Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852)/Okres V/37
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historya Wielkiego Księstwa Poznańskiego (1815–1852) |
Część | Okres V |
Rozdział | Sprawa polska w Frankfurcie i Berlinie |
Wydawca | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Data wyd. | 1918 |
Druk | Drukarnia nakładowa Braci Winiewiczów |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Do Frankfurtu nad Menem pojechali prócz ks. Jana Chryzostoma Janiszewskiego, jednego z najlepszych mówców polskich, z własnej woli, a nie opatrzeni urzędowym mandatem wyborczym jako przedstawiciele narodu polskiego:
Jan Ledóchowski, dawniejszy poseł na sejm polski, deputowany z Krakowa,
Jan Wilhelm Cassius, profesor i kaznodzieja ewangelicki, deputowany komitetu narodowego w Poznaniu,
dr. Bronisław Trentowski, wówczas profesor uniwersytetu w Fryburgu w Brysgowii, deputowany z Krakowa,
Kaźmierz Wodnicki, deputowany z Krakowa,
Władysław Niegolewski, dr. prawa, członek i deputowany komitetu narodowego w Poznaniu,
dr. Karol Libelt,
Józef Chosłowski, dr. prawa i deputowany komitetu narodowego w Poznaniu,
Ignacy Łyskowski, deputowany komitetu narodowego polskich powiatów Prus Zachodnich.
Ci „pełnomocnicy i członkowie polskiego komitetu” podali dnia 23 maja 1848 „w imieniu swej w niewoli jęczącej Ojczyzny” do owego zgromadzenia niemieckiego następujący wniosek:
1) aby Wysoki Sejm przyjął postanowienie niemieckiego parlamentu przygotowawczego, iżby hańba podziału Polski była zdjęta z Niemiec, a lud niemiecki zobowiązał się do przywrócenia Polski,
2) aby zatem Wysoki Sejm w imieniu całych Niemiec oświadczył się za przywróceniem Polski i niezwłoczne poczynił kroki, iżby przedewszystkiem pruskie i austryackie prowincye polskie wolność i narodową udzielność uzyskać mogły,
3) aby Wysoki Sejm nic takiego nie przedsięwziął, coby przyszłemu i jedynie legalnemu aktowi pod względem odgraniczenia wolnych Niemiec od oswobodzonej Polski ubliżać mogło.
My zaś zapewniamy z strony naszej, jako też z stanowiska, jakie między naszymi ziomkami zajmujemy i dajemy w imieniu ich to zapewnienie:
1) że Polacy gotowi są zapomnieć doznanych krzywd i bratnią zgodę z Niemcami przymierzem i traktatem handlowym stwierdzić,
2) że Polska będzie państwem z instytucyami demokratycznemi, w którem prawa wszystkich narodowości i wyznań w politycznym obywatelskim względzie z polskiemi równo szanowane będą,
3) że Polska pod odzyskaniu swej udzielności przy mającem nastąpić rozgraniczeniu wszystkie powiaty dla Niemiec odstąpi, w których się większość ludności przez wolne i legalne głosy, viritim zebrane, na stronę niemiecką skłoni.”
Równocześnie w podobnych do parlamentu niemieckiego odezwach protestowali ciż sami przedstawiciele Polski przeciw przypuszczeniu posłów niemieckich z W. Księstwa Poznańskiego do posiedzeń parlamentu, a mieszkańcy polskich okręgów Prus Zachodnich, w imieniu których występował Łyskowski, przeciw wcieleniu do Rzeszy niemieckiej.[1]
Już poprzednio wysłali byli memoryały w sprawie polskiej do Frankfurtu książę Adam Czartoryski z Paryża i Joachim Lelewel z Brukseli.
Dzień przed owym wnioskiem Polaków w Frankfurcie, dnia 22 maja, rozpoczął się sejm pruski w Berlinie.[2]
Do tego sejmu wybrani zostali następujący Polacy z W. Księstwa Poznańskiego: z powiatu bukowskiego ks. Bażyński, z śremskiego Brodowski, z wiejskiego poznańskiego Cieszkowski, z inowrocławskiego Kraszewski i Ruszkiewicz, z odolanowskiego Lipski, z pleszewskiego Lisiecki, z mogileńskiego Piegza, z krobskiego Gustaw Potworowski i ks. Stefanowicz, z ostrzeszowskiego ks. Strybel, z wągrowieckiego Szuman, z wrzesińskiego Alfons Taczanowski, z szamotulskiego ks. Taszarski, z średzkiego Trąmpczyński, z kościańskiego Marceli Żółtowski.
