Hordubal/Księga druga/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hordubal |
Wydawca | "Wiedza" Spółdzielnia Wydawnicza |
Data wyd. | 1948 |
Druk | "Wiedza" Spółdzielnia Wydawnicza, Wrocław |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Paweł Hulka-Laskowski |
Tytuł orygin. | Hordubal |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Niechże pan uważa, panie Gelnaj — wykłada wieczorem Biegl. — Zrobił to ktoś z domowników. Okno wybił od wewnątrz, żeby cała rzecz wyglądała jako włamanie. Drzwiami dostać się do domu nie mógł, ponieważ były zamknięte na zasuwę. A więc musiał być w domu już wieczorem — — —
— Nie było go tam — odpowiada Gelnaj. — Hafia powiedziała mi, że wujek Szczepan wczoraj wieczorem u nich nie był.
— Dobrze. Albo też wpuszczono go w nocy do domu, a to mógł zrobić tylko ktoś z domowników. Obcy więc popełnić tego nie mógł. Szczepan był tam przez pięć lat parobkiem. Cała wieś wie o tym, że przez te pięć lat miał stosunki z Hordubalową...
— Zaraz, zaraz, tylko przez cztery lata. Po raz pierwszy mieli tam z sobą coś na słomie. Potem gaździna chodziła za nim co noc do stajni. Dowiedziałem się o tym, Karolku, od Hafii.
— Ta pańska Hafia wie jakoś bardzo wiele — uśmiechnął się Biegl.
— A tak — zgodził się Gelnaj — jak wszystkie wiejskie dzieci.
— Więc dalej. Hordubalowa jest ciężarna — rzecz prosta, że przyczynił się do tego Szczepan, bo Hordubal wrócił z Ameryki dopiero w lipcu. Hordubalowa wie, że to się musi wydać. Hordubal nie chciał się nią dzielić — — —
Gelnaj potrząsa głową. — E, chyba nie tak, panie Biegl. On sypiał w oborze, a ona na strychu czy w komorze. Mówiła mi o tym sąsiadka.
— Ale ona kręciła się dokoła parobka dalej.
— Tego właśnie nie wiem — rzekł w zamyśleniu Gelnaj. — Hafia uważa, że nie. Tylko że Polana bywała w ostatnich dniach gdzieś daleko za wsią. Sąsiadka widywała ją wychodzącą.
— Ależ, panie Gelnaj — dziwił się Biegl — pan ma wiadomości jak jaka starsza paniusia. Ja zaś próbuję zrobić sobie logiczny obraz.
— Aha. Ale czy nie możecie, Karolku, zatrzymać go dla siebie?
— Nie, bo ja to sobie chcę uporządkować w głowie przy głośnym mówieniu. Ten cymbał Hordubal ufał Szczepanowi tak dalece, że zaręczył z nim malutką Hafię. Niech no pan powie, przecie to istne średniowiecze, żeby zaręczać małe dziecko.
Gelnaj wzruszył ramionami.
— Ale potem wpadł jakoś na to, że mu się gaździna puszcza, i wyrzucił Szczepana z domu.
Gelnaj odsapnął niezadowolony. — Co też pan wygaduje, panie Biegl! Najpierw Szczepan odszedł od Hordubalów i dopiero potem zaręczył go Hordubal z Hafią. Rozpytaj się pan śród kum po wsi.
— Jakoś mi to nie pasuje — krzywił się Biegl. — Więc jak właściwie są te wszystkie sprawy z sobą powiązane?
— Nie wiem, Karolku, bo nie mam takiego, jak pan to nazywa, obrazu logicznego. To jest sprawa rodzinna a nie żaden jasny wypadek. Gdzież znowu! Nawet nie może być jasny! Pan nie jest żonaty, panie Biegl, więc o tych rzeczach nie ma pan pojęcia.
— Ależ drogi panie Gelnaj, ta sprawa jest przecie jasna jak tabliczka mnożenia. Polana chce się pozbyć gazdy, Szczepan chce się przez ożenek stać panem zagrody. Tych dwoje porozumiewa się z sobą i gotowe. Wczoraj poleciała Polana po Szczepana...
Gelnaj kręci głową. — Znowuż pudełko. Mnie powiedziała Hafia, że wczoraj sam gazda posyłał ją, idź, przyprowadź Szczepana, niech wraca. Ale co mnie to obchodzi! Uważajcie, Biegl, czy nieboszczyk nie miał na szyi woreczka z pieniędzmi?
Biegl wytrzeszczył oczy. — Jakiego znowu woreczka? Nie miał nic.
— No widzi pan — wywodził Gelnaj. — A miał w nim podobno więcej niż siedemset dolarów. Szukajcie tych dolarów, Karolku.
— Pan przypuszcza, że to jest morderstwo rabunkowe?
— Niczego nie przypuszczam, ale pieniędzy nie ma. Stary Manya widział je kiedyś u Hordubala. Manyowie chcą budować nową stodołę...
Biegl gwizdnął. — A, takie buty! A więc prawdziwym motywem były pieniądze!
— Mogłyby nim być — zgodził się Gelnaj. — Zazwyczaj bywają nim. Albo też na przykład zemsta, panie Biegl, to także rzetelny motyw. Hordubal wyrzucił Szczepana przez płot, w pokrzywy. Na to na wsi odpowiada się, Karolku, nożykiem. Może pan sobie wybrać motyw, który podoba się panu najbardziej.
— Czemu pan mi o tym mówi? — dąsał się Biegl.
— Żeby pan sobie mógł zrobić ten logiczny obraz — odpowiada Gelnaj z miną niewiniątka. — A zresztą mógł go Manya zabić i z powodu tego ogierka.
— Głupstwo!
— Dlatego właśnie ważne. W rodzinie mordują się ludzie tylko dla głupstwa, kochany panie Biegl.
Biegl pogniewał się i zamilkł.
— Nie gniewajcie się, Karolku — uspokajał go Gelnaj. — Ja wam za to powiem, czym Hordubala zabito. Koszykarską igłą.
— Skąd pan o tym wie?
— U Manyów taka igła wczoraj zginęła. Szukajcie jej, panie Biegl.
— Jak ona wygląda?
— Nie wiem. Podobna pewno do jakiegoś szydła. Ale więcej już nie wiem — dodał Gelnaj i bardzo uważnie czyścił fajkę. — Chyba to jeszcze, że Manyowie będą wywozić nawóz z gnojnika.