Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy/XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Historja o bladej dziewczynce z pod Ostrej-Bramy
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1872
Druk Kornel Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XIV.

Nareszcie pod ciężarem uczuć, walki, niepewności, udręczeń nad siły, Julka zaczynała upadać. Edward postrzegł jednego wieczora, iż blada jej zwyczajnie twarzyczka, jeszcze się bledszą stała, oczy wpadły i zagasły, usta zsiniałe skryły się prawie; głowa opadała na piersi, oddech był ciężki, jakby jej brakło powietrza, a ramiona uginały się mimowolnie, jakby pod ciężarem.
— Nie czujesz się słabą? — spytał.
— Ja? — cicho odpowiedziała dziewczynka — nie...
— Zdajesz się smutną... coś ci dolega?
— Nic a nic — odezwała się znowu spokojnie Julka — trochę mnie dziś głowa bolała, może dla tego inaczej wyglądam.
Edward dał jej dobranoc i wyszedł, ale niespokojny wstrzymał się za drzwiami, pierwszy to raz lękając się o jej zdrowie, odważył się ją szpiegować i stanął u okna.
Zaledwie wyszedł, Julka porwała się z krzesła, odetchnęła, jak gdyby szukała powietrza, którego jej brakowało, pobiegła do okna, otworzyła je, i w niem płakać zaczęła gorzko nad sobą i cierpieniem, któremu podołać nie mogła.
Edward ujrzał ją płaczącą i pojąć łez nie mógł, ale na widok ich straszliwa opanowała go niespokojność, miał jak gdyby przeczucie wszystkiego, ale nie był jeszcze pewny.
Długo tak dziewczyna płakała w oknie, potem poszła do drugiej izdebki i rzuciła się nierozebrana na łóżko. Nie miała siły nawet na modlitwę; uczuła zimny dreszcz przebiegający po ciele, szum w głowie; sen, ten sen straszny chorych, sen przezroczysty, przez który wszystko widzą i czują co się w koło nich dzieje, zamknął jej powieki. Wkrótce przyszła gorączka, lice zapłomieniło się, pragnienie palić zaczęło, głowa gorzała, piersi poruszały się częstszym coraz oddechem, a słowa wymykać się zaczęły z ust niewstrzymane, obłąkane, straszne, nie powiązane z sobą, jak gdyby z innego przychodziły świata.
Przy świetle dogorywającej świeczki, przytulony do szyby, widział Edward stan Julki, poznał cierpienie, usłyszał nawet kilka wyrazów, a ich dźwięk przekonał go bardziej niż wszystko o obłąkaniu chorej. W sercu jego burza była okropna, tajemnica bowiem wielka wykrywała się przed nim w tych wyrazach po jednemu z ust jej wzlatujących. Poznał, że był kochanym, że w piersiach tej kobiety potrafiła się ukryć do niepoznania miłość, aby nie zatruć jego życia, że obojętność Julji była tylko bohaterskiem męczeństwem, ofiarą nad siły. Wszystko wiedział.
Naówczas oszalał prawie nie wiedząc co począć. Julja w gorączce wzywała śmierci, modliła się o nią do Matki Bożej, a śmierć i bez cudu przyjść mogła, bo choroba wzmagała się strasznie.
Edward poleciał co tchu po doktora. Nie pokazał się z nim razem u łóżka chorej, zrozumiał, iż przytomność jego nie w porę była, nie wiedział też co i jak dalej robić; czy wyznać jej, że wiedział tajemnicę, czy uciec i nie widzieć jej więcej?
Lekarz zapisał chłodzący napój, gdyż gorączka była tylko zapalną, a Edward osadziwszy u łóżka służącą tego domu, wrócił nad ranem do siebie bezprzytomny i sam prawie w gorączce.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.