Król zagajając sejm, w ustępie mowy swej, tyczącej się W. Księstwa Poznańskiego, tak się wyraził:
„Moim staraniom zaspokojenia na drodze organicznych urządzeń życzeń polskiej ludności prowincyi poznańskiej nie udało się zapobiedz rozruchom. Wypadek ten, nad którym mocno ubolewam, nie wstrzymał mnie jednak od wytrwania w powziętym kierunku, a zarazem od koniecznego uwzględnienia praw niemieckiej narodowości.”
Więc król żadnej nie dawał rękojmi narodowości polskiej, a natomiast niemieckiej obiecywał względy.
Jako król, tak i sejm nie okazał się Polakom przychylny. Gdy Antoni Kraszewski z powodu nadużyć przy wyborach użalał się, że polska narodowość w państwie pruskim jest uciśniona i że stan oblężenia w Poznaniu przeciwko samym tylko Polakom się zwraca, przerwano mu mowę krzykiem i tupaniem i zmuszono do opuszczenia mównicy.
Pomimo to mieli Polacy nadzieję, że uda im się przezwyciężyć uprzedzenia i odeprzeć oszczerstwa Niemców i żydów poznańskich, i dla tem skuteczniejszego oddziaływania na posłów niemieckich powstępowali do rozmaitych stronnictw niemieckich lewicy.
Ale to ich stawiło w fałszywem położeniu i pociągnęło do kroków, których ze stanowiska polskiego pochwalić nie było można. I tak wystąpił Lisiecki w sprawach całkiem prusko-niemieckich, a kilku posłów polskich podpisało niemiecką odezwę z 27 listopada 1848 r., kończącą się wyrazami: „Es lebe das Vaterland!”
Z posłów polskich tylko Marceli Żółtowski i Gustaw Potworowski pojęli należycie swój obowiązek narodowy i stanowisko swoje w sejmie. Żółtowski nie wstąpił do żadnego stronnictwa i głosował tak, jak mu sumienie kazało lub jak wymagał interes Księstwa, Gustaw Potworowski zaś, lubo wszedł do lewego centrum, zachował sobie zupełną niezawisłość.
Na liczne interpelacye Polaków o popełnione w Księstwie bezprawia, z których niektóre nie były poparte potrzebnymi dowodami, odpowiadali ministrowie ogólnikami. Najważniejsze były interpelacye Pokrzywnickiego, asesora sądu ziemsko-miejskiego, znanego z obrony Polaków podczas procesu o zbrodnią stanu, a posła chojnickiego.
W pierwszych dniach po rewolucyi marcowej doniósł, zdaje się, wysłaniec francuski Circourt w Berlinie rządowy tymczasowemu w Paryżu, opierając się na wiadomościach, powziętych z Poczdamu, że W. Księstwo Poznańskie uzyska niepodległość i otrzyma odrębną konstytucyą, i wezwał rząd francuski do przepuszczenia przez granicę emigrantów, którzyby do oswobodzenia Polski przyczynić się chcieli. Tak przynajmniej utrzymywał Lamartine na posiedzeniu zgromadzenia narodowego 24 maja, gdy zarzucono mu słabość polityki względem Polski i Włoch. Zarazem dodawał, że tylko nierozsądkowi i niewdzięczności Polaków przypisać należy zniweczenie zamiarów króla pruskiego.
Na zasadzie tej mowy interpelował Pokrzywnicki ministra Arnima, żądając wyjaśnienia sprawy. Arnim, wprowadzony w wielki kłopot, utrzymywał, że źle oddano mowę Lamartina w przekładzie niemieckim, a że i tak widno było, że rząd pruski nie dotrzymał danych obietnic, usprawiedliwiał „nieporozumienie” improwizacyą Lamartina, to potrzebą osobistej obrony. Pokrzywnicki chciał odpowiedzieć, ale prezes odmówił mu głosu, bo regulamin nie dozwalał rozpraw.[3]
Druga interpelacya Pokrzywnickiego tyczyła się stanu oblężenia miasta Poznania.
Pokrzywnicki wywodził, że Poznań od 7 marca 1846 r. do 21 marca 1848 zostawał w stanie oblężenia, i dowiódł z akt ministeryalnych, że instrukcye, dane generałowi Pfuelowi, dopiero w ostatecznym razie prawo doraźne wprowadzić polecały, ale że tenże generał przybywszy 5 maja do Poznania, potwierdził to prawo, ogłoszone już samowolnie 3 kwietnia przez Colomba, a lubo rozkaz ministeryalny z 5 czerwca zniósł rzeczone prawo, jednak stan oblężenia trwał dalej, pomimo, że w Poznaniu ani razu Polacy nie zakłócili spokojności w tym przeciągu czasu.
