Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym (Kraszewski, 1858)/XVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Historyja prawdziwa o Janie Dubeltowym |
Pochodzenie | Podróż do miasteczka |
Wydawca | S. Orgelbrand |
Data wyd. | 1858 |
Druk | S. Orgelbrand |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe opowiadanie Cały zbiór |
Indeks stron |
W lat kilka potém, będąc ostatni raz w Wilnie, gdym się przechadzał po ulicach, szukając zmian jakim miasto uległo, i nową jego śledząc fizyjognomiją, spotkałem od Bonifratrów wychodzący kondukt pogrzebowy, ubogi dosyć i nieliczny. Za trumną szła blada i wynędzniała kobieta w żałobie, prowadząc dziecię za rękę.
Miałem już minąć po krótkiéj modlitwie, i pogrzeb i klasztorek, gdym ujrzał księdza Jacka, który wzrokiem zwilżonym zdawał się żegnać odchodzący wóz czarny. Zbliżyłem się, poznał mnie stary.
— Szczególna rzecz — zawołał po cichu, — a toż waćpan znowu trafił na pogrzeb tego nieszczęśliwego Jana?
— Znowu tu wrócił? — podchwyciłem zdziwiony — jakże się to stało? byćże to może? zdawał się zdrów zupełnie!
— Stało się to najprościéj w świecie — odparł braciszek — wyżył się, wyczerpał, zdradzili go świat i ludzie... mundus immudus, szarpały zgryzoty, opuściły siły, nie miał ich już ani na grzech, ani na pokutę, i w wielkim jęku boleści, ale pojednany z Bogiem opuścił ziemię... nieszczęśliwy zapaśnik... modlmy się za niego, dzieje téj duszy są nie jéj tylko historyją... wszyscyśmy tacy po troszę! — dodał ze łzą w oku bonifrater, machinalnie sięgając po tabakierkę... — Wieczne mu odpocznienie.
I zniknął za furtą klasztorną, która się za nim z dziwnym hukiem zatrzasła.