Han z Islandyi/Tom III/Epilog
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Han z Islandyi |
Podtytuł | Powieść historyczna |
Wydawca | Biesiada Literacka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Synów St. Niemiry |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tytuł orygin. | Han d’Islande |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Opowiedziane wypadki od piętnastu dni były przedmiotem wszystkich rozmów w Drontheimie i Drontheimhuusie. Ludność miasta napróżno oczekując siedmiu kolejnych egzekucyj, zaczynała już tracić nadzieję tej przyjemności, a stare baby, nawpół ślepe, opowiadały, że owej nocy, kiedy się spaliły koszary, widziały Hana z Islandyi, unoszącego się nad płomieniami, śmiejącego się wśród ognia i spychającego na muszkieterów munckholmskich płonący dach budynku, kiedy, po nieobecności, która się tak długą zdawała Etheli, Ordener zjawił się w wieży Lwa Szlezwiskiego w towarzystwie jenerała Lewina Knud i kapelana Anastazego Munder.
Schumacker, wsparty na ramieniu swej córki, przechadzał się właśnie po ogrodzie. Młodzi małżonkowie zaledwie zdołali się powstrzymać, aby się nie rzucić w objęcia i musieli poprzestać na samych tylko spojrzeniach. Schumacker uścisnął serdecznie rękę Ordenera, a obu towarzyszących mu powitał życzliwie.
— Młodzieńcze — rzekł do Ordenera — niechaj niebo błogosławi twemu powrotowi.
— Panie — odparł Ordener — wracam właśnie od mojego ojca z Berghen, ażeby uścisnąć drugiego ojca w Drontheim.
— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytał starzec.
— Że pragnę, abyś mi pan dał swoją córkę, szlachetny panie.
— Moją córkę? — powtórzył więzień, zwracając się do Etheli zarumienionej i drżącej.
Nagle zachmurzyło się jego czoło.
— Mój synu — rzekł po chwili — jesteś szlachetny i zacny; chociaż twój ojciec wiele mi wyrządził złego, jednak wszystko mu przebaczam dla ciebie i chętniebym patrzył na ten związek, ale jest ważna przeszkoda.
— Jaka? — zapytał Ordener zaniepokojony.
— Kochasz moją córkę, lecz jestżeś pewien, że ona ciebie kocha?...
Młodzi wymienili zdumione spojrzenie.
— Tak jest — mówił dalej Schumacker. — Cenię cię i chętnie nazwałbym cię swym synem, ale moja córka na to się nie zgodzi. Właśnie niedawno wyznała mi, że czuje niechęć dla ciebie. Od czasu twego wyjazdu milczy, kiedy jej o tobie wspominam, zdaje się nawet unikać myśli o tobie, jakby myśl ta przykrość jej sprawiało. Wyrzeknij się więc swej miłości, Ordenerze. Zresztą, z miłości można się tak samo wyleczyć, jak i z nienawiści.
— Panie! — zawołał Ordener zdumiony.
— Mój ojcze!.. — szepnęła Ethel, składając ręce.
— Bądź spokojna, moja córko — przerwał jej starzec. — Małżeństwo to bardzoby mnie radowało, ale tobie nie jest miłe. Nie chcę przeto uczynić przykrości twemu sercu, Ethelo. Od piętnastu dni bardzo się zmieniłem. Nie będę cię przymuszał, jesteś wolną.
— Już nią nie jest — zauważył Anastazy Munder z uśmiechem.
— Mylisz się mój ojcze — dodała Ethel ośmielona — ja wcale nie czuję wstrętu do Ordenera.
— Jakto? — zapytał ojciec.
— Jestem... — szepnęła Ethel, ale dokończyć nie śmiała.
Ordener ukląkł przed starcem.
— Ona jest moją żoną, drogi ojcze! Przebacz mi, jak mi własny ojciec przebaczył i pobłogosław twoim dzieciom.
Schumacker, zdziwiony, pobłogosławił klęczącą przed nim młodą parę.
— W swojem życiu — rzekł — tyle razy przeklinałem, że obecnie bez wahania chwytam sposobność błogosławienia. Ale teraz wytłumaczcie mi...
Opowiedzieli mu wszystko. Starzec płakał łzami szczęścia.
— Uważałem się za mędrca — mówił — a jestem stary i nie pojąłem serca młodej dziewczyny!
— A więc jestem żoną Ordenera! — zawołała Ethel z dziecięcą radością.
— Ordenerze Guldenlew — odezwał się znów stary więzień — jesteś więcej wart ode mnie, gdyż ja, w czasach swej pomyślności, nie zniżyłbym się do tego stopnia, żeby zaślubić córkę nieszczęśliwego wygnańca.
Tutaj jenerał ujął go za rękę i podał zwój pergaminów.
— Panie hrabio — rzekł — nie mów w ten sposób. Oto prawa do waszych tvtułów, które król przysłał wam już przez Dispolsena. Jego królewska mość dodaje do tego ułaskawienie i wolność. Taki jest posag hrabiny Daneskiold, waszej córki.
— Hrabina Daneskiold! — powtórzył z kolei Schumacker.
— Tak jest, hrabio — mówił jenerał — powracasz do swych honorów, a i wszystkie twoje dobra są ci także zwrócone.
— Komuż to zawdzięczam? — zapytał wzruszony Schumacker.
— Jenerałowi Lewinowi Knud — odpowiedział Ordener.
— Lewinowi Knud! Czy ci nie mówiłem, panie gubernatorze, że Lewin Knud jest najlepszym z ludzi. Ale dlaczegóż on sam nie przyniósł mi wiadomości o mojem szczęściu? Gdzież on jest?
— Oto on! — rzekł Ordener, wskazując jenerała, który uśmiechał się rozrzewniony do łez.
Poznanie się dwóch starych przyjaciół odbyło się wśród radosnego wzruszenia. Zmiękczyło się nareszcie serce Schumackera. Poznawszy Hana z Islandyi, przestał nienawidzieć ludzi; zaczął ich kochać, gdy poznał szlachetność Ordenera i Lewina.
Wkrótce ślub, w więziennej celi zawarty, uświetniły wspaniałe uroczystości. Przed młodymi małżonkami, którzy wobec śmierci uśmiechać się umieli, życie teraz zaczynało się uśmiechać. Hrabia Ahlefeld patrzył na ich szczęście, a to najokropniejszą dla niego było karą.
Anastazy Munder odebrał także zasłużoną nagrodę. Jego czternastu skazanych otrzymało ułaskawienie. Również, wskutek starań Ordenera, ułaskwiono Kennybola, Jonasza i Norbitha; powrócili oni wolni i szczęśliwi oznajmić uspokojonym górnikom, że król uwolnił ich od uciążliwej opieki.
Schumacker niedługo był świadkiem pożycia Etheli i Ordenera: wolność i szczęście zbyt silnie wstrząsnęły jego duszą, która uleciała w zaświaty cieszyć się innem szczęściem i inną wolnością. Umarł tegoż samego 1669 roku, a cios ten głęboko zasmucił młodych małżonków, jak gdyby dla przekonania ich, że na ziemi niema zupełnego szczęścia. Pochowano go w kościele w Veer, majętności Ordenera w Jutlandyi, a grób zachował mu wszystkie tytuły, których go więzienie pozbawiło. Ze związku Ordenera z Ethelą, powstał ród hrabiów Daneskiold.