Przytoczył wreszcie reskrypt naczelnego prezesa z 12 września, w którym tenże przyznawał, że niema żadnych szczegółowych faktów, dowodzących jakiegoś niebezpieczeństwa ze strony Polaków.
Prezes ministerstwa, generał Pfuel, odpowiedział, że zasięgnie wiadomości od władz poznańskich i za tydzień albo o zniesieniu stanu oblężenia doniesienie albo sprawę pod rozsądzenie Izby poda. Ale przyrzeczenia nie spełnił, a tymczasem utworzenie ministerstwa pod przewodem Brandenburga odwróciło uwagę Izby w inną stronę. O Poznaniu zapomniano.
Na wniosek posła Reutera z dnia 2 czerwca, aby utworzono osobną komisyą dla zbadania stosunków W. Księstwa Poznańskiego, który to wniosek poparli Bloem, Jung i Temme, zgodził się sejm po długich rozprawach i komisyą, jakiej żądał wnioskodawca, wybrano.
Gdy tak sprawy w Berlinie dla Polaków pomyślniejszy obrót biorą, zgromadzenie narodowe w Frankfurcie przyjęło 27 lipca 31 głosami przeciwko 101 linią demarkacyjną,[4] ostatecznie oznaczenie je do porozumienia z rządem pruskim zostawiając. Przeciwko tej uchwale zaprotestował w Frankfurcie ks. Janiszewski i złożył mandat. Wybrany w miejsce jego Karol Libelt uczynił to samo, poczem Polacy już żadnego w parlamencie frankfurtskim nie mieli przedstawiciela. Także posłowie polscy w Berlinie założyli protest, którego jednak sejm ani publicznie przeczytać ani wydrukować w porządku dziennym nie dozwolił.
Wtedy to okazała się praktyczna korzyść komisyi. Urażona bowiem, że rząd na własną rękę układa się o linią demarkacyjną z Frankfurtem, wniosła, aby sejm wezwał ministeryum, iżby nie oznaczało ostatecznie linii demarkacyjnej, dopóki komisya nie przedłoży Izbie wypadków swych narad i poszukiwań. To poskutkowało. Po krótkiej rozprawie minister spraw wewnętrznych oświadczył, że rząd bez Izby i komisyi stanowczych nie przedsięweźmie kroków.
Komisya nie była rządowi na rękę. Obawiając się tedy, aby nie wykryła nadużyć urzędników pruskich w czasie wiosennych rozruchów, dla zasłonięcia ich, skłonił króla do wydania amnestyi dnia 9 października 1848 r., mocą której wszystkim występkom popełnionym w zamiarze stłumienia powstania, przyrzekał bezkarność, natomiast polskich oficerów, księży i nauczycieli, którzy mieli udział w ruchu, wyjmował z pod ogólnego przebaczenia!
Taka krzywdząca podwójnie Polaków stronniczość oburzyła nawet niektórych Niemców. W dwa dni później wniósł poseł Boost, aby zgromadzenie narodowe wezwało ministeryum do wyjednania u króla ogólnej amnestyi i zniesienia wszystkich wyjątków.
„Nic niema niebezpieczniejszego — mówił poseł Jung z zapałem — jak połowiczna amnestya. Takaż to amnestya ma się przyłożyć do uspokojenia i pojednania nieprzyjaźnie naprzeciw sobie stojących narodowości? Urzędników jednych, co w imię świętej miłości Ojczyzny, w imię Kościuszki lud do powstania wzywali, usuwają z posad, a innym co przeciw temu powstaniu nieprawną walczyli bronią, co się dopuszczali wybryków, co hańbiące wiek nasz popełnili nadużycia, co się batożeniem, piętnowaniem, goleniem głowy (Pfuel siedział naprzeciw mówcy) nad bezbronnymi pastwili dają amnestyą! I pytam was, możeż akt podobny uspokoić umysły ludu. W tym samym duchu wystąpili Waldeck i Tenne.
Pomimo to wniosek nie uzyskał większości; głosował przeciw niemu środek prawy, sądząc, iż uwłacza przywilejowi króla ułaskawienia, kogo mu się podoba. Ale przedstawiciel tego kółka, Unruh, zupełną wnioskującym przyznał słuszność i wyraził współczucie dla pokrzywdzonych Polaków.
