Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/23
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852) |
Część | Okres V |
Rozdział | Bitwa pod Wrześnią |
Wydawca | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dnia 1 maja wyruszył Mierosławski z Miłosławia w północno-wschodnim kierunku na czele około 3000 ludzi i nad ranem 2 maja zajął Wrześnią. Tam w pałacu Edwarda Ponińskiego zebrali się znaczniejsi obywatele na naradę. I oni uważali dalszą walkę za bezowocną, postanowili więc zawiązać układy z władzami pruskiemi i wysłali Ponińskiego do Beurmanna. Ale zaledwie przybył Poniński do Poznania, uwięziono go.
W tym samym dniu, w którym Mierosławski stanął w Wrześni, o 3-ciej po południu, ukazał się w okolicy generał Wedell z podkomendnymi swymi, generałami Hirschfeldem i Pücklerem. Na czele szedł generał Hirschfeld, za nim postępowała część komendy Pücklera, której druga część pozostała na załodze w Gnieźnie. Hirschfeld, którego wojsko liczyło wedle Schmidta[1] przeszło 2000 ludzi i 4 armaty, przeszedłszy przez wieś Sokołowo, uderzył o godzinie 4-tej na Polaków.
Mierosławski ustawił na lewo od żwirówki gnieźnieńskiej szwadron jazdy Kirkora z plutonem Lipskiego w odwodzie, na prawem skrzydle na żwirówce ostrowskiej szwadron Brzeżańskiego z plutonem Słupskiego w drugiej linii, strzelców Langego i Kuszla po obu brzegach żwirówki na zachód od Sokołowa, a strzelców Berliera, rozsypanych w tyraliery, przed kosynierami, sformowanymi w 3 czworoboki pod Ludwikiem Jabłkowskim, Teofilem Mniewskim i Mittelstädtem, a naczelnem dowództwem Oborskiego. Na lewem skrzydle stanęły trzy armatki Węclewskiego.[2]
Zaledwie zagrzmiały armaty pruskie, wysunął się przeciwko nim na paręset kroków Węclewski i z dwóch dział swych (trzecie rozleciało się po drodze) strzelać począł. Cofnął się dopiero, gdy zwalono jedną armatkę jego z osady, a drugiej zabrakło kul i prochu.
Wtedy ruszyła naprzód piechota pruska, ale odparli ją strzelcy z prawego skrzydła i wpędzili do Sokołowa, poczem pierwszy oddział kosynierów w białych płóciennych kamizelach lub granatowych sukmanach z okrzykiem hura! wysunął się z lasku brzozowego i biegnąć przez łąki wśród krzyżowego ognia karabinowego i armatniego (Hirschfeld kazał strzelać szrapnelami) wpadł do Sokołowa i usadowił się na folwarku, skąd go Pomorczycy wyrzucić usiłowali.
Temu pierwszemu pospieszył drugi oddział kosynierów na pomoc. Na czele biegł z podniesionym w górę krzyżem nieznany ksiądz z Królestwa. I ten oddział wtargnął do wsi, atoli otoczyła go piechota pruska. Kosynierzy bronili się zacięcie, przyczem wielu, jak w Książu, zginęło w palących się budynkach. Padł ów ksiądz nieznany, padli oficerowie przybyli z Francyi: kapitan Krzysztofowicz i porucznicy Wołoszyński i Drozdowski. Rannych dobijali Prusacy, pomiędzy innymi zakłuli bagnetami Rocha Karczewskiego.[3]
Wtem natarł gwałtownie ostatni oddział kosynierów pod wodzą samego Oborskiego. Popierani przez strzelców, dzielni chłopi parli przed sobą Prusaków, przeciwko którym równocześnie posunął Mierosławski swe lewe skrzydło.
Już zmierzch zapadał, wieś stała w płomieniach. Wtem uderzono w dzwony po wsiach okolicznych, a na ten znak lud zaczął pokazywać się nad brzegiem borów na tyłach Prusaków, którzy, nie mogąc podołać Polakom, rozpoczęli odwrót. Jazda polska pod Brzeżańskim, niezatrzymywana, minęła ich bokiem i dla odcięcia im odwrotu zapaliła Gulczewko. Omijając wieś w płomieniach, uciekali Prusacy przez pola.[4]
W odwrocie utknęło jedno działo pruskie w błocie.[5] Kosynierzy rzucili się na nie, ale widząc pędzących na siebie huzarów pruskich, szybko utworzyli czworobok i odparli nieprzyjaciela. Tymczasem piechocie pruskiej udało się uprowadzić działo.
W nocy chciał Mierosławski napaść na Prusaków we wsi Czeluścinie, gdzie się zatrzymywali na chwilę, ale napad nie udał się z powodu czujności placówek pruskich. Odetchnąwszy cokolwiek w Czeluścinie, pomaszerowali Prusacy pospiesznie do Gniezna, gdzie stanąwszy nad ranem, ogromny roznieśli postrach wśród żydowsko-niemieckiej ludności.
Straty Polaków w bitwie pod Wrześnią, w której Mierosławski więcej okazał przytomności umysłu, niż pod Miłosławiem, wynosiły około 500 ludzi w zabitych i rannych; ilu ludzi stracili Prusacy, niewiadomo.