Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/22

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Karwowski
Tytuł Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)
Część Okres V
Rozdział Bitwa pod Miłosławiem
Wydawca Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Data wyd. 1918
Druk Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Bitwa pod Miłosławiem.

Dnia 29 kwietnia o 6 wieczorem przybył Jędrzej Moraczewski do Pleszewa z wiadomością o bitwie ksiąskiej. W tej chwili kazał Białoskórski zatrąbić, rozdać chleb ludziom i pozostawiwszy 30 strzelców w Pleszewie, jeszcze przed zachodem słońca ruszył ku Miłosławowi.
Miał 140 ułanów pod dowództwem Kirkora, 30 strzelców i 600 kosynierów. W Jarocinie zabrał 100 strzelców kapitana Goślinowskiego.
„W pochodzie żwawym — pisze Moraczewski — wojsko to przedstawiało obraz bardzo malowniczy i rozrzewniający. Jazda i strzelcy byli już po większej części umundurowani; na czele kosynierów w zwykłych ubiorach wieśniaczych jechał Bernardyn sędziwy wzrostu dobrego, silnej postawy z krzyżem w ręku, a pałaszem przy boku. Wśród szeregów w polskich czamarkach z wypustkami odbijali to piękni oficerowie, to zieleni strażnicy, to szarzy klerycy zakonni, z Królestwa zbiegli, którzy swe habity poprzyszywali pod kolana, a kaptury na głowy pozaciągali. We wszystkiem zaś panował taki porządek, takie okazywało się wymustrowanie, że w nocy i po ujściu kilku mil nie tylko nie łamały się i nie rozprzęgały sekcye, ale nawet nie mylono kroku. Pochód rozpoczęto pieśnią nabożną Kto się w opiekę poda Panu swemu, a o godzinie 9-tej głośno za jednym przewodniczącym odmówiono pacierz i inne modlitwy. Później przyszedł rozkaz milczenia i cichości, a można powiedzieć, że święcie został wykonany. Wszystko zaś pokazywało, że dowódca miał u żołnierzy i oficerów miłość i zaufanie bez granic.”[1]
Przypuszczając, że Prusacy strzegą głównych przewozów na Warcie, zeszedł Białoskórski z Jarocina w prawo na Żerków, gdzie otrzymawszy wiadomość o moście pod Dembnem, zbitym na prędce z promów dla jazdy Garczyńskiego, uskutecznił przeprawę trzy godziny wcześniej, nim od Książa nadciągnął do Nowegomiasta pułkownik Brandt, który na to 24 godzin potrzebował!
Generał Blumen, który otrzymał rozkaz uderzenia na obóz miłosławski, podjął się niechętnie tego zadania. Był to starszy człowiek łagodnego usposobienia, nie wierzący, zdaje się, w słuszność sprawy pruskiej. Gdy wieczorem 29 kwietnia doszła go wiadomość o okropnościach, popełnionych przez żołnierzy pruskich w Książu, zakazał z góry swemu wojsko wpadać do domów i, nie czekając na Brandta, którego krwiożerczych żołdaków obawiał się, ruszył 30 kwietnia na Miłosław, aby się jak najprędzej pozbyć niemiłej sobie egzekucyi. Siły jego wynosiły około 2700 ludzi, Mierosławskiego z początku 2000. Obóz nowomiejski[2] na rozkaz Mierosławskiego, przesłany przez Aleksandra Guttrego, przeprawił się nocą z 29 na 30 kwietnia na prawy brzeg Warty i stanął w Murzynowie. Stąd ruszył na drugi rozkaz Mierosławskiego, przesłany przez Władysława Szołdrskiego, wprost do Miłosławia.
Dnia 30 kwietnia o 9-tej rano ukazał się najprzód major v. Bomsdorf pod Kębłowem, na północ od Miłosławia, i tam stanął, czekając na główne wojsko, które w półtory godziny później przybyło do Winnogóry, na zachód od Miłosławia. Strzelcy polscy pod dowództwem Juliana Grabskiego, którzy jak twierdzono, przez omyłkę strzelili do pruskiego parlamentarza, cofnęli się z Winnogóry i zajęli pospiesznie obie groble prowadzące do lasu i winnic na prawo od drogi do Miłosławia.[3] W oddziale tym znajdował się pomiędzy innymi artysta-malarz Leon Czapliński. Generał Blumen wysłał drugiego parlamentarza do Mierosławskiego, wzywając go na rozmowę.