Nadszedł nareszcie dzień 12 października, w którym losy W. Księstwa Poznańskiego rozstrzygnąć się miały, rozpoczęły się bowiem narady nad konstytucyą pruską.
Projekt rządowy opiewał w §1. „Wszystkie części monarchii pruskiej, w jej obecnej rozciągłości, składają obwód państwa pruskiego, należącego do związku niemieckiego, z wyjątkiem tej części W. Księstwa Poznańskiego, dla której zastrzega się konstytucya i narodowa reorganizacya.” W projekcie komisyi wykreślono wszystkie tytuły królewskie i cały ustęp pierwszego paragrafu od słów „należącego do związku niemieckiego.”
Na takie przemilczenie narodowości polskiej w konstytucyi, która się do Księstwa odnosić miała, Polacy zgodzić się nie mogli. Gustaw Potworowski więc zażądał do tytułu królewskiego dodatku: „Grossherzog von Posen”, a Brodowski do paragrafu pierwszego następującą podał poprawkę: „W. Księstwo Poznańskie jako część Polski, aktem kongresu wiedeńskiego z dnia 9 czerwca 1815 roku od byłego Księstwa Warszawskiego oddzielona i połączona z królestwem pruskiem, otrzyma też same prawa konstytucyjne, co w niniejszej ustawie zawarte, jako zasadę narodowych instytucyi, które jej zapewnia tak ów traktat, jako też obietnica królewska z roku 1815 i rozkaz gabinetowy z dnia 24 marca 1848 roku.”
Z Polaków zabrał najprzód głos Gustaw Potworowski i, powoławszy się na traktaty wiedeńskie, tak dalej mówił:
„Projekt komisyi, zdaje się, zamierza zniszczyć ostatnie szczątki praw naszych, w owych traktatach zawarte. My Niemcami ani Prusakami nie jesteśmy — jesteśmy Polakami pod panowaniem króla pruskiego i stąd wolności owe, które układacie, wtedy nam tylko użytecznemi się staną, gdy im nie odmówicie narodowej podstawy, bo niema swobody innej, jak w granicach własnej narodowości. Tylko osoba króla waszego, który jest zarazem w. księciem poznańskim, wiąże nas z całą monarchią, połączeni zaś z nią jesteśmy jedynie na mocy traktatów i warunków. Od ich dotrzymania zależy posiadanie prowincyi.”
Mniej dobrą niemczyzną, ale z wielkim zapałem przemawiał ks. Kaliski, wołając: „Póki duch w sercach polskich, póki głosu stanie, dopóki przy imieniu Boga wołać będziemy: Polakami jesteśmy, zostaniem Polakami!” Gdy zaś poseł Hartmann odwoływał się do postanowień frankfurtskich, Potworowski pobiegłszy na mównicę: „Oświadczam — zawołał — w imieniu moich rodaków, że my Polacy z W. Księstwa Poznańskiego uchwał zgromadzenia narodowego w Frankfurcie za obowiązujące nie uważamy.”
Wreszcie stawił poseł elblągski Philips taki wniosek:
Mieszkańcom W. Księstwa Poznańskiego zapewniają się prawa osobne, udzielone im przy połączeniu z Prusami. Ustawa organiczna, równocześnie z tą kartą konstytucyjną wydać się mają, bliżej rzeczone prawo oznaczy.”
W trzechdniowych rozprawach przemawiali za tym wniosek prócz wnioskodawcy, ks. Richtera, d'Estera i Berga, dr. Arntz, poseł z Cleve, prezes komisyi poznańskiej, który między innemi te powiedział słowa:
„Gdyby ciągle trzymano się zasady rozwijania narodowości polskiej, byłyby stąd wielkie i ważne wypłynęły dla nas korzyści. przy rozmaitych ruchach i walkach Królestwa polskiego, przy nieustannem dążeniu do narodowego bytu, dążeniu, które jest duszą polskiego narodu, Prusy mogłyby świetną odegrać rolę, stać się kolebką nowej Polski, jak stara Polska kolebką im była. Ale dawna polityka nie pojęła swego zadania; naszą jest rzeczą upamiętać się, powrócić do lepszej polityki, ugruntowanej na zasadzie wzajemnego uszanowania narodowości. Pozwólcie mi, panowie, przytoczyć przykład z historyi, dozwólcie mi tego w chwili, gdy się od was sprawiedliwości dla Polski domagam.”
