Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Kultura Wielkopolska 1830 — 1846/23

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Kultura Wielkopolska 1830—1846
Rozdział Życie towarzyskie
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Kultura Wielkopolska 1830—1846
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Życie towarzyskie.

W tym okresie dziejów W. Księstwa Poznańskiego szkołami wykwintnego towarzyskiego wykształcenia i ogłady były w Poznaniu salony pałacu Działyńskich, Biblioteki Raczyńskich, arcybiskupa Dunina i pp. Adamostwa Łuszczewskich. Życie towarzyskie podtrzymywali pp. Jarochowscy, Mateccy, Moraczewscy, Thielowie i Libeltowie, w których domach większa niż w tamtych panowała swoboda.
W karnawale i podczas kontraktów świętojańskich odbywały się w Poznaniu bale, reduty, koncerty, przedstawienia teatralne, wyścigi i rozmaite inne zabawy, jak walka zwierząt na dziedzińcu byłego klasztoru PP. Katarzynek, na którą zapraszał 1839 roku niejakiś Rossi z Parmy, oraz igrzyska „olimpijskie” w królewskiej ujeżdżalni huzarów.[1]
Od r. 1831—1840 — pisał Dziennik Domowy w r. 1843 — trzymano się bardzo ściśle zasady, że powóz, konie i liberye nikomu nie przydadzą godności, jeżeli jej nie ma w sobie; jeżdżono więc bez błyszczydeł, nikt nie widział służącego z niemiecka w kamaszach i nie było strzelców z koronami szlacheckimi i cyframi na kołnierzach. Zmieniło się to po roku 1840. Wtedy to pojawiło się niemało służących w różnobarwnych frakach i herby na karetach, panie na wieczorach występowały wybrylantowane, gwarząc po francusku; jakiś szał opanował społeczeństwo.
„Tego roku — pisał Dziennik Domowy w numerze 5 roku 1843 — mieliśmy karnawał bardzo liczny. Ludzie nawet średniego wieku nie pamiętają nigdy podobnego; białą siwizną pokryci przypominają, że coś takiego istniało za czasów południowo-pruskich, kiedy jeszcze lepiej umiano żyć w Poznaniu, niż podczas błogiego panowania królów saskich. Była wtedy droga pszenica, a duch narodowy spał, że aż chrapał, ale teraźniejszej wesołości wcale sobie wytłomaczyć nie podobna. Należy do zjawień równie obrachowaniu nie podpadających jak trzęsienie ziemi. Chyba wpływało dobroczynnie, że Towarzystwo kredytowe wydaje nowe pożyczki.”
„Już to nie tylko obywatele wiejscy wyprawiali sobie świetne wieczory i bale, ale także obywatele miasta na polskiem Kasynie zebrali się dwa razy w liczbie około 500 osób. Był obiad dawnych wojskowych, był później bal kawalerski i choć o 12 godzinie w ostatni wtorek dzwony niektórych kościołów ogłosiły post wielki, bodaj jednak tańce ustaną. Uprzyjemniał też kilka wieczorów sławny wirtuoz Liszt… Dawano także wielkie oratoryum Stabat Mater dolorosa. Urządził je p. Teodor Sczaniecki na korzyść Towarzystwa naukowej pomocy i na inne cele dobroczynne. Były jeszcze i inne koncerty. Teatr polski został także na dobre otworzony.”
Ale wkrótce nastąpiło upamiętanie. Zaraz po owym hucznym karnawale liberye i klejnoty znikły i zjazd podczas kontraktów świętojańskich 1843 roku nie błyszczał wcale, a zamiast głośnych dawniej zabaw odbył się tylko jeden skromny podwieczorek w Dębinie, wyścigi zaś konne, które zwykle niejednego nabawiały znacznych kosztów, odprawiały się z widoczną oszczędnością, bez krzyku i przechwałek.”
Odbył się później, w roku 1845 jeszcze jeden świetny bal maskowy w Bazarze. „Sala była przepełniona — pisze Marceli Motty — najrozmaitsze maski, niektóre bardzo kosztowne, roiły się i zagadywały się nawzajem, a bardzo piękną niespodziankę sprawiło pojawienie się kadryla Krakowiaków, a szczególnie około dwudziestu par debarderów, których nader gustowne ubiory podług paryskich wzorów ułożyła pani Kozłowska z Warszawy, właścicielka znacznego handlu mód i bławatów, będąca wówczas wyrocznią pań naszych.”
Wreszcie najweselsze były dwa ostatnie bale 1846 roku. „Cała młodzież, wciągnięta do spisku, który miał niezadługo wybuchnąć, w przekonaniu, że może po raz ostatni tańczy, korzystała z chwili, ile mogła, zachęcona przez fanatyków spiskowych: Edwarda Dembowskiego i Wiktora Kurnatowskiego, który przedtem nigdy na balach nie bywał, a najsilniej ze wszystkich w różową przyszłość wierzył”.




  1. Tamże. R. 1841.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.