Niebawem przybył Mierosławski. Blumen wezwał go, aby się poddał. Mierosławski przewlekał rozmowę, aby zyskać na czasie. Po półgodziny przybiega adjutant do Mierosławskiego i szepce mu na ucho, że Garczyński już nad krawędzią lasu, a Białoskórski jeszcze tylko godzinę marszu od niego oddalony. Uradowany tą wiadomością, oświadcza Mierosławski Blumenowi, że wojsko polskie ma konwencyą jarosławiecką za sobą, ale, choćby jej nie miało, żołnierz, oburzony srogością landwery śląskiej i pomorskiej, wysiekłby kosami oficerów, którzyby radzili poddanie się bez boju. „Bądź Pan zdrów, Panie Generale — dodał — idę ginąć z mymi rodakami” i, skłoniwszy się grzecznie, odjechał.
Było już 11½, gdy rozpoczęła się walka. Mierosławski rozkazał wojsku opierać się w każdem zasłoniętem stanowisku nieprzyjacielowi, ale cofać się w południowym kierunku w razie, gdyby groziło niebezpieczeństwo oskrzydlenia. Sądził, że tym sposobem utrzyma miasto aż do przybycia Białoskórskiego.
Daleko przed cmentarzem, po prawej stronie drogi winnogórskiej, stali z dwoma szwadronami Kurnatowski i Malczewski, a między drogą winnogórską i pełczyńską pluton ułanów Modlińskiego, tuż przed cmentarzem zaś do 200 strzelców, zakrytych płachtami, z cienkich witek plecionemi, które na nic się nie zdały. Na okopie, usypanym ostatniej nocy, uszykował Mierosławski swą artyleryą, pod dowództwem Kaźmierza Węclewskiego, składającą się z jednego mosiężnego czterofuntowego i trzech żelaznych jednofuntowych działek.[4] a dla zasłonięcia jej pozostawił strzelców. Między cmentarzem, a drogą kębłowską stanął pluton jazdy Lipskiego, od cmentarza ku miastu batalion kosynierów. Brzegi miasta obsadziła mała liczba strzelców.
Gdy Prusacy wyszli z Winnogóry, artylerya polska dała ognia; jedna kula zabiła kanoniera pruskiego Eilebena, druga wyłamała sprychę u koła działowego. Strzały pruskie zabiły konie u jednego działka polskiego, poczem artylerya polska zawróciła do miasta, przyczem kula armatnia oderwała nogę konnowodnemu Kozierasowi. Także jazda cofnęła się prażona kartaczami.
Na cmentarzu północnym bronili się Polacy uporczywie, ale, gdy major Bomsdorf posunął się od Kębłowa naprzód, cofnęli się Polacy do Miłosławia, do którego wdzierali się Prusacy po zdobyciu zachodniego cmentarza.
Mierosławski, obawiając się odcięcia, dał rozkaz pospiesznego odwrotu. Kosynierzy, biegnąc przez miasto od północy na południe, natrafili na oddział Garczyńskiego, który wchodził właśnie do Miłosławia. Mierosławski rozkazał Garczyńskiemu cofnąć się natychmiast do lasu, ale powstało zamięszanie; kilka kompanii strzelców, nie mogąc się wydostać, poukrywało się po domach. To samo uczynili strzelcy nowomiejscy, pozostawieni na folwarku Bugaj, położonym na południe od miasta.
Przy ciągłem posuwaniu się naprzód Prusaków, a nieporządku wśród Polaków byłoby wojsko polskie zniesione, gdyby strzelcy polscy, którzy usadowili się w pałacu miłosławskim, nie byli bohaterstwem swem powstrzymali nieprzyjaciela.
„Pierwszych już na wschody wchodzących Prusaków — pisze pruski oficer Rothenburg — wystrzelali Polacy, ale wnet zdobyto wejście. Polacy z iście lwią odwagą bronili każdego piętra, każdych wschodów, każdego pokoju, żaden o pardon nie prosił i każdy walczył dopóty, dopóki od cięć i kul pruskich nie poległ. Już się rozlała krew z przeszło 40 bojowników po posadzkach salonów i pokoi, gdy się dwóch polskich szlachciców rzuciło z najwyższego piętra na bagnety stojącego na dole wojska, a ich śmierć zakończyła rozpaczliwą, morderczą walkę.”[5]
Bohaterscy strzelcy co do jednego polegli, ale poświęceniem swem wstrzymali większą część wojska pruskiego i tym sposobem dali reszcie Polaków możność ujścia do lasu.
