Hiszpanija i Afryka/Afryka/I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Afryka
Wydawca S. Orgelbrand
Data wyd. 1849
Druk S. Orgelbrand
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Leon Rogalski
Tytuł orygin. Le Véloce, ou Tanger, Alger et Tunis
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


SZYBKI.

Przybyliśmy do Kadyxu we środę 18 Listopada 1846.
Byliśmy dosyć niespokojni: przed wyjazdem z Paryża ułożyłem się z panem ministrem oświecenia publicznego, że w Kadyxie oczekiwać nas będzie parostatek, którym popłyniemy do Algieru. Z Sewilli, gdzie zatrzymało nas dobre przyjęcie u mieszkańców, oraz obietnica Monted’a i Chiclaner’a którzy obowiązali się wyprawić dla nas walkę byków, pisałem do pana Huet, konsula naszego w Kadyxie, z zapytaniem czy nie stoi w tamtejszym porcie wojenny prostatek dla nas przeznaczony, odpowiedział mi, że od tygodnia już żaden prostatek wojenny jakiego bądź narodu nie zawinął do Kadyxu; nie zważając jednak na to, ruszyliśmy w drogę aby wiernie stawić się w oznaczonem miéjscu, mimo że statek takowéj wierności nie okazywał.
Bawiliśmy jednak w Sewilli trzy dni dłużéj nad zamiar, a to z powodu oczekiwania na mojego syna, który jednego poranku gdzieś zniknął. Zasiągane o nim wiadomości przekonały mię jedynie że udał się na powrót drogą do Kordowy, a że istnieje droga wiodąca w prost z Kordowy do Kadyxu, zostawiając Sewillę o dwie mile na lewo; mniemałem więc, że za przybyciem do miasta słońca zastanę mój parostatek i znajdę mojego syna.
Miejscem spotkania się z AIexandrem był hotel Europy. Czytelników pragnących wiedziéć o wszystkiém i posiadać najdokładniejsze szczegóły tej nieobecności, odsyłam do Listów moich o Hiszpanii.
Wjeżdżając do portu Kadyxu, nie zwracaliśmy uwagi na to czarowne miasto, które według Byrona, jako

Biała córa słonych wód przestworza,
Wzrasta śród lazuru nieba i morza.

Ale zwracaliśmy ją jedynie na przystań.
Przystań ta przedstawiła się oczom naszym na kształt istnego lasu masztów, wśród których z radością ujrzeliśmy wznoszące się dwa kominy, i powiewające dwie bandery.
Obie te bandery były trójkolorowe.
Zamiast więc jednego francuzkiego statku, znaleźliśmy w przystani aż dwa.
Wysiedliśmy nad brzegiem, i podczas gdy moi towarzysze czuwali nad wylądowaniem, ja pobiegłem na komorę dla powzięcia tam potrzebnych informacyj.
Statki te nazywały się Acheron i Szybki.
Acheron, przed trzema dniami przybyły, miał przewieść na brzeg marokański p. Duchâteau naszego konsula, obowiązanego doręczyć Aba-er-Rachmanowi podarki od króla francuzów.
O przeznaczeniu Szybkiego który przybył dopiero wczoraj, dotąd stanowczo niewiedziano.
Całą zatem nadzieję pokładaliśmy w Szybkim.
Po zwykłych trudnościach, komora przepuściła nas i dążąc ulicami nieco szerszemi, lecz równie niegodziwie brukowanemi jak ulice Sewilli, Grenady i Kordowy, udaliśmy się ku hotelowi Europy.
Jeszcześmy się tam nierozgościli, gdy mi już oznajmiono pana Vial, drugiego z rzędu oficera korwety Szybki.
Wpośród powszechnéj niespokojności, umiałem zawsze zachować pogodę jaka przystoi naczelnikom wypraw; obróciłem się ku moim towarzyszom, których oznajmienie Mossa zastało w rozmaitych postawach, i rzuciłem na nich spojrzenie mówiące jasno:
Widzicie że słusznie liczyłem na uczynioną mi obietnicę.
Wszyscy ukłonili się.
Wprowadzano pana Vial.
Wysłał go ze statku kapitan Bérard z listem do mnie.
Ponieważ pan minister marynarki oświadczył na mównicy że Szybki oddany mi został pod rozporządzenie skutkiem nieporozumienia, niech mi więc wolno będzie przytoczyć tu w zupełności list wyżéj wspomniony, da on wyobrażenie, jak dalece wierzyć można panom ministrom w ogólności, a panu ministrowi marynarki w szczególności.... Baczność!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: Leon Rogalski.