„W początku panowania Zygmunta Augusta, ostatniego króla polskiego z dynastyi Jagiellonów, znalazło się stronnictwo na sejmie, które natarczywie domagało się, aby ówczesne księstwo pruskie, lenno wtedy polskie, po prostu z koroną połączyć i znieść jej osobne przywileje. Ale oparł się kasztelan krakowski Jan Tarnowski w tych słowach: Mają własne prawa Prusy, nie można narodu tego, posiadającego różny od nas rząd i urzędników, przymusem znaglać, aby, poniechawszy ojczystych praw i zwyczajów, naszym się poddał prawom i zwyczajom. W innej okoliczności oświadczył tenże sam Tarnowski w senacie, że nigdy uszczuplenie praw obcego narodu nie pomnożyło potęgi ciemięzcy; miłość tylko siłę powiększa, a miłość nie wzbudza się inaczej, jak przez poszanowanie praw i obyczajów obcego plemienia.”
Przy głosowaniu wniosek Philipa przeszedł większością 177 głosów przeciw 174.
Nazajutrz zaprotestowało przeciw uchwale Izby 12 niemieckich posłów z W. Księstwa Poznańskiego, a w kilka dni przyszły protestujące adresy z Poznania.
Chociaż wniosek Philipa nie dawał nam nic pewnego, był jednak ważnym dla nas z tego powodu, że uznawał, pomimo powstania 1848 roku, zobowiązania Prus wobec Polaków, wynikające z traktatów wiedeńskich i patentu okupacyjnego z r. 1815.
Niestety, skutkiem rozwiązania Izby przez ministerstwo Brandenburga, upadła z nią razem komisya i wniosek Philipsa.
Po rozpędzeniu przedstawicieli ludu, król dał z własnego popędu dnia 5 grudnia 1848 Prusom konstytucyą, która wprawdzie nic nie mówiła o linii demarkacyjnej, ale też nic nie wspominała o W. Księstwie Poznańskiem. Zarazem nakazał król wedle nowych przepisów inne wybory. Skutkiem tego związał się w Poznaniu komitet wyborczy, który 10 grudnia wydał do wyborców odezwę, podpisaną przez ks. Janiszewskiego i Libelta. Wybory nie wypadły jednak dla nas korzystnie tak z powodu dowolnego podziału okręgów wyborczych przez rejencye, jako też własnej naszej niedbałości i niesforności. Pewien obywatel Polak z Krotoszyna wołał nawet oddać głos na Niemca, niż na Polaka przeciwnego zdania!
I tak się stało, że na 27 posłów z Księstwa do drugiej Izby, obrano tylko 14 Polaków, a do pierwszej Izby na 13 tylko 4.
Nie długo jednak trwał sejm. Otwarty 26 lutego 1849, po bezowocnych obradach rozwiązany został 27 kwietnia, poczem król znów zmienił prawo wyborcze i zwołał nowy sejm na 7 sierpnia 1849 roku. Temu sejmowi przedłożono do rewizyi udzieloną 5 grudnia 1848 roku konstytucyą.
Polacy przeprowadzili tym razem na 30 posłów 16 Polaków. Byli to: Adolf Łączyński, Franciszek Żółtowski, ks. Janiszewski, Trąmpczyński, Grabowski, Palacz, Floryan Lisiecki, Chiżyński, Cieszkowski, Emil Janecki, Marceli Żółtowski, Kajetan Morawski, Wężyk, Żychliński, Erazm Stablewski. W miejsce Libelta, który mandatu nie przyjął zarządzono nowe wybory.
Oprócz powyższych było jeszcze w Izbie 5 Polaków. Elminowski, Klingenber i Pokrzywnicki z Prus Zachodnich, a ks. Szafranek i Gorzałka ze Śląska.