Tak tedy Miłosław został zdobyty. Na rynku piechota pruska złożyła broń w kozły i rzuciła się na beczki wódki, które tam pozostawili Polacy. Bugaj był zajęty.
Kirasyerzy i ułani pruscy z artyleryą wyruszyli z miasta, by uderzyć na zbierającą się nad brzegiem lasu konnicę polską.
Wtem nadszedł Białoskórski. Widząc co się dzieje, natychmiast uszykował wojsko swoje, wypuszczając naprzód jazdę, która połączyła się z nowomiejską i miłosławską. Na tę jazdę natarł w największym galopie major v. Gansauge na czele kirasyerów. Ułani polscy zręcznie usunęli się na bok, odsłaniając strzelców, którzy celnymi strzałami przywitali kirasyerów. Stropieni stanęli. Wtedy ułani polscy uderzyli na nich z boku. Popłoch powstał wśród kirasyerów i, co koń wyskoczy, uciekać zaczęli, roztrącając i pociągając za sobą własną piechotę i artyleryą; zatrzymali się dopiero na rynku miłosławski. I to byli ci sami ludzie, którzy oplwali Willisena.
Wprawdzie pędzących za kirasyerami ułanów polskich powstrzymali pruscy ułani, huzarzy i piechota, przyczem Garczyński[6] i Kosiński ciężko ranni spadli z koni, ale strzelcy Białoskórskiego posunęli się ku miastu, za nimi ruszyli miłosławscy i nowomiejscy oraz kosynierzy. Strzelcy spędzili z pola artyleryą pruską, zajęli Bugaj i wdarli się do miasta, prąc piechotę pruską ku rynkowi.
Widząc, że bitwa bierze niebezpieczny obrót, rozkazał Blumen majorowi Bomsdorfowi obejść miasto i z boku uderzyć na Polaków, ale Bomsdorf utknął w bagnie. Tymczasem Polacy zajęli południową i zachodnią część miasta, a strzelcy miłosławscy, wychodząc z kryjówek, z boku prażyli nieprzyjaciela.
Zrazu cofali się Prusacy powoli, ale gdy ich coraz więcej padało, poczęli pierzchać w popłochu. Ostatnie kompanie przedzierać się musiały przez kosynierów, którzy srogi wzięli odwet za pomordowanych w Książu braci.
W opisie bitwy pod Miłosławiem Mierosławski sobie przypisuje całą zasługę zwycięstwa, atoli bitwę wygrał nie Mierosławski, lecz Feliks Białoskórski, który pod Miłosławiem tę samą rolę odegrał co Desaix w bitwie pod Marengo. To też przyznawali wszyscy uczestnicy bitwy, sławiąc Białoskórskiego. Natomiast niemiecki historyk Schmidt, zapalony wielbiciel Mierosławskiego, zamiast oddać Białoskórskiemu należną pochwałę, gani go ostro, że z jazdą swą nie ścigał nieprzyjaciela i że opuścił Mierosławskiego. Zapomina Schmidt, że wojsko pleszewskie było od 22 godzin w marszu i ruchu bojowym, więc konie i ludzie upadali ze znużenia. Że zaś Białoskórski po rozstrzygnięciu bitwy złożył dowództwo swego oddziału, pochodziło stąd, że najpierw był zrażony niedołęstwem Mierosławskiego, a powtóre, że uważał, iż honorowi polskiemu stało się zadość, a dalsza walka byłaby zupełnie niepotrzebnem krwi rozlewaniem, bez najmniejszego widoku ostatecznego zwycięstwa. Tak też kilku innych oficerów sądziło i równie jak Białoskórski wzięli dymisyą.
Strata Prusaków w bitwie Miłosławskiej wynosiła w rannych i zabitych około 300, tyleż mniej więcej Polaków.
