w te okropne góry? Na szczęście, łatwo mi teraz będzie wyjednać jego powrót.
Zwróciła się potem do swej zaufanej pokojówki.
— Kochana Elżbieto — rzekła — każ sprowadzić z Berghen dwa tuziny małych grzebyków, jakie teraz nasi eleganci noszą we włosach; dowiedz się takie o nowym romansie słynnej Scudery, a nadto pilnuj, aby co rano myto różaną wodą małpkę mego drogiego Fryderyka.
— Jakto, łaskawa pani — spytała Elżbieta — czy pan Fryderyk może już powrócić?
— Tak jest, może i z pewnością powróci lada chwila. Dlatego też trzeba się postarać, żeby zastał wszystko w porządku.
Biedna matka !



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.