Ponieważ poprzednia niejednolitość postępowania posłów naszych surowej doznała krytyki, pomiędzy innymi także ze strony Jana Koźmiana w Przeglądzie Poznańskim, posłowie polscy zaraz po przyjeździe do Berlina utworzyli t. z. Kółko. Żeby zapobiedz nieszczęsnemu wyrywaniu się w Izbie na ochotnika, wyznaczono mówców, którzy w razie koniecznej potrzeby w imieniu całości występować mieli. Każdy inny poseł miał, jeśli chciał mówić, poddać swą mowę pod sąd członków Kółka, wszyscy mieli głosować jednakowo podług uchwały, zapadłej na posiedzeniu Kółka, pozostawiono jednak wolność wstrzymania się od głosowania, gdyby takowe obrażało moralne przekonanie któregoś z członków. Posiedzenia Kółka miały się odbywać przy drzwiach zamkniętych.[5]
Gdy na tym sejmie omawiano konstytucyą, August Cieszkowski, ks. Janiszewski, Erazm Stablewski, Gustaw Potworowski i Pilaski zażądali umieszczenia w niej prawomocnego zastrzeżenia dla samoistności W. Księstwa Poznańskiego, oraz ustawy narodowe, przyczem Cieszkowski w osobnem memoryale objaśnił traktaty wiedeńskie, ks. Janiszewski zaś na zarzut, że powstanie w roku 1831, spisek z roku 1846 i wypadki z roku 1848 pozbawiły Polaków prawa powoływania się na traktat wiedeński i obietnice królewskie, odpowiedział, że ruch pierwszy nic przeciw Prusom nie zawinił, za drugi kierownicy ucierpieli, więc żaden z nich nie może uprawnić i wytłomaczyć przeciwko nam wymierzonych środków rządowych, a w roku 1848 sprowadziły walkę fałszywe, niewczesne środki władz krajowych, czego najlepszym dowodem ogłoszone przez generała Willisena akta urzędowe,[6] ale nawet wzgląd na ten pomijając, musiałby rząd w konsekwencyi Berlin z całą połową monarchii za pozbawiony praw narodowych ogłosić, gdyby nasz kraj miał za to tak srogiej podpaść karze.”
Gdy żądania Polaków nie uwzględniono, posłowie polscy z W. Księstwa Poznańskiego złożyli 5 lutego mandaty, takie postępowanie swego dając powody:
„Zważywszy, że konstytucya do zaprzysiężenia podana nie gwarantuje ani polskiej narodowości wogóle ani W. Księstwu Poznańskiemu jako takiemu praw im przynależnych, co, chociaż nie zawiera wcale zaprzeczenia praw tych, zawsze jednak do niebezpiecznych wniosków powód podać może;
„Zważywszy, że pomijając nawet to przemilczenie, sama konstytucya, w mowie będąca, w moc art. 118 wystawioną jest na niespodziewane zmiany, przez co wprawdzie wiele rzeczy, dotąd opuszczonych, można będzie w niej zamieścić, ale także i na odwrót prawa odbierać i uzasadnione jura quaesita odmawiać;
„Zważywszy, że owo, samo w sobie nie przesądzające niczego milczenie konstytucyi o prawach W. Księstwa Poznańskiego właśnie przez tenże artykuł 118 głównie niebezpiecznem się staje, gdyż ten artykuł pośrednio zagraża rzeczonemu W. Księstwu poddaniem pod władzę prawodawczą niemieckiego państwa związkowego;
„Zważywszy wreszcie, że zaprzysiężenie konstytucyi, wykonane wśród takich okoliczności przez niżej podpisanych posłów W. Księstwa Poznańskiego, mogłoby mieć pozór, jakoby oni po pierwsze zrzekli się praw i przywilejów swego kraju i narodowości, a powtóre dobrowolnie poddawali pod kompetencyą Związku niemieckiego, nie mogą niżej podpisani jako posłowie i uczestnicy prac rewizyjnych złożyć tej przysięgi i dla tego mandaty składają.”
Oświadczenie powyższe podpisali wszyscy posłowie Polacy z W. Księstwa Poznańskiego obu Izb.
Wybrani na nowo przez zgadzające się z ich postępowaniem społeczeństwo polskie, wstąpili posłowie nasi ponownie do sejmu i tym razem złożyli przysięgę, wymaganą przez regulanim sejmowy, złożywszy jednak poprzednio ułożoną przez Augusta hr. Cieszkowskiego deklaracyą, iż czynią to ze względu na to, że przysięga w takich okolicznościach nie pociąga bynajmniej za sobą zrzeczenia się praw, przynależnych Polakom.
- ↑ Gazeta Polska, nr. 62.
- ↑ Koźmian, Deputowani polscy na sejmie berlińskim 1848. Pisma I, 272—297.
- ↑ Koźmian J. ks. Pisma I, 281.
- ↑ Komierowski R. Dr. Z czasów przedkonstytucyjnych Prus. Niemieckie zgromadzenie narodowe w Frankfurcie 1848. Dziennik Poznański 1907, nr. 26 i n.
- ↑ Koźmian J. Pisma I, 272—298.
- ↑ Gazeta powszechna pruska z r. 1848, 24 kwietnia, str. 977. List otwarty generała Willisena do majora Voigts-Rhetza.