Polegli pomiędzy innymi dzielny kapitan strzelców Ludwik Unrug, syn szambelana Henryka i Anny z Kurnatowskich, a brat starszy poległego w powstaniu 1863 r. Kaźmierza, młody Edward Dobrogoyski z Bagrowa, Franciszek Alejski, Jan Janicki, szewc, Józef Malczewski, służący, Kołodziejewski, szewc z Koźmina, Antoni Milski, szewc z Poznania, a brat Wincentego, który walczył pod Śremem i Rogalinem, Floryan Staniewicz, Filip Marszałkiewicz, kowal, Zyskawiński, syn owczarza z Królestwa, Borzyński, obywatel z Miłosławia, Zieliński, płóciennik, Dyszliński, gospodarz z Chlebowa, Fagoński z Bugaja. Z ran umarli: Napoleon Koszkowski, kupiec z Poznania, Tadeusz Smoliński, Wawrzyniec Ptaszyński, robotnik z Wrześni, Franciszek Pląskowski, Józef Różycki z Żerkowa, Michał Skórzewski, pisarz publiczny w sądzie płockim, Jakób Borkowski, oberżysta, Wawrzyniec Bandych, służący z Janówca, Julian Guenther, gimnazyasta poznański, Wojciech Żaczyński, szewc z Poznania, Nikodem Jewasiński, 19-letni młodzieniec, Karol Ostrowski, Hipolit Modzelewski, Jan Masłowski, Ignacy Fontowicz, dyrektor cukrowni, Jakób Kunowski, kapitan wojsk polskich, De Jean z Kalisza, młodzieniec, Kozieras, konnowodny, włościanin i inni, ciężki rany odnieśli prócz Garczyńskiego i Kosińskiego, Feliks Bukowski, Leon Rzepecki, Kaźmierz Błociszewski, któremu odjąć musiano nogę, Stanisław Węclewski, późniejszy profesor gimnazyalny, brat dowódcy artyleryi Kaźmierza, i Lipiński. Porąbali też Prusacy, wchodząc do Bugaju, Seweryna hr. Mielżyńskiego i jego pełnomocnika Haydesa.
„Bitwa miłosławska — pisze Henryk Szuman, którego trzech braci i dziewierz E. Trąmpczyński w niej walczyli — prócz trochę sławy dla waleczności polskiej, żadnej nie przyniosła dodatniej w całym przebiegu sprawy korzyści, ale, stwierdzając nieudolność Mierosławskiego, przyczyniła się przecież do rozniesienia jego sławy jako znakomitego wodza.”[7]
Dowiedziawszy się o klęsce Blumena, pułkownik Brandt przeszedł przez Wartę, zburzył most pod Czeszewem i spiesznie uszedł ku Książowi.
Nazajutrz po bitwie niektórzy żołnierze polscy z powodu braku żywności dopuścili się wykroczeń. Mierosławski, chcąc przywrócić karność, zastrzelił jednego z nich z pistoletu.
W pustem i ogołoconem ze wszystkiego miasteczku nie można się było dłużej zatrzymać. Mierosławski więc, powierzywszy dowództwo nad kosynierami emigrantowi Ludwikowi Oborskiemu, pułkownikowi 7 pułku liniowego z r. 1831, nad strzelcami Belierowi, a nad jazdą pułkownikowi Brzeżańskiemu, opuścił Miłosław, polecając ks. Tycowi, proboszczowi winnogórskiemu, opiekę nad rannymi Prusakami. Ks. Tyc pielęgnował ich w domu swoim do 10 maja. W tym dniu wkroczyło wojsko pruskie do Miłosławia, a landwera zburzyła dom ks. Tyca.[8]




  1. Moraczewski J. 1848, str. 122.
  2. Kosiński, Odpowiedź itd.
  3. Opis bitwy, skreślony przez Juliana Grabskiego w Filipa Skoraczewskiego Materyałach do historyi m. Miłosławia.
  4. Opis bitwy, skreślony przez Kaźmierza Węclewskiego w F. Skoraczewskiego Materyałach do historyi m. Miłosławia.
  5. Opis bitwy, skreślony przez porucznika pruskiego Rothenburga w F. Skoraczewskiego Materyałach do historyi m. Miłosławia.
  6. Garczyński w kilka lat później stracił żonę, poczem poślubił Litwinkę, Emilię Czyżankę, ale żył z nią rok tylko. Umarł, tknięty paraliżem 8 lutego 1861 r. Popławski-Schnür, Pamiętnik Garczyńskiego. Dziennik Pozn. R, 1895, nr. 214.
  7. Dziennik Poznański. R. 1898, nr. 162.
  8. Gazeta Polska, nr. 46.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Karwowski.